Jak co środę – Głos Kibola [odc. 25]

Przed Państwem 25 odcinek felietonu z serii „Głos Kibola”. W dzisiejszym felietonie znajdziecie, standardowo już, sporo na temat Chrobrego, a także innych przemyśleć autora. Zapraszamy więc do lektury!

To był naprawdę dobry mecz. Słupek, poprzeczka, karny. Mnóstwo stworzonych sytuacji. Warta Poznań to jedna z najlepszych drużyn jaką oglądałem przy Wita Stwosza. Fajna, poukładana drużyna. Chrobry, szczególnie w pierwszej połowie był szybki, zdecydowany i konkretny. Brameczka wisiała w powietrzu. Troszeczkę lepiej nastawione celowniki, i po pierwszych 45-minutach meczu można byłoby doliczyć sobie w tabeli trzy punkciki…

***

„CE SOLO UN CAPITANO” – „ JEST TYLKO JEDEN KAPITAN” – śpiewają w Rzymie kibice AS Romy na cześć swojego kapitana Francesco Tottiego. Na stadionie AC Milan mnóstwo flag poświęconych legendarnemu kapitanowi Franco Baresiemu, mimo iż chłop nie gra w piłkę od 1996 roku. Kibice Legii, wywieszają transparent „NIE RUSZ KAZIKA BO ZGINIESZ” poświęcony kapitanowi Kazimierzowi Deyna, w momencie kiedy fani Polonii prezentują „fany” ośmieszającego kapitana Legii. A My… jakiego mamy kapitana każdy widzi. Raczej nikt z nas za „SZCZEPANA” umierał nie będzie. Nasz „El Capitano” mógł być w ostatnich tygodniach Bohaterem, a wyszło – łagodnie ujmując „nie specjalnie”. 1. Nie strzelony krany w doliczonym czasie gry z Zieloną 2. sprokurowanie faulu w Opolu a następnie kiks po którym Odra strzela zwycięską bramkę. 3. Kolejne pudło z jedenastu metrów w spotkaniu z Wartą Poznań.

Karnego z Poznaniakami miał strzelać ktoś inny. Widać było jak wielką ochotę na bramkę miał Mateusz Hałambiec – który na wykonywanie tego karnego zasłużył najbardziej. Przed samą jedenastką doszło do wymiany zdań. Łukasz Szczepaniak jako kapitan zdecydował sam. Zabrał piłkę Hałambcowi i… po raz kolejny pozbawił drużynę zwycięstwa.

Oczywiście, trudno winić jednego zawodnika za losy całego spotkania. Ale opaska kapitańska do czegoś zobowiązuje. W trudnych momentach, na posterunku zawsze powinien być Kapitan. Niestety „Sternik” naszej drużyny zespołowi raczej nie pomaga…

Pamiętam moment kiedy odebrano opaskę kapitańską Mateuszowi Hałambcowi. Chłopak był naprawdę przybity. Dla jednych zwykła opaska na ramieniu, dla niego Ogromna Duma z bycia kapitanem drużyny Chrobrego Głogów. Od lat związany z naszą drużyną, przez wszystkich kibiców traktowany jak „swój”! Warto chyba więc powrócić do pytania które zadałem przed tygodniem. Dlaczego ten chłopak nie jest kapitanem drużyny?!

