Drożdż: To jest nie fair

W kilka dni po pożegnaniu się z klubem, Wojciech Drożdż wyraża ubolewanie z powodu takiego rozwoju sytuacji, poddając krytyce obecne władze Chrobrego. Zanim poznamy nazwisko jego następcy, przytaczamy wywiad z byłym szkoleniowcem naszej drużyny, jaki ukazał się w Słowie Sportowym.

Był pan mocno zaskoczony decyzją zarządu?

– Pierwsze niepokojące sygnały dotarły do mnie już we wtorek, kiedy mieliśmy pierwsze spotkanie. Było na nim wtedy trzech członków nowego zarządu. Od razu zaczęliśmy rozmawiać o trudnej sytuacji finansowej klubu, o tym, że będą cięcia budżetowe. Zapytano, czy zgodzę się pracować dalej, ale za mniejsze pieniądze. Po analizie tej oferty uznałem, że musiałbym dokładać do prowadzenia drużyny, dlatego taka opcja nie wchodzi w grę. W piątek miałem poznać decyzję co do mojej dalszej przyszłości w Głogowie. Szybciej jednak okazało się, że zarząd zrezygnował z moich usług.

Czy kryterium finansowe było jedynym powodem nieprzedłużenia umowy?

– O sprawach sportowych prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. Coś tam mnie pytano o ogólną koncepcję, ale odniosłem wrażenie, że decyzja była już wcześniej podjęta. Szkoda, bo praktycznie nie dano mi możliwości spokojnej pracy. Wiem, jak poprowadziłbym tę drużynę na wiosnę. Poza tym nie pozwolono mi odsunąć od składu piłkarzy, którzy psuli atmosferę w zespole. Zobaczymy, jak sobie z tym poradzi mój następca. Wiem, że Chrobry ma spory potencjał i nie powinien mieć problemu z utrzymaniem się w III lidze.

Nie ma pan żalu do nowego zarządu? Został pan bez pracy w momencie, gdy akurat niemal wszystkie drużyny rozpoczęły już przygotowania.

– To jest właśnie największy problem. Przed świętami miałem konkretną propozycję z Mieszka Gniezno, ale akurat byłem po spotkaniu jeszcze ze starym zarządem Chrobrego, na którym pozytywne oceniono moją pracę. Zostałem w Chrobrym, bo miałem tu już opracowany konkretny plan. Tymczasem w połowie stycznia ktoś ze mnie rezygnuje. Powiedziałem o tym nowemu zarządowi, że to jest nie fair. Ci ludzie są nowi w piłce i chyba nie zaczynają najlepiej. Ich pierwsze decyzje to totalna czystka. Zwalniają i obniżają wynagrodzenia. Rozumiem, że sytuacja finansowa klubu jest zła, ale trzeba też pamiętać o aspekcie międzyludzkim i wzajemnym szacunku. Ci ludzie będą się musieli przekonać na własnej skórze, że tak się nie robi.

Spalonej ziemi chyba jednak pan po sobie nie zostawia?

– Absolutnie nie. Szkoda, że nie pozwolono mi tu spokojnie popracować, bo wiem, że mielibyśmy lepsze wyniki niż jesienią. Mam jednak satysfakcję, bo pod moimi skrzydłami rozwinął się choćby Piotrek Błauciak, który wypromował się teraz do II ligi i będzie grał w Miedzi Legnica. Szkoda mi też głogowskich kibiców. Trudno, takie jest życie trenera. Mam już dwie propozycje, ale na razie są trochę pisane palcem na wodzie. Może niedługo pojawi się więcej konkretów. Na pewno sobie poradzę.

źródło: Słowo Sportowe