Ten mecz przejdzie do czarnej historii

To zaskoczenie, że ta drużyna potrafi zagrać tak słabo, jak w meczu z Jarotą Jarocin. Tylko dlatego, że nie chce nam się za bardzo grzebać w pamięci napiszemy, że Chrobry zagrał jedno z najsłabszych, a nie najsłabsze spotkanie w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Na sam koniec część miejscowych widzów krzyczała „Okręgówka! Okręgówka!”. Rozumiemy. Z taką postawą trudno byłoby o punkty nawet w tej okręgówce…

Już początek spotkania pokazał, że coś jest nie tak. Jarota szybko osiągnęła wyraźną przewagą i przez pierwszych kilku minut ani na moment jej nie oddawała. Efektem tego były częste zapędy pod bramkę głogowian. Jeden z nich o mało co nie skończył się bramką, jednak uderzenie Michała Grobelnego po wrzutce z prawej strony w jakiś sposób wybronił Michał Augustyn. Po mniej więcej ośmiu minutach gra nieco się wyrównała, ale goście w dalszym ciągu nie istnieli na połowie rywala. Nic więc dziwnego, że stracili gola, choć to nastąpiło po stałym fragmencie. W 24 minucie bezpośrednio z rzutu wolnego uderzył Krzysztof Czabański, dając tym samym prowadzenie swojej drużynie. Próby odrobienia strat przez Chrobrego pełzły na niczym, a warty uwagi był jedynie strzał Adama Samca, też z rzutu wolnego, tyle że… wysoko ponad poprzeczką. Obrazu gry nie zmieniła nawet sytuacja z 36 minuty, gdy drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Czabański.

Dopiero w kolejnej odsłonie, gdy gospodarze skupili się na obronie wyniku, piłka była częściej przy nogach pomarańczowo-czarnych. W niczym to nie pomogło. Jedyne celne uderzenie zaliczył Michał Bukraba w… 88 minucie. Nie sprawiło ono jednak najmniejszych problemów broniącemu Dariuszowi Brzostowskiemu. Wcześniej swoją próbę z wolnego z pierwszej części skopiował Samiec, znów posyłając piłkę wysoko ponad poprzeczką, a zupełnie niepilnowany i nabiegający na dośrodkowaną z lewej strony futbolówkę Krzysztof Ziemniak skierował ją dobrych kilka metrów obok bramki.
Poza tym głogowscy piłkarze razili nieporadnością w rozgrywaniu piłki. Mnóstwo podań było przechwytywanych, więc ani razu nie dociągnęli do takiej wymiany, która zaprowadziłaby ich aż pod pole karne.

Samo spotkanie należało do ostrych z obu stron. Zaczęło się już w pierwszej połowie, gdy sędzia nie zareagował na kilka upadków zawodników Jaroty. Sytuację zaogniła czerwona kartka dla Czabańskiego i od tego momentu swoje zaczęły dokładać trybuny. W dość napiętej atmosferze piłkarze obu ekip popychali się, faulowali i raz po razie upadali na murawę z okrzykiem bólu. Skończyło się jednak tylko na ogółem czterech żółtych karkach, nie licząc tej czerwonej.

Chrobry przegrał więc w Jarocinie jak najbardziej zasłużenie. 0:1 to i tak niski wymiar kary, ale o ile sam wynik nie stanowi brutalnego zetknięcia z drugoligową rzeczywistością, to całkowita bezradność wszystkich piłkarzy MZKS-u już tak.

Na pierwszy wyjazd w drugiej lidze wybrało się 143 kibiców Chrobrego Głogów. Ochrona wprowadziła całą grupę do klatki, ale że ta nie należała do wygodnych, po chwili „otwiera się” przejście na zwykłą trybunę, z której już do końca prowadzony jest i tak średni doping. Wyjazd był jednym z bliższych, jakie czekają nas w tym sezonie, toteż nie przyniósł niczego nowego. Wiele tego typu, całkowicie bez historii eskapad mieliśmy już poziom niżej.
Miejscowych zebrało się kilkunastu z jedną flagą. Parokrotnie dają o sobie znać, jednak za doping brali się przede wszystkim pozostali widzowie. O ile jednak okrzyki wymierzone w stronę naszego zespołu („okręgówka”) czy sędziego (popularne „sędzia ch*j”) ujdą, tak nie rozumiemy, co miało znaczyć gromkie „obserwator, obserwator”. A było najbardziej donośne. W samej końcówce momentami dopingował już cały obiekt.