20 LAT MINĘŁO…

Swój pierwszy wyjazd na Chrobrego zaliczył 18 września 1994 roku, czyli dokładnie dwadzieścia lat temu. Zna go w zasadzie każdy bywalec stadionu. Wyjazdy i mecze domowe liczone w setkach, prowadzenie dopingu, wiele ciekawych przeżyć związanych z Chrobrym. Nie będziemy przedłużać w nieskończoność – zapraszamy do zapoznania się ze wspomnieniami K.

Na początek chciałbym Ci pogratulować tylu lat poświęconych Chrobremu i tak bogatej kariery na kibicowskim szlaku.
– Nie dziękuję. Podziękuję jak będę miał za sobą ostatni wyjazd i przejdę na kibicowską emeryturę hehe. A czy to kiedyś nastąpi…?

Jak to się wszystko zaczęło?
– Pozwól, że na początku posłużę się po części tekstem jednego z polskich hip-hopowców, który mówi o swojej miłości do rapu. Ja powiem o miłości do ChG. Jak zaczynałem, nie wiedziałem ile włożę w to pracy, serca, potu, dni, a czasem krwi na wyjazdach. Mija dwudziesty rok, a ja ciągle w głowie słyszę głos Jedziesz z tym! Nigdy dość! Pierdolony nektar szczęścia!

A zaczęło się od tego, gdy w wieku 15 lat wraz z kolegami z bloku, na jednym z przystanków autobusowych, przeczytaliśmy notkę nawołującą do wyjazdu na mecz Chrobrego ze Śląskiem do Wrocławia. I choć wcześniej nie bywałem na meczach Chrobrego, krótka rozmowa i decyzja… Jedziemy? Jedziemy! Dziś wiem, że ten wyjazd zmienił całe moje życie. Od 18 września 1994 roku wszystko kręciło się tylko wokół Chrobrego. Wyjazdy, spotkania, ustawianie się na przejeżdżających kibiców na dworcu PKP w Głogowie.

Pociągowy wyjazd w 100 osób do Wrocławia (niedziela, 18.09.1994). Od tego zaczęła się wielka przygoda z Chrobrym...
Pociągowy wyjazd w 100 osób do Wrocławia (niedziela, 18.09.1994). Od tego zaczęła się wielka przygoda z Chrobrym…

Lata 94-95. Zaliczam kilka wyjazdów, poznaję osoby jeżdżące na mecze. Następne lata to zaliczenie kolejnych wyjazdów, w tym przez ponad 2 sezony nie opuściłem żadnego z nich. W tych latach powoli my młodsi kibice przejmujemy rządy na Chrobrym i trzon naszej ekipy stanowią chłopaki z mojego osiedla Kopernik. Grupa Invaders (Najeźdźcy). By pojechać na wyjazd trzeba było oszukać rodziców lub uciec z domu. Zrywamy zgodę ze Stilonem. Umacnia się nasza zgoda z kibicami Widzewa Łódź. Zgodę mamy również z MOTO Jelczem Oława, KKS Kalisz i Petrochemią Płock. Ja osobiście najlepszy kontakt miałem z kibicami Widzewa. Odwiedzaliśmy się nie tylko podczas meczów. Spotykaliśmy się prywatnie czy spędzaliśmy razem wakacje. Oczywiście muszę teraz pozdrowić moich braci z Łodzi, braci Ł. – Marcina i Tomka. Trzymajcie się! Jestem z Wami! ŚP. Rysiu spoczywaj w spokoju! (A do gościa J….. – zginiesz wszędzie konfidencie! )

