Święta u naszych: w kuchni prawie jak na boisku(!)

Tym razem na świąteczno-noworoczną odpytkę wzięliśmy Mateusza Hałambca. Nawet specjalnie nakłaniać nie musieliśmy. Potwierdza się reguła, że zakupy, sprzątanie to domena kobiet. Chcielibyśmy dodać, że gotowanie też, ale… piłkarze nie dają nam ku temu powodów. Na świątecznym stole w rodzinie Hałambców nie zabraknie bowiem potraw po części autorstwa samego „Matiego”!

– Na święta zostaję w domu w Krośnie Odrzańskim. To wyjątkowy czas, bo wreszcie wszyscy spotykamy się przy jednym stole. Będzie dwóch moich braci, siostra i przede wszystkim mama z tatą, którzy na co dzień mieszkają poza granicą. Tę okazję do spotkania cenię sobie w świętach najbardziej. Nie znoszę za to zamieszania w sklepach. Istne szaleństwo, które bywa bardzo uciążliwe. Na szczęście wszelkie zakupy zdążyłem porobić odpowiednio wcześniej. Staram się nie zostawiać niczego na ostatnią chwilę. Prezentów też, choć do nadrobienia został mi jeden podarunek, dla taty. Ale poradzę sobie. W tym roku postawiłem na niespodzianki. W tym momencie bardziej liczy się jednak pamięć o kimś, jednak pamiętam, że w dzieciństwie zawsze szukałem pod choinką piłki i butów do gry. Trudniej odnaleźć mi się też w sprzątaniu. To zdecydowanie nie dla mnie. Dokucza też śnieg. Jest go stanowczo za dużo. I nie mówię tego, jako osoba zmotoryzowana, tylko piłkarz, który musi pracować wedle indywidualnej rozpiski. Biegać trzeba, a ciężko znaleźć kawałek miejsca dla siebie. Nadrabiam za to w kuchni. Dwa lata pracy w restauracji w Anglii zrobiły swoje (śmiech). Poza tym od dawna mieszkam na swoim i choćby z racji tego muszę mieć jakieś pojęcie o gotowaniu. Osobiście będę pomagał w klejeniu pierogów. Rodzina jest liczna, więc roboty nie brakuje. Sam wiele ich wchłonę. To moja ulubiona potrawa. Mogę je jeść w każdej postaci. Czy zabijam karpia? (śmiech) Nie, nigdy nie miałem okazji. Zawsze to było zadaniem taty. Ale gdybym już miał to zrobić, to spokojnie bym sobie poradził. Co do sylwestra, to początkowo razem z żoną mieliśmy udać się na bal w Krośnie, ale temat upadł i ten wieczór spędzimy wśród najlepszych znajomych na domówce. Taki mini bal przebierańców. Cały rok pod względem sportowym miał swoje plusy i minusy. Wolę jednak poczekać do czerwca, do końca rozgrywek i wtedy ocenić. Prywatnie mam co wspominać, bo ślub z moją Anną już do końca życia pozostanie w pamięci.