Bytovia – CHROBRY 1:1 (1:0)

Przedostatni wyjazd sezonu 2012/2013 za nami. W ostatnią sobotę fanatycy Chrobrego po raz kolejny wyruszyli w Polskę za pomarańczowo-czarnymi! Tym razem celem naszej wyprawy był Bytów, gdzie Chrobry mierzył się z liderującą w tabeli Bytovią.

Bytovia, podobnie jak Chrobry, rozgrywa obecnie swój drugi sezon po awansie do drugiej ligi. W poprzednim sezonie na dalekim wyjeździe pojawiliśmy się w 40 osób, tym razem udało nam się nieznacznie poprawić ten wynik. Ponadto tym razem zajęliśmy nowy sektor dla kibiców gości, który jest zdecydowanie lepszy od poprzedniego, zwłaszcza jeśli chodzi o pojemność i swobodę oglądania meczu.

Mecz z Bytovią zaplanowano na godzinę 16, dlatego z Głogowa wyruszamy nieco po ósmej. Droga do województwa pomorskiego minęła nam spokojnie i bez większych przygód. Nikt jednak nie miał prawa się nudzić, a wszystko za sprawą atmosfery panującej w autokarze. Ciekawie było także na postojach, jednak to jest już pewnego rodzaju tradycja. Wchodzenia na stadion Bytovii odbywało się dość sprawnie, a jedyna rzecz, która mogła irytować to obecność policjanta kamerującego wszystkich wchodzących do sektora. Na płocie wieszamy jedną flagę i dopingujemy naszych piłkarzy. Początkowo czyniliśmy to regularnie, jednak z czasem nasz doping osłabł. Nie zabrakło również haseł typu „Piłka nożna dla kibiców”, które skandowała także obecna za stadionem grupka miejscowych fanów. W Bytowie zameldowało się 49 kibiców Chrobrego.

Z dobrej strony pokazali się nasi piłkarze, którzy rozegrali jedno z lepszych spotkań w ostatnim czasie. W drugiej połowie nasz zespół dominował na murawie i wielka szkoda, że nie udało się zdobyć jeszcze jednej bramki, bo okazji do tego nie brakowało. Ostatecznie pomarańczowo-czarni skierowali futbolówkę do bramki lidera tylko raz, ale uczynili to w ostatniej minucie doliczonego czasu gry, co znacznie ożywiło sektor gości! Po meczu przybijamy piątki z zawodnikami, a ci dziękują nam za doping. W drodze powrotnej robimy przerwę na oglądanie finału Ligi Mistrzów, jednak właściciele restauracji niezbyt chętnie nas przyjęli, w związku z czym po kilkunastu minutach kontynuowaliśmy naszą podróż. Do domu wracamy około godziny 2.