Przedstawiamy podsumowanie kończącego się roku w formie alfabetu. Większości liter przyporządkowaliśmy piłkarskie i kibicowskie wydarzenia z Chrobrym Głogów w roli głównej, jakie miały miejsce w roku 2006. Szkoda tylko, że tak mało tych, które można odebrać w pozytywnym znaczeniu…
Atmosfera. Prawdziwy marazm jest w chwili obecnej otoczką głogowskiego futbolu. Już przed sezonem piłkarze szczerze wyznawali, że atmosfera panująca w klubie udziela się całemu zespołowi. Zresztą, o jakiej atmosferze my tu mówimy?
Barwy. Nasze Stowarzyszenie, kierując się przypadającym jubileuszem 60-lecia, postanowiło powalczyć o wspólne dla głogowskich sekcji sportu barwy. Jedyne słuszne, prawdziwe, poparte wieloletnią tradycją. Pomarańczowo-czarne. Kilka lat temu sekcja piłki ręcznej zapragnęła stworzyć odrębną historię, i jak chciała, tak też uczyniła, odstawiając na dalszy plan kibiców, a więc ludzi, którzy tworzyli atmosferę i niepowtarzalny klimat na jej meczach. Niepowtarzalny, bowiem jeszcze wielu pamięta spotkania na byłej hali „wojskowej” i tłum ludzi, który dopingował Chrobrego, nie widząc… jego zawodników. Włodarze SPR-u jasno opowiedzieli się za tym, że w dalszym ciągu chcą kontynuować to, co stworzyli. Antonim pewnego hasła politycznego – sami. No cóż… Skoro zapominają o przecież ważnych dla nich latach 60-tych, my zapominamy o czymś takim jak SPR Chrobry Głogów w naszym mieście.
Cytaty. Ściślej – cytaty, które z perspektywy czasu brzmią dosyć komicznie, również i te, delikatnie ujmując, trochę niefortunne. Zaczął Henryk Pawlak, a więc prezes, od którego wymaga się, a bynajmniej powinno, większej odpowiedzialności za swoje słowa. Podczas gdy piłkarze na dobre przygotowują się do zbliżającego sezonu, a i nie omieszkają informować fanów, że drużyna powinna włączyć się do walki o awans, głowa tego klubu stanowczo ripostuje, iż w bieżących rozgrywkach na pewno nie będzie II ligi. Dosłownie i w przenośni – szczęka w dół. Co na to sami zawodnicy? Tchnęli więcej optymizmu, powołując się na fenomen Miedzi Legnica z sezonu 2005/2006 – „nie czujemy się od nich gorsi”. A czy tak jest naprawdę pokazała sama liga. Zaczęło nie wychodzić, więc oficjalnie, jednym z głównym winowajców stały się… odżywki, a konkretnie ich brak. Jeden z sympatyków wykazał się w tym miejscu hojnością i postarał się o systematyczne ich dostarczanie. Wyników jak nie było, tak i dalej nie ma. Całość komicznych scen dopełnił były już prezydent Rybka, który na pięć minut przed wyborami przedstawił swoją koncepcję odbudowy (jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało…) MZKS-u – „krok w tył”. Orzech do zgryzienia? Nie, w obliczu wcześniejszej wypowiedzi jednej z osób tego samego ugrupowania o tym, że nożna nie zasługuje na miejskie pieniądze na pewno nie… Podsumowując – czasami chyba warto uprzednio ugryźć się w język, zamiast robić szum wokół własnych zdań. Szum, który w tych wypadkach zdawał się obrócić przeciwko w/w osobom.