Kibicowanie w tamtych latach wyglądało całkiem inaczej niż dziś. Większość wyjazdów pociągami bez biletów, bez obstawy psów. Nie będę opisywał tu wyjazdów, bo prawie na każdym wyjeździe coś się działo. Czas zrobił swoje i nie pamiętam wszystkich szczegółów. Z takich najważniejszych wyjazdów był na pewno wyjazd do Koszalina na mecz z Gwardią. Ciśnienie było duże, bo wiedzieliśmy, że kibice Gwardii mocno się na nas mobilizują. Jedziemy autobusem gotowi na to, że na wejściu będzie zadyma, jednak kilkadziesiąt km przed Koszalinem policja każe zjechać nam na parking i informuje, że na mecz nie dojedziemy. Już wtedy zaliczałem wszystkie wyjazdy, więc musiałem być na tym meczu. Gdy wszyscy załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne, ja zacząłem biec w las i zanim psy się spostrzegły, było już za daleko żeby za mną gonić. Przez las wyszedłem na ulicę i na stopa dojechałem pod stadion Gwardii. Po wejściu na stadion spotkałem się z kibicem Widzewa, z którym byłem wcześniej umówiony. Przebywał on w JW niedaleko Koszalina. Poprosiłem jednego z kibiców Gwardii, by poszedł do młyna i powiedział, że jestem z Chrobrego i chce z nimi porozmawiać, chcąc wyjaśnić im powód naszej nieobecności w sektorze. Kibice Gwardii nie byli jednak rozmowni i kazali nam opuścić stadion. Po kilku minutach wchodzimy jeszcze raz na stadion i rozmawiamy z innymi kibicami o problemach przy wjeździe do Koszalina. Byli to kibice zaprzyjaźnionych z Gwardią Górnika Wałbrzych oraz Arki Gdynia. Do Głogowa wracamy (razem z kibicem Widzewa) autobusem z piłkarzami.

Stary graf na jednym z głogowskich bloków...
Stary graf na jednym z głogowskich bloków…

Wyjątkowym wyjazdem był również wyjazd do Brzegu Dolnego, gdzie przyszło jechać po kilkudziesięciu nieopuszczonych wyjazdach. Dzień wcześniej przyjechał do Głogowa fan Petrochemii Płock i do późnych godzin nocnych umacnialiśmy naszą zgodę napojami wysokoprocentowymi. Wyjazd był zaplanowany pociągiem. Gdy obudziłem się rano z bardzo dużym bólem głowy okazało się, że zaspałem i pociąg odjechał jakąś godzinę wcześniej. Szybko wychodzę z łóżka chwiejąc się i lecę do drzwi, a tu pierwsza przeszkoda… mój ojciec, który stwierdził, że jestem jeszcze pijany i nigdzie nie jade. Po krótkiej „rozmowie” wychodzę z domu i lecę złapać stopa. Stopem udaje się dotrzeć do Lubina, potem do Ścinawy. Na dworcu w Ścinawie pani informuje mnie, że pociąg do Brzegu Dolnego jedzie z następnej wioski. Nie udaje się złapać stopa, więc do następnej wioski (kilka km) biegnę śpiewając sobie… „Oto jest dzień, oto jest dzień…” Gdy docieram na stadion jest przerwa. Przechodzę obok sektora Rokity i gdy już wchodzę do naszego mówię do chłopaków „biegniemy na nich?”. Po chwili biegniemy bieżnią w kierunku kibiców Rokity. I kolejny wyjazd zaliczony… Wyjazdy, o których jeszcze muszę wspomnieć to wyjazd pociągiem na Pogoń Szczecin, gdzie zameldowało się nas w sektorze 11 os. oraz wyjazd na Lechię Gdańsk, gdzie my młodzi kibice Chrobrego pokazaliśmy naszym „starym” na czym polega „bycie kibicem”. Opis meczu Lechia Gdańsk – Chrobry w relacji kibiców z Gdańska. Przedruk z gazetki fanów Lechii Gdańsk „LECHISTA” z 1996 roku.

