Choć piłkarze Chrobrego Głogów pokonali nowosolski Dozamet różnicą dwóch bramek i jest to wygrana jak najbardziej zasłużona, to jednak sam mecz nie był dla nich łatwiejszą przeprawą. Dopiero pierwsza bramka, która padła na dziesięć minut przed końcem pozwoliła z większą swobodą poruszać się po boisku. Cieszy to, że drużyna przesądza o wygranej w samej końcówce, od pierwszej minuty rywalizując w niezmienionym składzie, bo meczowe ostatki przeważnie nie były naszą stroną. Z kolei na uwagę zasługuje fakt życiowego debiutu na poziomie trzeciej ligi Bartosza Machaja, brata starszego Mateusza. 17-latek już w doliczonym czasie gry zmienił Arkadiusza Waszkowiaka i choć było to raptem kilkadziesiąt sekund, to spędzony na murawie czas musiał być dla niego szczególny.
Pierwsza połowa nie należała do takich, nad którymi można by się pisemnie rozwodzić w nieskończoność. Na podstawie tylko tej części gry w zasadzie trudno wskazać drużynę, która śmielej zaznaczyła swoją przewagę. Mało strzeleckich sytuacji, za to sporo niedokładnych podań. W 20 minucie groźnie było po wrzutce Wojciecha Juraka. Wówczas interweniować musiał Łukasz Zaremba, który dosłownie sprzed nosa wygarnął futbolówkę Adamowi Pojnarowi. Poważniejsza odpowiedź gości miała miejsce w 34 minucie. Na lewej flance uwolnił się Oleksy, zagrał w pole karne do Arka Waszkowiaka, ten z kolei odegrał w bok do Krzysztofa Molki, po czym pomocnik pomarańczowo-czarnych, już upadając, trafił w słupek. Próby zaskoczenia z dystansu Piotra Łobody, m.in. w wykonaniu Waszkowiaka, Mateusza Machaja czy Michała Michalca, były mało udane, a będący w doskonałej sytuacji Molka, mając przed sobą tylko goalkepera i opadającą piłkę, chyba trochę spanikował, w efekcie czego bardziej odgrywał do boku, choć i temu wiele zabrakło do ideału.
Głogowianie zaczęli się rozkręcać dopiero po upływie kwadransa kolejnej połówki. Sygnał ku temu dał w 67 minucie Michalec. Defensor MZKS-u był dokładnie tam, gdzie być powinien, z kolei Mateusz Niedźwiedź dośrodkowywał z rzutu wolnego dokładnie tak, jak to miał zrobić i… no i nic. Niepilnowany Michalec z kilku tylko metrów spudłował. Ten sam zawodnik chybił z główki 120 sekund później, a przerywnikiem obu sytuacji był strzał Mateusza Hałambca zza pola karnego, niestety, minimalnie niecelny. Wreszcie nadeszła 79 minuta. Zaczęło się od Machaja i próby posłania gały bliżej bramki. Po odbiciu się od jednego z rywali, piłka trafiła do Niedźwiedzia, który powielił próbę partnera z linii pomocy. Mniej więcej na 11 metrze bez opieki pozostał Łukasz Ochmański, a że futbolówka była adresowana dokładnie do niego, napastnik Chrobrego nie miał problemów z uzyskaniem prowadzenia. Radość podopiecznych Jarosława Wielgusa była wielka, bo i nastąpiła wielka ulga. Gol padł już po zejściu Remigiusza Smolina. Były reprezentant pomarańczowo-czarnych barw dopóki był na boisku, dopóty sprawiał naszym sporo kłopotów. Po stracie, gospodarze zaczęli grać odważniej, co naturalnie jeszcze bardziej ułatwiło poczynania głogowianom. Ostatnie 10 minut to szanse Pawła Woźniaka i Mateusza Herbusia. Uderzenie pierwszego na raty zastopował Łoboda, strzał drugiego z ostrzejszego kąta, po samodzielnym rajdzie i wjeździe z pole karne, okazał się nieskuteczny. Swojej nie zaprzepaścił za to Molka. Po wrzutce z rzutu rożnego w wykonaniu Machaja doszło do małego zamieszania tuż przy bliższym słupku. Był tam młody pomocnik MZKS-u, który wykazał więcej przytomności od rywali, tym samym podwyższając na 2:0. Jeszcze w doliczonym czasie gry szczęście nie dopisało Machajowi. Mateusz po podaniu od Macieja Kononowicza z kilkunastu metrów przestrzelił i aż sam złapał się za głowę.