Ireneusz Mamrot: dali z siebie tyle, ile mogli

– Nie uważam, że chłopakom nie zależało. Dali z siebie tyle, ile mogli. Nie gra się jednak łatwo pod tak silną presją, ale trzeba sobie z nią radzić – komentował przegrane spotkanie z Promieniem Żary trener Chrobrego Ireneusz Mamrot.

Robert Czępiński, trener Promienia: Przyjechaliśmy tu z ciężkim sercem, bo pamiętaliśmy, co było w Głogowie przed rokiem, gdy przegraliśmy 0:6. Wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo trudny mecz, ale waleczność chłopaków i ich ambicja zrobiły swoje. Wcale tak nie było, że cały mecz się broniliśmy, bo mieliśmy kilka fajnych wypadów, przy tym potrafiąc utrzymać się przy piłce. Zmiana w końcówce okazała się trafna. Piękna asysta Jarka i Bartek Kosman zachował się tak, jak za dawnych lat, lobując bramkarza. Chrobry miał swoje sytuacje, ale może zabrakło mu szczęścia, a może innych czynników. Motywowaliśmy się na to spotkanie w szatni. Ja chłopaków, oni z kolei siebie, lecz nie była to motywacja z Rzepina.

Ireneusz Mamrot, trener Chrobrego: Trudno mi zrozumieć, ile sytuacji potrzeba, aby wygrać mecz. W sobotę było ich mnóstwo, nawet z jednego metra i nic. Promień z kolei już przy pierwszym wypadzie zdobył bramkę. Zgadzam się z tym, że goście parokrotnie groźnie ruszyli z kontrą, jednak nie przełożyły się one na czyste sytuacje. Druga bramka padła z 40, może 50 metrów. To kuriozum w momencie, gdy atakujemy i stawiamy wszystko na jedną kartę. Przegraliśmy więc mecz, który powinniśmy byli wygrać. Jest problem. Nie wiem czy wynika z presji, z którą nie radzą sobie zawodnicy, bo przy sytuacjach bramkowych podejmują złe decyzje. Można przecież poczekać, uderzyć, poszukać rogu, a głowy się gotują, przez co tracimy punkty. W przerwie mocno się motywowaliśmy i na drugą połowę wyszliśmy pozytywnie naładowani. Moment do strzelenia bramki był dobry. Niepotrzebnie po jej zdobycia od razu chcieliśmy wyjść na prowadzenie. Zabrakło spokoju. Nie uważam, że chłopakom nie zależało. Dali z siebie tyle, ile mogli. Nie gra się jednak łatwo pod tak silną presją, ale trzeba sobie z nią radzić. Na pytanie o zejście Mateusza Machaja: Zszedł po pierwsze dlatego, że miał na swoim koncie żółtą kartkę. Ponadto uważam, że miał trochę strat, przy czym się zagotował. W kilku sytuacjach mógł też poszukać innego rozwiązania. Tak, jak każdy trener, szukałem wyjścia, by po zmianie ożywić grę, coś w niej poprawić. Mateusz bardzo pomógł, ale, jak wspomniałem, parokrotnie zagotowała mu się głowa. Szkoda, bo to bardzo ważny piłkarz zespołu i wyróżniający się w całej lidze. Rywale o tym wiedzą, więc w każdym meczu go atakują, wjeżdżają na prostych nogach, a on, jak każdy inny, boi się o swoje zdrowie. Na pytanie o stratę cierpliwości przez kibiców: Kibice mają już dość tej ligi i chcą awansu. Szkoda, że doszło do takiej sytuacji, ale nie chciałbym jej szerzej komentować. Po prostu zrobimy wszystko, aby wygrać ostatnie trzy mecze. Na pytanie o brak Mateusza Hałambca i Mateusza Niedźwiedzia, których obecność dawała bramki z dalszych odległości: Trudno jest uderzać z dystansu w momencie, gdy Promień stał niżej i zagęścił środek, tak jak w pierwszej połowie. Wtedy chcieliśmy grać bokami, dlatego właśnie w bocznych strefach szukaliśmy rozwiązań. Także Mateusz Machaj i Mateusz Herbuś dysponują bardzo dobrym uderzeniem z dalszej odległości, dlatego nie w tym upatrywałbym przyczyny. Po porażce zawsze łatwo można powiedzieć, że nie grał ten i ten i w efekcie nie wyszło. Na pytanie czy Łukasz Zaremba zagra w kolejnym meczu: Nie chcę na gorąco podejmować żadnych decyzji. We mnie też jest sporo emocji, więc najpierw trzeba ochłonąć.

Jarosław Gad, piłkarz Promienia: Od samego początku byliśmy mocno zmotywowani. Wiedzieliśmy, że Chrobry bardzo dobrze gra piłką, utrzymuje ją, zdobywa pole, cały czas gra na połowie przeciwnika i go atakuje. Poza tym ten zespół jest pod wielką presją. Myślę jednak, że druga liga dla Głogowa jest sprawą oczywistą. Wyszliśmy z nastawieniem zneutralizowania środka, wiedząc że to najmocniejsza strona Chrobrego. Przy tym dwaj środkowi napastnicy schodzą bardzo nisko, wychodząc po piłkę. Mieliśmy świadomość tego, że w przypadku rozrzucenia jej na boki, mamy rosłych obrońców, którzy są w stanie to przecinać. Jeżeli jednak dochodziło do prostopadłych podań, to już pojawiało się niebezpieczeństwo. Dlatego też cofnęliśmy się głębiej i ustawiliśmy strefę na 25 metrze. W ten sposób staraliśmy się przechwytywać piłki i kontratakować. Od 35 minuty graliśmy w osłabieniu i jestem zdania, że to była zbyt pochopna decyzja sędziego. Ogólnie za łatwo rozdawał żółte kartki i praktycznie tylko my je otrzymywaliśmy. Tym bardziej brawa dla kolegów, bo mimo wszystko walczyliśmy do końca i staraliśmy się kontrować.

Michał Bukraba, piłkarz Chrobrego: Mieliśmy problem ze skutecznością. Poza tym popełniono indywidualne błędy przy obu golach dla Promienia. Pierwszy to efekt straty w środku pola, drugi z kolei niedokładnego zagrania. Takie sytuacje się zdarzają. Na szczęście cały czas to od nas wszystko zależy. Nie wyobrażam sobie, byśmy nie wywalczyli awansu. Mówimy o presji, ale to jest trzecia, a tak naprawdę czwarta liga. Jeśli zagramy w drugiej, to ona będzie jeszcze większa, więc nie wiem, jak ktoś z nas wtedy sobie z nią poradzi.