Chrobry zyskuje, Miedź traci

43 ligowe derby Chrobrego Głogów z Miedzią Legnica zakończyły się zwykle najczęściej padającym w takich widowiskach remisem. Tyle że, biorąc pod uwagę aspiracje, składy i finanse, to Chrobry zyskał punkt, a Miedź straciła dwa. Pomarańczowo-czarni mogą być jedynie niepocieszeni prawidłowo zdobytą bramką przez Zbigniewa Grzybowskiego, której sędzia całkowicie błędnie nie uznał.

Początek należał do Miedzi. I to zdecydowanie. Przez pierwszych kilkadziesiąt minut zanosiło się nawet na pogrom. Goście jednak, choć momentami mieli przygniatającą przewagę, nie potrafili jej zamienić na sytuacje bramkowe. Jedną z nielicznych w 17 minucie wykorzystał Kamil Hempel, który wyszedł na czystą pozycję, pokonując Michała Augustyna. Wcześniej bliski szczęścia był próbujący zaskoczyć głogowskiego, stojącego kilka metrów przed linią bramkową goalkeepera Zbigniew Zakrzewski, tyle że uderzonej z dystansu piłce troszeczkę zabrakło do celu. W odpowiedzi, w 20 minucie, strzał Konrada Kaczmarka wybronił wyciągnięty jak struna Andrzej Bladzewski. Po tym nastąpił okres całkowitej dominacji legniczan i aż dziwiło, że nic się z tego nie urodziło. Taki obraz gry przerwała dopiero sytuacja z 38 minuty, kiedy to po uderzeniu Przemysława Stasiaka tuż zza pola karnego futbolówka odbiła się od poprzeczki, po czym do środka wepchnął ją nabiegający na bramkę Zbigniew Grzybowski. Gol jednak nie został uznany, bo sędzia liniowy dopatrzył się pozycji spalonej u napastnika Chrobrego. Błędnie, co pokaże nagranie video. Już w doliczonym czasie gry tej odsłony Grzybowski wywołał kolejny ryk stadionu. W polu karnym pokręcił Stasiak, odgrywając do boku do partnera z ataku, po czym ten bez dłuższego zastanowienia trafił na 1:1.

Druga połowa była dziwna. Niby Miedź z czasem doczekała się znów wyraźnej przewagi, jednak bliżej szczęścia byli pomarańczowo-czarni.
Przez pierwsze pół godziny gra była bardzo wyrównana, a jeszcze bardziej ostra. Celowe faule, przepychanki i kłótnie były na porządku dziennym, a większość z ogółem ośmiu żółtych kartek to efekt w zasadzie raptem kilku minut.
Za tę część pluć w brodę mogą sobie Konrad Kaczmarek i Grzybowski. Pierwszy nie opanował w polu karnym piłki, a gdyby to zrobił, stanąłby przed idealną okazją, drugi z kolei z kilku metrów przestrzelił, chyba zbyt szybko i za bardzo na siłę chcąc oddać uderzenie. Miedź nie potrafiła odpowiedzieć niczym konkretnym, nawet mimo tego, że ostatnie minuty to już głęboko defensywa ze strony podopiecznych Ireneusza Mamrota.

Relacja z trybun niebawem.