Dom, ten drugi, czyli stary, poczciwy, ale umierający stadion. Tendencja zniżkowa – w ten sposób można podsumować sytuację panującą na stadionie przy okazji meczów Chrobrego. Problem istnieje i jest dość poważny. Jeszcze 2 lata wcześniej mieliśmy 2000 ludzi na pojedynku z Zagłębiem Sosnowiec, 1500 ze Śląskiem, 1000 z Miedzią. Każde inne widowisko to frekwencja nie mniejsza niż 700 osób… A dzisiaj? 200, 150, 100… Doprawdy, przygnębiający widok. Swoje w tym kierunku robi przede wszystkim równie przygnębiająca gra piłkarzy. Innym czynnikiem wpływającym na taki, a nie inny obrót sprawy są bilety, jedne z droższych w lidze. Nic więc dziwnego, że taki Kowalski, mając do wyboru mecz kopanej na III-ligowym poziomie za 10 zł, a spotkanie ręcznej, walczącej przecież o najwyższe trofea krajowe, za… 15 zł, wybierze to drugie. Zero filozofii.
Emigranci. Włochy, Anglia, Francja i wiele innych… Z osób, które wyjechały poza obręb naszego kraju można zebrać całkiem pokaźną grupkę. Niestety. Nie zapominają jednak o przywiązaniu do Chrobrego, co kilkukrotnie widzieliśmy na płocie okalającym murawę. Mowa tu o debiutującej w tym roku fladze, ufundowanej właśnie przez naszych emigrantów. Są też i tacy, jak p. Krzysztof Krężel z USA, który zasponsorował naszej drużynie komplet ładnie wykonanych strojów piłkarskich. Co najważniejsze – w barwach klubowych, bo jak wiemy, nie raz i nie dwa przyszło występować zawodnikom „pomarańczowo-czarnych” w nieco, powiedzmy, kontrowersyjnych kolorach. Z tego miejsca wszystkich pozdrawiamy, życząc szybkiego powrotu na stare, ale jednak ukochane śmiecie.
Fair play. Nieco w cudzysłowiu. Opolski sędzia II- i III-ligowy, Mariusz S. trochę nie z własnej woli wybrał się na wycieczkę do wrocławskiej prokuratury. A trochę z własnej, na co wpływ miały, póki co, domniemane przekręty lub jak kto woli – zwyczajne sprzedawanie się pana S. My szczególnie pamiętamy 8. listopada 2003 roku i mecz z sosnowieckim Zagłębiem. Bramka w doliczonym czasie gry po akcji z kontrowersyjnego rzutu pośredniego i nie pozwolenie w tym samym momencie na wejście na boisko naszemu, wcześniej sfaulowanemu, graczowi było apogeum tego widowiska. Czy to spotkanie będzie brane pod uwagę przy procesie? Nie wiemy. Co dalej z Mariuszem S? To także jest na razie tajemnicą. Tu i ówdzie pisze się, że w chwili obecnej przebywa na wolności. Zresztą, najważniejsze, że wreszcie widać stanowcze kroki mające na celu oczyszczenie polskiego futbolu z czarnego gówna. Nie ma sensu ubierać tego w ładnie brzmiące i delikatne słowa, bowiem który arbiter z odpowiedniej listy obchodził się w należyty sposób z rodzimą piłką? Jak Kuba Bogu… Przechodzimy na własne podwórko. Bez komentarza pozostawimy słowa jednego z zawodników Chrobrego wypowiedziane w stronę kibiców – „nie myślcie, że wszyscy sprzedają…”. Również bez własnego podsumowania przypomnimy zatrzymanie byłego już działacza naszego klubu, działającego wcześniej w KGHM-ie. Nie daleko pada jabłko od jabłoni?
Gadżety. Widokówki, proporce, wpinki, szale, kalendarze, smycze, koszulki i koszuleczki… Rok 2006 pod tym względem można zaliczyć do udanych. Sporo tego zamówiliśmy, sporo tego zeszło, troszeczkę jeszcze zostało ;). Zamiary były dobre, szkoda tylko, że wykonanie części z nich pozostawia wiele do życzenia i nie ma w tym żadnej winy z naszej strony. Najwidoczniej niektórym producentom akcesoriów kibicowskich poprzewracało się w głowach od tego dobrobytu i co raz więcej osób zauważa ten smutny fakt. Zrobić jak najwięcej, jak najszybciej, efekty wszyscy widzimy. Oczywiście hitem mijającego roku były bluzy kibiców Chrobrego, nie pozostawiające już złudzeń, co do poważnego potraktowania sprawy. Te cieszyły się nad wyraz ogromnym zainteresowaniem. Skoro jednak wszyscy nosimy tego Chrobrego w sobie i… na sobie, należy udowodnić, że tak jest i że się na to zasługuje. Najbliższą przyszłość co do kolejnych pamiątek mamy już jako tako rozplanowaną. Zamiast powielania tych samych produktów, postaramy się o coś, czego jeszcze „pomarańczowo-czarne” oczy nie widziały :). Przypominamy jednocześnie, że każdy z Was może się do nas zgłaszać z pomysłami na nowe pamiątki. Projekt graficzny nie jest obowiązkowy, ale mile widziany.