Po raz kolejny Chrobry przystępował do swojego pojedynku znając wyniki spotkań najgroźniejszych rywali do awansu. Porażka Bytovii, porażka Wałbrzycha, strata punktów przez Sosnowiec. Dlaczego po raz kolejny, nie potrafimy odskoczyć? To pytanie zadają sobie wszyscy kibice „pomarańczowych”. Zależy gdzie ucho przystawić tam odpowiedź na brak zwycięstw drużyny. Jedni mówią – o braku charakteru drużyny, inni – o podziałach w szatni, jeszcze inni o tym – że nie wszystkim zależy na awansie a w klubie rozmawia się tylko o pieniążkach i większych kontraktach. Gdy „nie idzie” najlepiej roznoszą się plotki. W takim klimacie „teorie spiskowe” mają swoją pożywkę. A jak jest naprawdę? Myślę, że w każdej plotce jest odrobina prawda. W mojej głowie także sporo przemyśleń i osobistych teorii. Na razie zostawię je dla siebie. Może piłkarze obronią się sami. Nic przecież tak nie buduje atmosfery jak dobre wyniki. Dwa, trzy zwycięstwa z rzędu i entuzjazm powróci na Wita Stwosza. A Co w przypadku straty kolejnych punktów? Nie wiem, być może znów ktoś z zawodników całą winę zwali na przedmeczowy posiłek który niby „zaszkodził” – jak w przypadku braku zwycięstwa w Kluczborku.

***

Przypominacie sobie moment w meczu z Wartą, kiedy zawodnik z Poznania minął trzech piłkarzy Chrobrego i dopiero faul zatrzymał rozpędzonego piłkarza Warty. Wydawałoby się, zwykła „kiwka” – najnormalniejszy w świecie element gry w piłkę nożną. Jednak jakby się chwilę zastanowić, to okazuje się, że nie jest to wcale takie oczywiste. Kiedy bowiem, ostatni raz widzieliście zawodnika Chrobrego który w „pojedynkę” wygrywa mecz? Takiego, który potrafi z piłeczką przejść pół boiska, „kiwnąć” kilku przeciwników, zrobić „różnicę”. Znaleźć takiego zawodnika przy Wita Stwosza to nie lada wyzwanie. Daleko trzeba sięgać. Ale tacy byli… Może dziś trudno w to uwierzyć, ale i dobrych technicznie zawodników miał kiedyś w swoich szeregach nasz Chrobry. Taki Marcin Narwojsz, czy Andrzej Niedzielan. Tyle że oni grali w Chrobrym prawie 15 lat temu. Głogowskiej myśli szkoleniowej to raczej chwały nie przynosi…

***

Dzisiaj wyszło jakoś tak pesymistycznie. A ja nie chciałbym tylko za zrzędę uchodzić. Więc pozytywów poszukać wypadało. Miła niespodzianka to frekwencja. Drugi mecz z rzędu – ponad tysiąc ludzi na stadionie. A biorąc pod uwagę wymagania sympatyków przychodzących na Chrobrego to wynik bardzo zadowalający. Po drugie świetna forma naszego bramkarza. Amadeusz Skrzyniarz dołączył do drużyny w przerwie zimowej. Ten młody chłopak już kilkakrotnie uchronił nas przed stratą bramki w sytuacjach wydawałoby się beznadziejnych. Po trzecie – powrót do drużyny Velina Dymanowa. Obrońca Chrobrego od kilkunastu miesięcy leczył kontuzję. W meczu z Wartą wszedł na boisko w końcówce meczu w roli… napastnika. O mały włos ten sympatyczny Bułgar nie wpisałby się na listę strzelców. I wreszcie po czwarte – postawa drużyn rywalizujących z Chrobrym o awans. Głogowianie na wiosnę zdobyli 7 punktów z możliwych do zdobycia 18. Mimo to Chrobry bez większych problemów utrzymuje bezpieczną przewagę nad kolejnymi drużynami. W ostatniej kolejce druga Bytovia przegrywa u siebie z ostatnią Jarotą Jarocin. To nie gra Chrobrego ale forma przeciwników najbardziej napawa optymizmem.

