Zwycięstwo cieszy, styl nie

Piłkarze Chrobrego Głogów udanie zainaugurowali zmagania w rundzie jesiennej, w 19. kolejce III-ligowych zmagań pokonując ostatniego w grupie Łucznika Strzelce Krajeńskie 2:1 (2:1). Zwycięstwo cieszy, ale styl nie może napawać optymizmem. Goście mają iluzoryczne szanse na utrzymanie się w lidze, ale zagrali z olbrzymią wolą walki, przez co sensacja wisiała w powietrzu.
– Jesteśmy zespołem typowo amatorskim. Nasz roczny budżet wynosi 110 tys. zł, a chłopaki grają już nawet nie za przysłowiową kiełbasę, a pasztetową – przedstawił sytuację swojego zespołu trener Łucznika Krzysztof Woziński.
Bramki Piotra Błauciaka i debiutującego w pierwszym składzie Kamila Szczęśniaka pozwoliły jednak uciec spod gilotyny.

Głogowianie zaczęli z impetem. Już w 2. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Jarosław Gad, ale piłka odbiła się od zewnętrznej części poprzeczki. Po dłuższym okresie spokoju goście, ni stąd ni zowąd, ruszyli z kontrą. Bartosz Stuchly dograł z prawej strony w pole karne, a wychodzący do futbolówki Paweł Noga w sytuacji sam na sam z Michałem Długoszem bez problemu umieścił ją w siatce. Jednak gracze Chrobrego szybko się otrząsnęli. W 26. minucie rzut wolny z ok. 25. metra egzekwował Piotr Błauciak i mocnym uderzeniem posłał gałę niemal w samo okienko. Z kolei w 32. minucie swojej szansy szukał Krystian Kowalski, jednak broniący w Łuczniku Daniel Nowak sparował piłkę na rzut rożny. 120 sekund później w pole karne dośrodkował Grzegorz Kopernicki, a czyhający tam Kamil Szczęśniak nie dał się obrońcy rywali i bez cudowania momentalnie skierował futbolówkę do bramki. Był to więc gol w debiucie 21-letniego zawodnika Chrobrego.
– Po cichu liczyłem na taki debiut, cieszę się z takiego obrotu sprawy, ale i tak najważniejsze jest zwycięstwo – dyplomatycznie podkreślił na konferencji prasowej Kamil Szczęśniak.
W tej części gry okazję wypracowali sobie jeszcze przyjezdni, ale wówczas na posterunku stanął Michał Długosz.

W drugiej odsłonie na placu gry działo się niewiele. W 64. minucie z trudnej pozycji uderzał będący w polu karnym Łukasz Filipiak, ale przytomnie zachował się bramkarz Łucznika. Po chwili jednak nie przeciął uderzenia wzdłuż bramki Kamila Szczęśniaka, ale z drugiej strony nikt z graczy Chrobrego nie postawił przysłowiowej kropki nad i. Nerwowo wyglądała końcówka. Chrobry w obawie przed feralnymi w swoim wykonaniu ostatnimi minutami bardziej się bronił, a nie mający nic do stracenia goście śmielej zaatakowali. Dodatkowo w kilka minut po swoim wejściu kontuzji doznał Konrad Węglarz i utykając zszedł z boiska, a w jego miejsce w pośpiechu wpuszczono Remigiusza Smolina. Koniec końców głogowianie wybronili wynik.

– To był bardzo ciężki mecz. I takiego się spodziewaliśmy. Widać, że Łucznik zrobił spory postęp w porównaniu z rundą jesienną. My poniekąd walczyliśmy sami ze sobą – podsumował trener Chrobrego Tomasz Trznadel.

W najbardziej żywiołowo reagującym sektorze stawiło się do 100 fanów Chrobrego ze skromną oprawą urozmaiconą racami świetlnymi i przeciętnym dopingiem, choć pod uwagę trzeba wziąć to, że uczono się kilku nowych przyśpiewek.