Husaria, czyli napastnicy naszej drużyny, którzy są nimi tylko z pozoru. W rundzie wiosennej sezonu 05/06 wyręczał ich Henryk Cackowski, jesienią kolejnych rozgrywek – Piotr Błauciak. Fakt, że w ostatnich miesiącach ocknął się nieco Radosław Druciak, ale drugą stroną medalu jest to, że na jego 6 trafień składały się zaledwie 3 spotkania. W pozostałych nie był postrachem dla golkiperów rywali, nie wspominając już o innych graczach najbardziej wysuniętej formacji. Ogólnie – panie, daj pan spokój!
Jubileusz, czyli brzydko obchodzona ładna rocznica. W tym roku przypadał jubileusz 60-lecia MZKS-u Chrobry Głogów. Mieliśmy prawo spodziewać się jakiś atrakcji ze strony włodarzy klubu. Skończyło się na halowym turnieju ze średniej jakości obsadą (z całym szacunkiem dla rywali) i zebraniu członków klubu, na którym każdego z osobna odznaczono pamiątkowym medalem. Wszystko. A więc bez rewelacji. Oczywiście rozumiemy, że zaporą nie do przejścia były i są finanse. Przesadnie hojni nie byli sami piłkarze, którzy zgotowali nam prawdziwe piekło. Nie ma sensu się tutaj rozpisywać, bo, po prostu, żal… Podsumowując, jubileuszowy rok 2006 jest jednym z najczarniejszych w przeciągu całej historii Międzyzakładowego Klubu Sportowego. Jednym z niewielu miłych akcentów związanych z okrągłą rocznicą była okazjonalna, najdłuższa ze wszystkich pozostałych flaga, na której uwieczniono m.in. dotychczasowe herby klubowe. Powstała dzięki Waszemu wsparciu. Raz jeszcze dziękujemy.
Kadra. Piłkarskim hitem tego roku była czerwcowa impreza na niemieckich stadionach. Mecz jeden, drugi, trzeci… Polacy mistrzami świata. Ironia jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Zdecydowanie lepiej zaprezentowali się fani w biało-czerwonych barwach, a wśród nich grupka kibiców Chrobrego z zaliczającą międzypaństwowy debiut flagą. Pokaźne liczby, momentami wręcz miażdżący doping… Atmosfera, której namiastkę mieliśmy u siebie, w jednym z głogowskich barów, o co postarało się SSChG. Kilkaset osób na pewno bardzo przyjemnie wspomina tamte wieczory i towarzyszącą im zabawę. Szkoda tylko, że wyniki naszych „orłów” nie dały żadnych powodów do tego, by nieco wydłużyć piłkarskie święto, łącząc je z kolejnym dniem ;). Wszyscy pokazaliśmy, że tego typu imprezy są potrzebne i na pewno będą kontynuowane przy różnych, wymagających tego okazjach. Głogowscy kibice z dobrej strony pokazali się także na innych spotkaniach kadry. W Chorzowie kilkanaście, w stolicy Belgii kilkadziesiąt osób, co jest jednym z lepszych wyników spośród wszystkich wyjazdów za granicę. Przypomnijmy tylko rok ’95 i 50 „pomarańczowo-czarnych” w Paryżu na Francji. Może niebawem postaramy się o to, by wynik sprzed ponad 10 lat został przez nas co najmniej wyrównany…
Liczby. Te niechlubne, ale i te jak najbardziej pozytywne. Wyjazd głogowskich fanów do Częstochowy w maju w liczbie ponad 100 osób był najlepszym wynikiem, jaki udało się osiągnąć podczas odleglejszych wojaży w historii. Ponad 200 „pomarańczowo-czarnych” w Lubinie rewelacją nie jest, ale ta bariera przez 9 lat była nie do przeskoczenia. Zawodnicy Chrobrego zaś potrafili w ciągu 120 pierwszych sekund stracić… dwie bramki, w ciągu 23 minut zniwelować własne, 3-bramkowe prowadzenie do stanu remisowego, by na koniec roku zdobyć jeden punkt celnym trafieniem w… 94 minucie meczu. Można jeszcze wymienić 6 bramek nominalnego obrońcy, Piotra Błauciaka, czy też 8 spotkań pod rząd bez celnego trafienia naszych napastników.
