Nie tak miało być

Kiedy piłkarską III ligę obiegła wiadomość, że zasłużony dla polskiego futbolu GKS Katowice będzie rywalizował w gr. 3, każdy z nas zacierał ręce na pojedynki naszej drużyny z katowiczanami. Niestety, jak na złość, z wielkiej chmury mały deszcz. Spotkanie w Katowicach rozegrane zostanie w blasku jupiterów i wszystko wskazuje na to, że równie rażących pustek na trybunach. Rewanż w Głogowie odbędzie się przy udziale max. kilkuset ludzi, w otoczeniu prawdopodobnie blokowisk najbardziej uśpionego osiedla naszego miasta. Podziękował za takie coś…

Powstały w 1964 roku klub, jak na dość młody rocznik, zdążył sporo namieszać w krajowych rozgrywkach. 4-krotne wicemistrzostwo Polski, 3 trofea Pucharu i 2 Superpucharu naszego kraju, lata występów na europejskiej arenie bez wątpienia wzbudzają respekt, nawet mimo niesprzyjających okoliczności z jakimi GieKSa zmaga się od kilku lat. W sezonie 2004/2005 zadłużony klub (po jakimś czasie kwestia 5, 6 mln zł), nad którym rządy sprawował Piotr Dziurowicz, pożegnał się z Ekstraklasą, będąc cieniem samego siebie, zarazem zdecydowanie najsłabszym ogniwem spośród całej „szesnastki”. A pomyśleć, że jeszcze rok wcześniej, dość nieoczekiwanie, ale jednak, zaliczyli epizod w Pucharze UEFA… Nie zdołali się pozbierać – odszedł prezes, zaczęli odchodzić zawodnicy, wbiciem noża w plecy było nie przyznanie przez właściwe organy licencji na występy w II lidze. Sprawy w swoje ręce wzięło Stowarzyszenie Sympatyków Klubu – rozgrywki zaczęli od IV ligi, ale bez długów. Od tamtego czasu GieKSa jest zarządzana przez kibiców, a prezesem jest Jan Furtok – legenda klubu ze stolicy śląskiego przemysłu, były reprezentant kadry narodowej, zawodnik takich niemieckich marek jak Hamburg SV czy Eintracht Frankfurt. Celem tych ludzi jest doprowadzenie klubu do dawnej świetności, przywrócenie mu należytego miejsca w piłkarskiej hierarchii Polski.

Pierwszy ku temu krok był bardzo przekonujący. Swoją grupę IV ligi wygrali bez większych problemów, nie ponosząc ani jednej porażki. Dwumecz barażowy z BKS-em to była właściwie formalność. W prasie, mediach, całym piłkarskim światku kręcącym się wokół III ligi, a najbardziej w samych Katowicach zrobiono z GieKSy giganta, któremu nic i nikt nie zdoła się postawić. Rzeczywistość okazała się zgoła inna. Pokazała, że czasami lepiej po prostu nie mówić nic, a już na pewno odrobina skromności nigdy nie zaszkodzi. Zaczęło się od 2. kolejki i wyjazdu do Dobrzenia Wielkiego. Tamtejszy TOR, który obecnie zmierza ku niższej klasie rozgrywkowej, zabrał rywalom 2 punkty. Zimny prysznic? A skąd. Kolejny wojaż poza obręb własnego miasta i kolejna strata punktów, tym razem trzech… Nogę podłożył Gawin. Później był jeszcze bezbramkowy remis z Rakowem na własnym terenie i porażka ze Stilonem, także na Bukowej (pierwsza u siebie od 9. kwietnia 2005). O ile rezultat tego pierwszego pojedynku dziwić nie może, o tyle kompromitujące zawody z beniaminkiem z Gorzowa cały czas są jedną z największych niespodzianek bieżącego sezonu. W dalszej kolejności: 1 punkt przywieziony ze Słubic i, uwaga, kolejna klęska na własnych śmieciach. Słowo „uwaga” należy bardziej przypisać drużynie, która tej sztuki dokonała. Mowa o… Skalniku Gracze (żaden błąd)! III-ligową męczarnię IV-ligowej „maszynki do zabijania” kończą nierozstrzygnięte derby Katowic.
To wszystko przemawia za jednym – nie ma, nie było i nigdy nie będzie drużyn nie do pokonania. Piłkarze Chrobrego swoją postawą niejednokrotnie przypominali Robin Hood’a – zabrać bogatym, oddać biednym – więc…

Trenerem GieKSy jest Piotr Piekarczyk, który przed kilkoma tygodniami zastąpił przesuniętego do roli asystenta Henryka Górniaka. Dysponuje kilkoma graczami z I-ligową przeszłością. Jest nim np. Hubert Jaromin (Ekstraklasa z Ruchem Radzionków), strzelec dwóch bramek w obecnych rozgrywkach, jest nim także Robert Sierka (Ruch R., Dyskobolia), również mający dwa trafienia na swoim koncie czy Krzysztof Markowski (Ruch R., Polonia Warszawa), który może popisać się identycznym dorobkiem bramkowym, co wymienieni wcześniej koledzy. Te powtarzające się tutaj dwa gole są zarazem, póki co, największą ilością ustrzeloną przed jednego gracza. Pytanie tylko czy powinien cieszyć nas fakt braku typowego egzekutora w drużynie sobotnich rywali głogowian czy martwić ich zespołowości pod tym względem? Są jak na razie jedyną w lidze ekipą, w której aż jedenastu zawodników wpisywało się na listę strzelców.

Pojedynek Chrobrego z GKS-em Katowice jest wyjątkowy pod tym względem, że obie „jedenastki” grają ze sobą po raz pierwszy w historii.

Jeśli tylko będzie istniała taka możliwość, wynik sobotniego spotkania o godz. 17:00 będziemy podawać na bieżąco na łamach naszej strony.