Mamrot dla Słowa Sportowego: stworzyć perspektywy do awansu w następnych rozgrywkach

– Mam zamiar pracować w Głogowie tak długo, jak długo będą tu ambicje walki o najwyższe cele. I oczywiście tak długo, jak będą mnie tu chcieli. (…) Teraz będę zadowolony, jak znajdziemy się w górnej połówce tabeli i stworzymy sobie perspektywy walki o awans w następnych rozgrywkach – mówi w wywiadzie dla Słowa Sportowego trener Chrobrego Głogów Ireneusz Mamrot.

Czy walczył Pan kiedyś o utrzymanie?
– Nie, nigdy. Kilka razy była taka sytuacja, że przed sezonem zanosiło się na duże problemy w tabeli. Jednak ostatecznie kończyło się przynajmniej na miejscu w środku stawki. Tak więc bezpośrednia walka o utrzymanie jest mi obca.

Natomiast w Chrobrym z góry postawiono przed Panem wysokie cele.
– Trafiłem do innego świata, w pełni profesjonalnego. Pierwszy raz udało mi się zrealizować i jednocześnie otrzymać od władz klubu to, co sobie wcześniej założyliśmy. Jako trenerowi przyjemnie pracuje mi się w takim klubie, gdzie muszę martwić się jedynie o treningi, dobór zawodników czy wyniki meczów. Nie ukrywam, że po dotychczasowych doświadczeniach jest to dla mnie coś nowego. Będzie mi przykro, jak kiedyś zostanę z tego klubu zwolniony (śmiech).

A może odejdzie Pan z własnej woli, kiedy dostanie ofertę pracy z ekstraklasy albo I ligi?
– Absolutnie nie traktuję Chrobrego jak przystanku na drodze do czegoś lepszego. A już na pewno nie jest tak, że po jednej dobrej rundzie czekam na ciekawsze propozycje. Mam zamiar pracować w Głogowie tak długo, jak długo będą tu ambicje walki o najwyższe cele. I oczywiście tak długo, jak będą mnie tu chcieli.

Czyli w kolejnym sezonie też zagracie o awans?
– Może nie tak. Będę zadowolony, jak znajdziemy się w górnej połówce tabeli i stworzymy sobie perspektywy walki o awans w następnych rozgrywkach.

Chyba, że wcześniej zgłosi się po Pana Śląsk Wrocław…
– Nic mi na ten temat nie wiadomo. Jako młody chłopak byłem bardzo emocjonalnie związany z tym klubem i marzyłem, że kiedyś zagram w jego barwach. Ale dziś jako trener i dorosły człowiek muszę trochę inaczej patrzeć na pewne sprawy.

Ale nie bałby się Pan takiego wyzwania?
– Cały czas się rozwijam. Moje dotychczasowe losy trenerskie są takie, że nigdy nie byłem niczyim asystentem. Zawsze, niezależnie od poziomu rozgrywkowego, pracowałem wyłącznie na swoje konto. Czasami myślę jednak, że ciekawie byłoby z bliska przyjrzeć się praktyce jakiegoś bardziej doświadczonego trenera. Przydałoby mi się coś takiego. Ale jeszcze raz podkreślę: na dziś nigdzie się z Chrobrego nie wybieram.

Z grą w Polonii Trzebnica też dał Pan sobie spokój? W ubiegłym sezonie grał Pan przecież w pierwszej drużynie tego klubu, a nawet w rezerwach w klasie B.
– Tak. Przeprowadziłem się już do Głogowa i stało się to niewykonalne od strony logistycznej. Inna sprawa, że ostatnie występy w Polonii, jeszcze jako jej trener, zaliczyłem raczej z konieczności, z powodu braków kadrowych, niż z przyjemności. W Głogowie nie mam już na to czasu. Nawet w oldbojach się już nie pokazuję.

Ale Pańska karta zawodnicza została w Trzebnicy?
– Tak, ale w wieku 40 lat nie spodziewam się, by jakiś klub był nią zainteresowany i chciał za nią płacić (śmiech).

Wróćmy więc do Chrobrego. Jakie plany na najbliższe tygodnie? Pewnie nie obejdzie się bez zmian kadrowych?
– Szukam drugiego bramkarza i zawodników do defensywy. Rozmawiam właśnie z jednym środkowym obrońcą z klubu z terenu województwa lubuskiego. Ale nie mogę ujawnić, o kogo chodzi. Właściwie jesteśmy dogadani i mam nadzieję na owocną współpracę. Szczegóły niebawem.

A kto odejdzie?
– Na pewno Łukasz Zaremba. Dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu.

Skąd taka decyzja? Przecież przez ostatnie dwa sezony był to podstawowy bramkarz Chrobrego.
– Uważam, że to dobry bramkarz, ale życzę mu powodzenia w innym klubie. Rezygnuję z niego, ale nie chciałbym na forum publicznym mówić o szczegółach tej decyzji.

A więc to prawda, że Zaremba nie jest łatwym zawodnikiem do prowadzenia? Niektórzy porównują go do Wojciecha Szczęsnego. Przynajmniej jeśli chodzi o charakter.
– Nie znam osobiście Szczęsnego, więc trudno mi się do tego odnieść. A co do Łukasza, to nie mam informacji, żeby się źle prowadził.

Ale nie znalazł Pan z nim wspólnego języka. Pokłóciliście się?
– Broń Boże! Nie było między nami żadnych niezdrowych relacji.

Kto zastąpi Zarembę?
– W końcówce sezonu bardzo mocnym punktem w naszej bramce stał się Marek Zator, więc on jest dziś numerem jeden. Poszukiwania bramkarza numer dwa trwają. Rozmawiam właśnie z dwoma młodzieżowcami na tą pozycję.

Na koniec coś z zupełnie innej beczki. Ma Pan jakieś inne zainteresowania niż piłka nożna?
– Nawet gdybym miał, to, niestety, nie miałbym na nie czasu.

Czyli na ryby się nie wybierzemy?
– Niestety. Wolę obejrzeć dobry film. Ale od kiedy jestem w Głogowie, nie miałem czasu wybrać się z rodziną do kina. Uwielbiam też góry. Ta m najlepiej jest mi się wyciszyć na urlopie. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach uda mi się chociaż na chwilę wyskoczyć do Zakopanego.

W Chrobrym może Pan skoncentrować się wyłącznie na piłce. Ale wcześniej nie mógł Pan żyć z trenerki. Czym się Pan zajmował?
– Równolegle z prowadzeniem różnych zespołów pracowałem w jednej z lokalnych gazet w Trzebnicy.

A więc był Pan naszym kolegą po fachu. W jakim dziale Pan pracował?
– Różnie, począwszy od działu marketingu, a na rubrykach sportowych kończąc. To już jednak zamknięty rozdział w moim życiu. Teraz jestem wyłącznie trenerem.

źródło: Słowo Sportowe