Many many. Wieczny problem. Dług klubu to już, bagatela, ponad 500 tys zł! Doszło do tak paranormalnych sytuacji, że latem, przygotowujący się do sezonu piłkarze musieli korzystać ze zwykłej „kranówy”. To także ciągła walka o transport dla zawodników „na krechę”. Było kilka spotkań, w przypadku których to, że zostanę rozegrane wyjaśniły dosłownie ostatnie godziny… KGHM dalej ma nas wszystkich głęboko gdzieś. W tym kierunku miało się coś ruszyć po wejściu nowej osoby do zarządu w marcu. P. Trempała nie zdołał jednak obrócić swoich słów w czyny. Miasto pomaga, fakt, ale większość przeznaczanej sumy idzie na Głogowskie Obiekty Sportowe. W styczniu rozstrzygnie się kolejny konkurs ofert i po raz kolejny w propozycji, jaką zostawił poprzedni prezydent, lwią część sumy „pożre” nam GOS.
Niefart. Tutaj pragniemy wymienić tylko kilka meczowych „perełek” w wykonaniu naszych „skórokopaczy”, powstrzymując się od komentarza. Wspomniane już spotkanie z Rakowem u siebie, czyli od bohatera do frajera (miało być bez komentarza ;)), od 3:0 do 3:3. Pojedynek z rezerwami Zagłębia i mając już zwycięstwo w garści, oddajemy, co nasze – z 3:2 na 3:4. Mecz z Odrą Opole i 2:0 dla przeciwnika po… dwóch minutach od pierwszego gwizdka arbitra. Falstart z prawdziwego zdarzenia. Żałosny spektakl z Walką na własnym terenie – schodząc do szatni po pierwszych 45. minutach z jedno-bramkowym prowadzeniem, schodzimy do szatani po pełnych 90 minutach ze stratą rzędu 3 goli!
Oprawa roku 2006. Sami ją wybieraliście. Z liczbą 72 głosów zwyciężył pokaz pirotechniczny z Nowej Soli. Dziękujemy za wszystkie oddane głosy. Osobą, która wygrała drobne upominki klubowe, został młody kogucik. Gratulujemy, ze zwycięzcą skontaktujemy się za pośrednictwem adresu mailowego.
Ruchy transferowe. Na pewno nie takie z prawdziwego zdarzenia, bo na to nie pozwala świecąca pustkami kasa. W większości przypadków okazały się całkowitymi niewypałami. W tym miejscu aż się prosi, by wymienić Maćka Sobonia (po tak doświadczonym graczu powinno się wymagać dużo, dużo więcej) czy chociażby ściągniętego aż z okolic Warszawy Pawła Wojtczaka. Złego słowa nie można za to powiedzieć na Piotra Błauciaka, który odwala kawał dobrej roboty na całym boisku. Pozytywnie zaskoczył młody Grzegorz Świtała. Szans otrzymał niewiele, ale każdą wykorzystał w sposób należyty. Pozostali – poniżej średniej krajowej.
