19.11.2011: Chojnice

Ostatni wyjazd w 2011 roku wypadł nam do Chojnic. To była wyprawa na teren lidera naszej ligi i kibiców, którzy bardzo ładnie pokazali się w Głogowie kilka miesięcy wcześniej, więc specjalnej reklamy nie potrzebowała. Sami byliśmy ciekawi, jak zaprezentujemy się po derbach, gdzie zrobiliśmy kosmiczny jak na nas wynik.

Za transport wybraliśmy autokary – tradycyjnie dwa, licząc na stałą paczkę wyjazdową. Co prawda wyjazd był jednym dalszych i nie należał do tanich, lecz mimo tego mieliśmy nadzieję, że zamówiony środek transportu zostanie w pełni wykorzystany. Na dwa dni przed zakończeniem zapisów pojawił się jednak moment zwątpienia, bo na liście było całe… 30 osób. Ostatecznie podczas ostatnich dwóch dni zapisów wszystko wróciło do normy i w sobotę wczesnym rankiem mogliśmy wyruszyć w sile dwóch autokarów w kierunku Pomorza.

Droga minęła dość szybko i sprawie, jednak na kilkadziesiąt kilometrów przed celem musieliśmy wprowadzić kilkugodzinną prohibicję, bo niektórzy mieli już dość.

Po drodze dołączyła do nas 5-osobowa delegacja Stilonu. W Chojnicach byliśmy na 30 minut przed meczem, co pozwoliło nam jeszcze przed jego rozpoczęciem być w komplecie w sektorze. Wejście bezproblemowe. Osoby spoza listy dopisały się na miejscu i też weszły. Łącznie było nas 105 osób, w tym wspomniana wcześniej piątka z Gorzowa.

Wywiesiliśmy dwie flagi, nasz młynowy ulokował się na gnieździe, które sam sobie urządził, i ruszyliśmy z dopingiem. Tego dnia nie był naszą najmocniejszą stroną, jednak prowadzony regularnie przez cały mecz mógł się podobać. Kilkukrotnie pozdrowiliśmy naszego układowicza z Gorzowa. Dodatkowo, korzystając z okazji pozdrowiliśmy też, oczywiście już inaczej, PZPN, służby mundurowe oraz oznajmiliśmy, co sądzimy o braku orzełka na koszulkach piłkarskiej kadry.

Miejscowi pokazali się z dobrej strony. Tworząc dwa młyny, prowadzili dobry doping, choć zabrakło go na początku drugiej połowy. Ponadto zaprezentowali flagowisko, a momentami udało im się poderwać do dopingu pozostałą część ich trybuny.

W drugiej połowie Krzysiek Ziemniak doprowadził do euforii w naszym sektorze, która trwała do końca meczu. Po nim wspólnie z piłkarzami świętowaliśmy wygraną z liderem i awans na drugą pozycje, podkreślając też, kto jest twórcą kosmicznego wyniku, jaki w tej rundzie osiągnęła nasza drużyna. Irek – jesteś WIELKI!

Po wszystkim udaliśmy się w podróż powrotną. Chcąc zrobić dłuższy postój na jakiś obiad, napotykaliśmy na drobny opór niektórych stacji, bo akurat w sobotę przytrafiła im się awaria prądu. W końcu udaje się zakupić coś do jedzenia, a ku uciesze wszystkich uczestników wyjazdu prohibicja została zniesiona. Spokojnie i w dobrych humorach podążaliśmy więc do Głogowa. W międzyczasie pożegnaliśmy się z chłopakami ze Stilonu, którym raz jeszcze dziękujemy za wsparcie!

Na jednym z kolejnych postojów bliżej niezidentyfikowana grupa sprawdziła amortyzację auta na głogowskich blachach, które ciągnie się z nami co dwa tygodnie przy okazji kolejnych wyjazdów. W Głogowie byliśmy po godz. 22, zaliczając jeszcze symboliczną rundkę po głogowskim rondzie, wprowadzając tym samym chaos w działania pasażerów auta, które myślało, że jest pilotem wycieczki.

Na koniec podziękowania dla uczestników ostatniego wyjazdu w 2011 roku i Stilonu za wsparcie!

K.