Radosław Kałużny: brakowało mi boiska, treningów, krzyczących na mnie trenerów

– To trener Kubot namówił mnie do powrotu, do pomocy, do jeszcze większego ruchu, w czym miał zresztą rację, bo od razu lepiej się czuję. A tak poza tym to zwyczajnie brakowało mi tej piłki, boiska, treningów, krzyczących na mnie trenerów – powiedział o okolicznościach swojego przyjścia do Chrobrego od teraz najbardziej rozpoznawalna osoba w MZKS-ie Radosław Kałużny.

– Z perspektywy czasu to była zbyt długa przerwa od piłki. Przez ten okres sam robiłem coś ze sobą, ruszałem się, ale to nie to samo, co rywalizacja na boisku. Najważniejsze jest moje przygotowanie fizyczne, ale myślę, że przed nami odpowiednio dużo czasu, aby dobrze się przygotować i jak najlepiej pomóc nowym kolegom w awansie do drugiej ligi. Osiem punktów starty do lidera to nie jest mało, lecz to jest sport, to piłka nożna, gdzie wszystko jest możliwe. Już teraz mogę powiedzieć, że nie zaprzepaścimy szansy na wejście do wyższej klasy i na pewno będziemy walczyć do ostatniego meczu.

– Byłem i jestem w dość częstym kontakcie z trenerem Kubotem. Sporo dyskutowaliśmy. Moje przyjście do Chrobrego to była inicjatywa właśnie jego. Namówił mnie do powrotu, do pomocy, do jeszcze większego ruchu, w czym miał zresztą rację, bo od razu lepiej się czuję. A tak poza tym to zwyczajnie brakowało mi tej piłki, boiska, treningów, krzyczących na mnie trenerów.

– Z dwóch, trzech obecnych piłkarzy Chrobrego znam, choćby z widzenia. Najważniejsze, aby poznać całą resztę, a to nastąpi z czasem.

Radosławowi Kałużnemu przypomniano także mający już swoje lata konflikt z obecnym piłkarzem Chrobrego Paweł Woźniakiem, jeszcze za czasów ich gry w Zagłębiu Lubin, jednak ten szybko uciął dyskusję.
– Nie pamiętam takiej sytuacji. Dla mnie sprawy nie było.