Stowarzyszenie. Po I Walnym Zebraniu rozkręciło się na dobre i ma już za sobą pierwsze pozytywne akcje. W kwietniu ufundowało okazjonalną flagę skierowaną do Papieża Polaka – Jana Pawła II. Ta zostały poświęcona podczas jednej z mszy św., i towarzyszyła głogowianom w uroczystych obchodach pierwszej rocznicy śmierci Karola Wojtyły. O zorganizowaniu wspólnych spotkań przy okazji meczów Polaków na MŚ, które zakończyły się sporym sukcesem, pisaliśmy. Teraz przypomnimy, że dochód z wejściówek na te imprezy przeznaczony został na zakup piłek i, wraz z klubowymi pamiątkami, wręczono je dzieciom z Domu Samotnej Matki. SSChG walczyło także, by z anteny Radia Elka nie zniknęły relacje „LIVE” ze spotkań wyjazdowych naszej drużyny, by głogowskie sekcje sportu ponownie były zrzeszone pod jednymi, pomarańczowo-czarnymi barwami, reagowało na to, co dzieje się w drużynie i starało się, aby w remoncie stadionu uwzględniono instalację sztucznego oświetlenia, przedstawiając prezesowi GOS-u i naszemu klubowi konkretne możliwości pozyskania na to środków pieniężnych oraz kosztorys późniejszego korzystania z jupiterów. Jak wiemy, nie do końca wszystkie prośby, apele spotykały się z urzeczywistnieniem. Sztucznego światła na stadionie nie będzie, na pocieszenie zostaną zamontowane jedynie podesty pod maszty. Piłkarze nożni i ręczni w dalszym ciągu będą stanowiły dwa oddzielne kluby (krzyż na drogę…). Transmisje spotkań piłkarskich z „Elki” nie zniknęły, ale nie są też prowadzone w takiej formie, jakiej byśmy sobie życzyli, i w jakiej przeprowadzane były w ubiegłych sezonach.
Trenerzy. Było ich dwóch. Pierwszy, Romuald Kujawa, wyleciał po jednym ze zremisowanych spotkań. Wcześniej sam zarzekał się, że jeśli jego drużyna nie wygra, odejdzie. Jeśli mamy być szczerzy, nie płakaliśmy z tego powodu. Jeśli mamy być szczerzy aż do bólu – była to jak najbardziej radosna wieść. Relacje na linii trener-kibice były, delikatnie ujmując, niekorzystne. W stronę Kujawy często leciały różne epitety, wywierające na nim presję odejścia. Ponoć on sam nie pozostał dłużny i podczas sierpniowego pojedynku ze Stilonem, wyciągnął w stronę sektora najzagorzalszych fanów… środkowy palec. Mimo wszystko życzyliśmy i nadal życzymy szkoleniowcowi powodzenia w dalszej karierze. Jego następcą został Wojciech Drożdż, którego wcześniejsze dokonania budziły jakieś obawy. Czasu miał niewiele, cudów nie zdziałał, bo zrobić tego po prostu się nie da. Czy wykorzystał bądź zaprzepaścił swoją szansę? Naszym zdaniem w tej chwili nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Dostał kolejną, i dobrze, niech się wykaże. Ma na to sporo czasu. Można nieustannie zmieniać rękawiczki, szukając tej odpowiedniej, fakt. Zanim jednak się znajdzie tę jedyną, może już być za późno… A nasza sytuacja jest taka, że wszelkie ryzykowne manewry należy ograniczać do minimum. Powodzenia trenerze!
Ultras. Od dłuższego czasu ta dziedzina wychodzi nam dobrze. Ogólnopolski miesięcznik o tematyce kibicowskiej, „To My Kibice”, na początku roku na swoich łamach zaprezentował ranking polskich ekip pod tym względem. Chrobry uplasował się w nim na… 17. pozycji! Ktoś może powiedzieć, że są to jedynie poglądy kilku osób, których nie należy brać na poważnie. Być może. Niemniej jednak miło się czyta pozytywne opinie skierowane w naszą stronę, a sam fakt bycia docenionym buduje. Po raz pierwszy od kilku dobrych lat „młyn” przeniesiony został pod zadaszenie, po raz pierwszy w historii to otoczenie wykorzystano do celów danej choreografii. Opierano się na nowych elementach, kombinowano i jakoś to wychodziło. Nie zaszkodzi także troszeczkę statystyk, a więc: w roku 2006 odpalono blisko 40 różnej maści środków pirotechnicznych (race, świece oraz stroboskopy). Liczba, w obliczu wcześniejszych sezonów, nie powala. Nie jest to bynajmniej popieranie odgórnego zakazu używania piro w Polsce ;). Po prostu, postanowiono na jakiś czas odbiec od tego schematu, ale co widać chociażby po wynikach naszych sond, pirotechnika zawsze będzie wiodła prym, więc w niedalekiej przyszłości ponownie zagości jej więcej na poszczególnych widowiskach.