***

Tęskno nam za fajnymi wyjazdami. Nowe wyzwania, rywale z górnej półki. Z każdym kolejnym wyjazdem do Kluczborka, Jarocina, Zdzieszowic czy Zielonej Góry coraz większe marzenia o Awansie, wyrwania się z II-ligowego marazmu. Oczywiście, i w naszej grupie nie brakuje zespołów z „konkretnym” klimatem kibicowskim, ale ile razy można jeździć np. do Częstochowy…
Nasz najbliższy rywal na wyjeździe Błękitni Stargard Szczeciński nie wzbudzają większego ciśnienia. Jakież inne byłoby podejście, gdybyśmy w tą Świąteczną Wielką Sobotę zamiast do Stargardu jechali do oddalonego o 40 km Szczecina na Pogoń…

Dzień przed Wszystkimi Świętymi, 31 października 1996 jechaliśmy na Pogoń Szczecin. Po Lechii Gdańsk był to w tamtym czasie najważniejszy wyjazd w rundzie. Kibice Pogoni, czołówka kibicowska w kraju. My w tamtym czasie, po „słynnym” wyjeździe do Gdańska przeżywaliśmy duży „kryzys”. W Szczecinie nie mogło jednak zabraknąć kibiców Chrobrego. Na dworcu w Głogowie zebrało się… 6 kibiców „pomarańczowych”. Trudo „służba nie drużba” – Jedziemy na Pogoń. Jechaliśmy w środku tygodnia. Po drodze, im bliżej Szczecina tym więcej ludzi w pociągu w barwach Pogoni. Jedni jechali do szkoły, drudzy do pracy. Atmosfera „gęstniała” z każdą minutką. Dojeżdżamy do Szczecina. Na dworcu mnóstwo policji. Nasza 6-osobowa grupka wzbudza zainteresowanie mundurowych. Przejmują nas i pakują do radiowozu. Jest godzina 9:00 rano, mecz o 17:00. Do samego meczu czas spędzamy zamknięci w policyjnym radiowozie…

Na stadionie dochodzi do nas jeszcze 4 kibiców Chrobrego, którzy dzień wcześniej obecni byli na meczu Widzew Łódź – Steaua Bukareszt w Lidze Mistrzów, a także jeden fan „pomarańczowych” w tamtym czasie studiujący w Szczecinie. Były nas zatem całe 11 sztuk. Miejscowych jakieś 5 setek. W przerwie meczu nieudana próba „portowców” zerwania nam flagi. Do Głogowa wracamy z piłkarzami.

***

Takie wyjazdy jak ten na Pogoń z 1996 roku Nigdy się nie zapomina. W tamtym czasie, dla nas, młodych kibiców Chrobrego móc dopingować drużynę na Pogoni, która zawsze grała w ekstraklasie, której kibice zawsze zaliczali się do ścisłej czołówki – było czymś wyjątkowym. Może dziś trudno w to uwierzyć, ale wtedy pierwszy raz mogliśmy ujrzeć piłkarzy grających przy sztucznym oświetleniu. Było to dla nas wielkie przeżycie. Dla mnie tak wielkie, iż dzisiaj jestem w stanie odtworzyć sceny z samego meczu. Tak jak piękny strzał długowłosego Andrzeja Przybyłowskiego z ponad 20 metrów w słupek w końcówce meczu. Chrobry przegrał 1:0.

Pół roku później w rewanżu w Głogowie, podczas meczu z Pogonią Szczecin pierwszy raz w historii ruchu Kibicowskiego w Głogowie odpalono race w sektorze najzagorzalszych sympatyków Chrobrego. Odpaliliśmy 10 rac, był 1997 rok…

P.S. Gdy w Polskę poszła informacja, że wybraliśmy się w 6 osób pociągiem do Szczecina na Pogoń, zaprzyjaźnieni z nami w tamtym czasie kibice Widzewa skwitowali to jednym słowem „samobójcy”.