Kibice Chrobrego byli jedynymi z nielicznych jesienią, na których przyjazd mogliśmy liczyć. I nie zawiedliśmy się. Zjawili się w Gdańsku już o piątej rano, czym niezmiernie zadziwili ich nas oczekujących, a jeszcze bardziej tych, którzy pochrapywali w łóżkach. „Na oko” w pociągu było ich kilkunastu. Przyjechali odważnie – w barwach, bez psiarni. Zaatakowało ich kilku naszych i to wystarczyło, by wzbudzić w nich przerażenie(…) (…)Pojechali dalej do Gdyni, gdzie, jak później wyszło na jaw, ludzie ze starej gwardii Chrobrego w sile kilkunastu osób, dotychczas ukryci w pociągu, stwierdzili, że nie mają już ochoty oglądać meczu i… wrócili do Głogowa pierwszym pociągiem. Komentarz niepotrzebny. Poranne powitanie więc to jeden szal zdobyty i kilka szyb wybitych w wagonie.
Na pozostałych w Gdańsku fanatyków pomarańczowo-czarnych oczekiwaliśmy przed stadionem- jednak się nie doczekaliśmy, gdyż zjawili się w 11 osób później. Nasza nieprzemyślana próba zerwania im flagi nie wyszła, późniejsze plany też, bo głogowianie zostali zabrani autokarem przez swoich piłkarzy. Ogólnie jednak po Chrobrym, a właściwie po tych 11 młodych, którzy przyjechali do nas i potem dotarli na stadion pozostało nam pozytywne wrażenie. Pokazali swojej starej gwardii, jak ma się zachować prawdziwy kibic.

Dyskobolia Grodzisk Wlkp. - Chrobry Głogów (25.06.1997)
Dyskobolia Grodzisk Wlkp. – Chrobry Głogów (25.06.1997)

Dużo się wtedy działo, a przez Głogów żadna ekipa nie mogła przejechać spokojnie. Najczęściej ustawialiśmy się na kibiców Zagłębia Lubin, Miedzi Legnica czy ekip, które jechały wspomagać ZL – Arka Gdynia, która straciła swego czasu dużo szali czy Zawisza Bydgoszcz…

Czy zdarzyło się, że ucierpiałeś podczas któregoś z wyjazdów?
– Z wyjazdów, gdzie dość mocno ucierpiałem był wyjazd do Poznania na Wartę. Już po meczu, gdy szliśmy do pociągu, zauważyliśmy, że w tym samym przedziale podróżuje duża grupa młodych ludzi wyglądających na kibiców. Po kilku minutach znajdujemy i kroimy im kilka szalików Gwardii Koszalin, udającej się do Legnicy na mecz z Miedzią. Po chwili zaczyna się awantura w pociągu z kibicami Gwardii. Po rozmowie ruszamy dalej, a awanturę mamy dokończyć w Lesznie. Gdy jednak pociąg tam staje, kibice z Koszalina uzbrajają się w kamienie, przez co musimy się wycofać. Następnie udaje się do szpitala, gdzie muszą mi założyć kilka szwów na rozcięte czoło.

Kilka chwil po "rozmowie" z Gwardią Koszalin...
Kilka chwil po „rozmowie” z Gwardią Koszalin…

Prowadzenie dopingu również nie jest Ci obce…
– Prowadzenie dopingu to na pewno ciężki kawałek chleba, choć mam talent do wymyślania tekstów przyśpiewek i kilka z nich na zawsze już wpisało się w nasz śpiewnik. Wiadomo, bywają dni lepsze i gorsze, jeśli chodzi o dopingujących kibiców, jak i samego prowadzącego. Ale w tym rola dobrego prowadzącego, by znaleźć w sobie tyle siły i energii, by pociągnąć i zmobilizować wszystkich do głośnego dopingu i dobrej zabawy w sektorze.