Wita Stwosza. Jest taki kawałek muzyczny, w którym słyszymy: „Wita Stwosza rozje***a, Chrobry Głogów szaleje”, który zresztą można ściągnąć z naszej strony. Tak się składa, że stadion umiejscowiony przy tejże ulicy jest r… ozebrany na części. Przyczynili się do tego nie kibice, a robotnicy firmy „Mitex”, która wygrała przetarg na remont (póki co wygląda to na budowę od początku) obiektów sportowych w Głogowie. Wygrała po sporych i nieco śmiesznych perypetiach. Jak to w Polsce, wszystko ciągnęło się miesiącami. Miało się rozpocząć w marcu, zaczęło w październiku. Najpierw „wygrał” „Budimex”, bowiem dopatrzono się jakiś uchybień w umowie „Mitexu”. Przedstawiciele „Mitexu” złożyli jednak odwołanie, „Budimex” zrezygnował całkowicie, więc wzrok zwrócono w kierunku tej pierwszej. Co mamy, a w zasadzie co mieć będziemy? 3 nowe płyty boiskowe, nie robiące wrażenia oświetlenie na tych treningowych, nowe, ale uszczuplone trybuny i bieżnię, która jeszcze bardziej zmniejszy komfort oglądania widowisk sportowych. To tak w skrócie. Wszystko za ponad 10 mln zł. Naszym zdaniem pieniądze wyrzucone w błoto, ale co zrobić jak mieszkańcy miasta nie mają nic do powiedzenia w tej sprawie, a pewni ludzi tylko przytakują głową na podrzucone pomysły.
Zakazy. Jeśli chodzi o stosunek, relacje głogowskiej policji do kibiców Chrobrego, te ostatnimi czasy jako tako się uspokoiły. Nie mogą tego samego powiedzieć fani drużyn przeciwnych. Jadący do Głogowa Stilon, po perypetiach z autokarem u siebie w mieście – ze sporym opóźnieniem, został zatrzymany w okolicach Huty i tablicy z napisem „Głogów” już nie przekroczył, bo zrobić tego nie mógł. Powód – zbyt późny termin przyjazdu (na stadionie trwał jeszcze mecz). Kibice GKS-u Jastrzębie na sam teren obiektu dojechać dojechali, ale zgody na wejście do wyznaczonego sektora nie otrzymali. Zostali sprawdzeni alkomatem, wynik satysfakcjonował głogowsko-legnicko-wrocławską policję, więc scenariusz mógł być tylko jeden. Jeśli chodzi o nas – najbardziej bolał zakaz dla gości, jaki obowiązywał i cały czas obowiązuje na stadionie GKS-u Katowice. Przeciwnik nietuzinkowy, wyjazd z namiastką przynajmniej II-ligowej atmosfery… Kiedy już wydawało się, że wejdziemy tam w identyczny sposób jak fani z Gorzowa i Częstochowy, jak grom z jasnego z nieba spadł kolejny zakaz. Tym razem całkowite zamknięcie obiektu przy Bukowej, co uniemożliwiło wszelkie manewry. Łatwego życia nie mają również ultrasi. Cała kibicowska Polska walczy z zakazami używania pirotechniki i finansowymi karami wynikającymi z ich łamania, odpalając jej dwa razy więcej niż dotychczas oraz wywieszając odpowiednie płótna. My, choć takowego transparentu nie wykorzystaliśmy, w pełni popieramy całą resztę. Środki pirotechniczne jak były na głogowskim stadionie, tak dalej będą. Nikt i nic temu nie przeszkodzi.