***

Wieść powiatowa niesie, że klimat w głogowskim Starostwie nieciekawy. Zgrzyty na linii SLD-PO coraz większe. Wszystko przez biznesplan stworzony dla szpitala przez Wrocławską firmę, który w rzeczywistości okazał się zwykłym plagiatem. Starostwo zapłaciło za niego 26 tysięcy złotych – z publicznych pieniążków oczywiście. Sprawą zainteresowały się lokalne media. Na ekranie telewizora zmieszany Starosta Rokaszewicz z SLD nieudolnie próbujący tłumaczyć całą sytuację. A gdzie w tym czasie zaginął wicestarosta Aryż z PO tak przecież chętnie wypowiadający się mediach? Chłopina odpowiedzialny za przekształcenie szpitala w Spółkę każdego miesiąca dostaje do wypłatki 700 zł (i tak do końca roku – co oczywiście jest istnym SKANDALEM), mimo, że przekształcenie już dawno zakończone. Rokaszewicz tłumaczy się w mediach a odpowiedzialny za cały bałagan wicestarosta Aryż, „pierdzi” w stołek, liczy pieniążki i się śmieje… Chodzą plotki, że cierpliwość Starosty na wyczerpaniu. Choć z drugiej strony Rokaszewicz nie powinien się dziwić. Nie od dziś wiadomo, że to nie on karty rozdaje w Starostwie. O wszystkim decyduje Aryż i to on trzęsie całym Powiatem. A Rokaszewicz? W cieniu swojego Ojca czyli , bez możliwości decydowania o czymkolwiek i kiedykolwiek…

***

O Rafaelu jeszcze słówko. Im bliżej wyborów tym większa nerwowość w obozie czerwonych. Kandydat SLD na Prezydenta Głogowa Rafael Rokaszewicz chce startować ze swojego Komitetu. Partyjni koledzy niezbyt zachwyceni pomysłem młodszego kolegi i o szyld SLD przy kandydacie Rokaszewiczu zabiegają. Jak zakończą się targi I kłótnie wśród Towarzyszy niewiadomo. Jedno jest pewne, bitwa o stołki ROZPOCZĘTA!

***

10 kwietnia obchodziliśmy 74 rocznicę zbrodni Katyńskiej oraz 4 rocznicę katastrofy Smoleńskiej. Po raz pierwszy w Uroczystościach uczestniczyło STOWARZYSZENIE PATRIOTYCZNY GŁOGÓW. Na tą okazję przygotowaliśmy baner poświęcony Pamięci „BOHATEROM Z KATYNIA” oraz złożyliśmy ogromny biało-czerwony wieniec! Poza tym mieliśmy ze sobą „przekaz” skierowany do wszelkiej maści obłudników – swoją osobą bezczeszczących Pamięć naszych Bohaterów, tych z Katynia jak i tych ze Smoleńska…

Skończyły się czasy, kiedy liberalno-komunistyczna głogowska hołota mogła sobie bezkarnie ośmieszać Polskę Prawdę i Pamięć! STOWARZYSZENIE PATRIOTYCZNY GŁOGÓW już NIGDY na to nie pozwoli.

Z naszą postawą nie mogła pogodzić się posłanka PO Ewa Drozd. Po zakończonych Uroczystościach podeszła do Nas i krzyczy – „Pięknie, Pięknie – i po chwili dodaje donośniej – Pan Bóg to wszystko widzi. Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy – krzyczy w naszym kierunku Poseł drugiej kadencji RP Pani Ewa Drozd. Ma Pani poseł Drozd absolutną rację. Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy! Za to wszystko coście Polsce uczynili spotka Was SPRAWIEDLIWOŚĆ! Wszyscy będziecie się smażyć w piekle!!!

***

Dzisiaj na koniec należą się małe przeprosiny. Tydzień temu zapowiadałem poopowiadać trochę o sytuacji w Głogowskiej Radzie Miasta. Temacik niestety odłożyć muszę ponownie. Dużo tematów i miejsca na wszystko nie starcza. Zaglądnijcie tu za tydzień. Poprawię się na pewno.

***

Przed nami Święta Wielkiej Nocy. Na ten Wyjątkowy czas dużo Wam zdrówka życzę. Wielką Sobotę spędzimy jeszcze z Chrobrym w Stargardzie Szczecińskim. Może to dobry moment na przełamanie. Zwycięstwo w tym dniu, może okazać się przełomowe i „daj Boże” za kilka tygodni świętować będziemy upragniony awans do I ligi. Czego Wam jak i sobie życzę. Wesołych Świąt.

Z Kibicowskim Pozdrowieniem B.