Jak wspominasz te 20 lat na kibicowskim szlaku?
– Przez te 20 lat poznałem tysiące ludzi, którzy przewinęli się przez stadion w Głogowie czy jeździli na wyjazdy. Poznałem też setki osób z innych miast, z którymi spotykałem się na kibicowskim szlaku. Bywały lata, że i ja znikałem z życia kibicowskiego na Chrobrym na dłuższy czy krótszy czas z różnych powodów (wojsko, praca w delegacji, rodzina), ale powiem tyle… może Chrobry to nie wszystko, ale wszystko bez Chrobrego to chuj!
Przez swoją kadencję sam zrobiłem dwie flagi. Sam zaprojektowałem, sam wycinałem każdą literkę, jedynie krawcowa je przyszywała. Jedna z flag to „Nieliczni, którzy przetrwali, od wielu lat zawsze z Wami”. Druga to duża flaga z napisem Chrobry Głogów z herbem po środku. Niestety, tę flagę straciłem na rzecz kibiców Ostrovii Ostrów, wracając w dwie osoby z meczu Widzewa w Łodzi. To moja największa porażka. Sukcesów na pewno było więcej, bo przez lata udało nam się zdobyć kilka flag innych drużyn, m.in. Miedzi Legnica, Promienia Żary, Lechii Dzierżoniów, Falubazu i innych.

Stilon Gorzów - Chrobry Głogów
Stilon Gorzów – Chrobry Głogów

Ile wyjazdów udało Ci się zaliczyć przez te 20 lat?
– Szczerze to nie wiem. Było kilka sezonów, w których nie opuściłem wyjazdu. Myślę, że spokojnie ponad 200 na Chrobrego. Do tego mecze zgodowiczów u siebie i na wyjazdach oraz wyprawy na mecze reprezentacji Polski za granicę: Irlandia Północna, Czechy, Słowacja, Słowenia, Litwa, Belgia, Niemcy, Hiszpania oraz kilkadziesiąt wyjazdów na mecze reprezentacji rozgrywane w Polsce.

Jak udaje Ci się połączyć bycie kibicem z życiem rodzinnym, z pracą?
Jeśli chodzi o pracę to w soboty, kiedy to głównie rozgrywane są mecze, nie muszę iść do pracy, a jeśli wyjazd wypada w tygodniu, biorę dzień urlopu i tyle. Co to rodziny, to nie jest tak łatwo jak z pracą hehe, ale jakoś sobie radzę…mam wyrozumiałą małżonkę, z którą jestem już ponad 17 lat, więc prawie tyle co z Chrobrym. Jak jadę na wyjazd, a Ewcia jest w pracy trzeba uśmiechnąć się do kogoś z rodziny, by zajął się 4-latnią córką, syn ma już 12 lat, więc jakoś sobie radzi i nie trzeba go tak pilnować. Miłość do Chrobrego jest tak wielka jak miłość do swojej rodziny, więc zawsze trzeba znaleźć dla niej czas, dlatego w tygodniu sporo poświęcam go rodzinie…bo soboty często spędzam poza domem.

Sektor "Y"
Dwie miłości – młyn i 4-letnia córka

Za nami derby z Zagłębiem. Jak będziesz je wspominał?
– Co do meczu z Zagłębiem – na pewno na długo pozostanie bardzo pozytywne wrażenie. Grając latami na niższych szczeblach rozgrywkowych brakowało takiego meczu, który wywołuje wśród kibiców takie zainteresowanie. Oczywiście był wyjazd do Legnicy, gdzie wybraliśmy się w sile ponad 700 osób. Był mecz PP u siebie z Lechem Poznań, jak zaczynałem były mecze z Wisłą Kraków, Lechią Gdańsk, Pogonią Szczecin czy Śląskiem Wrocław. Brakowało jednak jednego meczu z odwiecznym wrogiem, z którym spotykaliśmy się przez lata w innych sytuacjach. Co do naszej frekwencji, nie miałem obaw. Już kilka miesięcy temu mówiłem, że atmosfera sama się zrobi ze względu na przeciwnika i jeśli dostaniemy sektor za bramką, będziemy w stanie pojechać w 1500-2000 osób. Ograniczenie biletów sprawiło, że pojechaliśmy w 1100 osób wraz ze Stilonem, co jest i tak bardzo dobrą liczbą.
Były obawy jak wypadniemy wokalnie. Wiadomo, kilkadziesiąt osób zaliczało swój pierwszy wyjazd na Chrobrego, jednak jak się szybko okazało na sektorze, te obawy były błędne. Stworzyliśmy tego dnia niesamowitą atmosferę, której zapewne nie tylko ja nie zapomnę do końca życia. Wszyscy śpiewali, wszyscy klaskali, bawili się. Tego dnia nie liczył się wynik. Wszyscy dali z siebie wszystko! Prowadzenie dopingu jest naprawdę ciężkie i czasem spoglądam na tablicę z zegarem, by zobaczyć, ile minut jeszcze zostało do zakończenia 1 połowy czy całego spotkania. Tego dnia była taka atmosfera, że ani razu nie spojrzałem na zegar i nie wiem kiedy zakończyła się pierwsza połowa. Po przerwie energii nikomu nie brakowało, a o tym, że jest już koniec meczu dowiedziałem się po tym, jak ktoś powiedział mi, by zaśpiewać coś piłkarzom, bo są już pod naszym sektorem. Wypada mi tylko podziękować wszystkim, którzy wybrali się na ten mecz i dali z siebie 110%. Podziękowania dla kibiców Stilonu za tak liczną obecność na tym meczu!

Mecz Wisła Kraków - Widzew (4 kibiców Chrobrego)
Mecz Wisła Kraków – Widzew (4 kibiców Chrobrego)

Kończąc już chciałbym od Was tylko jednego… Po przeczytaniu do końca tego artykułu, poświęćcie 10 minut, wyłącznie komputer, zapomnijcie o innych sprawach. Przez te 10 minut wróćcie myślami do meczów Chrobrego, do tej atmosfery jaka była w Lubinie i do innych meczów rozgrywanych w Głogowie czy na wyjazdach. Zastanówcie się czym tak naprawdę jest dla Was Chrobry. Czy jako kibice Chrobrego nie możecie dać czegoś więcej od siebie? Przychodźmy na nasz stadion zawsze, bez względu na to kim jest przeciwnik. Zasiadajcie w sektorze „Y” i wspierajcie naszych piłkarzy! Zróbcie wszystko, by jak najczęściej pojawiać się na meczach wyjazdowych, nie tylko tych najbliższych.

Nie siedźcie w domu śledząc wynik w Internecie! Wiadomo, każdy kibic jest inny:
– jeden twierdzi, że jest kibicem, bo śledzi na bieżąco wyniki i tabele w necie,
– drugi kupuje najnowsze gadżety Chrobrego,
– trzeci zrobi sobie tatuaż Chrobrego i przyjdzie czasem na mecz, czy pojedzie na wyjazd,
– jeszcze inny zrobi wszystko, by być na każdym wyjeździe Chrobrego!

Ode mnie: POWIEDZ MI ILE MASZ WYJAZDÓW, POWIEM CI JAKIM JESTEŚ KIBICEM.
Pozdrawiam i do zobaczenia na meczach Chrobrego. W sobotę widzimy się na wyjeździe do Wrocławia. Jedziemy wspierać naszych braci ze Stilonu Gorzów, a w niedzielę wszyscy widzimy się na stadionie przy Wita Stwosza na meczu ze Stomilem. W sektorze „Y”. Dziś ostatni dzień zapisów na wyjazd do Wrocławia (godz. 16-21). Wszyscy na Stilon!

PS. może nie wszyscy, bo ja mam zakaz stadionowy, hehe (na mecze Chrobrego rozgrywane w Głogowie).

K. w swoim żywiole!
K. w swoim żywiole!