Dziś środa, więc standardowo już oddajemy do Waszej dyspozycji kolejny odcinek felietonu z serii „Głos Kibola”. Co tym razem ciekawego opisał w swojej publikacji B.? Zapraszamy do lektury!
Często narzekamy na jej poziom. Piłkarsko to raczej nie jest to Premier League. Jednak, gdy przyjdzie nam czekać na ligę kilka miesięcy zaczynamy za nią tęsknić. Taka jest właśnie nasza rodzima piłeczka. Niby nie ma na co patrzeć, ale co tydzień ciągnie człowieka na stadion. Chrobry wraca „na salony” – rundę wiosenną czas zacząć! Cóż, nie będę oryginalny i powiem, że wszystko „wyjaśni się w praniu”. W sparingach wyglądało to średnio, choć przyznać trzeba, że przeciwnicy byli bardzo wymagający. Czołówka ekstraklasy czy I ligi w meczach kontrolnych okazywała się poza naszym zasięgiem. Jednak, tylko silni przeciwnicy mogą podnieść poziom drużyny. Wydaj się, że tak będzie w naszym przypadku. Kadra drużyny także wygląda bardzo obiecująco. Jednak to boisko zweryfikuje aspiracje drużyny. Choć jak do tej pory, dalej nikt tak naprawdę nie powiadomił Kibiców, o co gra Chrobry w tym sezonie. Wprawdzie spoglądając na tabelę widzimy sam szczyt, wprawdzie 5 punktów przewagi nad trzecią Bytovią, wprawdzie kilku nowych zawodników w drużynie i jak mówi się w kuluarach skład mocniejszy niż na jesień. Ciągle jednak brakuje odwagi i profesjonalizmu na określenie celu – w naszym przypadku jest on oczywisty, i nie zrozumiałym jest dla mnie, że nikt nie chce tego głośno powiedzieć. Pisałem o tym już wielokrotnie, więc już chyba wystarczy. Tematu poruszać już nie będę, ale na koniec warto przytoczyć słowa prezesa Zagłębia Sosnowiec, „chcemy awansować. Jeśli uda nam się awansować, będziemy zmuszeni zwiększyć budżet, ale sam awans to nie wszystko – podniesienie poziomu sportowego w pierwszej kolejności”. Przypomnę tylko, że Zagłębie Sosnowiec zajmuje 6 miejsce w tabeli ze stratą 10 punktów do Chrobrego.
P.S. ptaszki ćwierkają, że na kilka dni przed rozpoczęciem ligi sprawa ewentualnego awansu stoi pod dużym znakiem zapytania. Dlaczego? Otóż nie udało się zakontraktować dwóch młodzieniaszków z Widzewa. Widzew brzmi poważnie – cała reszta już niestety Nie! Klub z Łodzi w rozmowach na temat ewentualnego przybycia zawodników od samego początku traktował nas jak mały prowincjonalny klubik, który zgodzi się na wszystko. Zapisy kontraktowe były tak absurdalne, że nie warto nawet o tym pisać. Dobrze się stało, że dyrektor Bożek w porę pogonił pseudo biznesmenów działających w imieniu zawodników. Mamy nadzieję, że ludzie, którzy opowiadają o ogromnym osłabieniu związanym z brakiem tych chłopców po prostu sobie żartują. I w takich kategoriach całą tą sprawę będziemy traktować. Jako mały żarcik przed sezonem!
No to zaczynamy. Karuzela rozkręca się na nowo. „Wyjazd to rzecz święta” brzmi stara maksyma kibicowska. Po kilku miesiącach zimowej posuchy jedziemy na Chrobrego! Gdy wraca się pamięcią do przeszłości, zawsze najmilej wspomina się wyjazdy. Wspólne wojaże po Polsce. Przejechane tysiące kilometrów i związane z tym przygody. Czasem było Śmieszno a czasem trochu Straszno. Ale zawsze z niecierpliwością czekało się na kolejny wyjazd i podbój kolejnego miasta. Po kilku latach na Chrobrym, jest, co opowiadać. Zawsze na początku jest tak samo. Człowiek liczy każdą podróż, opisuje każdy z nich. Potem, gdy licznik wybija 50, 60, 70 wyjazd traci się rachubę. Wyjazdów do Legnicy, Nowej Soli, Polkowic czy Zielonej Góry nie sposób spamiętać. Były ich dziesiątki i każdy podobny do siebie. Esencją wyjazdów są podróże najdalsze, integrujące towarzystwo oraz tzw. „egzotyczne”, które zdarzają się raz na kilka lat. W moim przypadku jest oczywiście podobnie. Wspominając wyjazdy do Legnicy czy Zielonej Góry trudno rozróżnić sezon, w którym odbywał się dany mecz. Pamięta się oczywiście „ścieżki zdrowia” organizowane przez legnicką prewencję po meczach z Miedzią. Pamięta się „ganianki” z kibicami Falubazu, kiedy udało się części chłopaków odłączyć od grupy idącej na stadion Zielonej Góry. Poza tym wszystko zawsze identyczne. Jednak, gdy na myśl przychodzą te wyjazdy najdalsze i te najdziwniejsze, mogę opowiadać je w szczegółach. Jak wyjazd do Namysłowa w 97 roku, kiedy na zbiórce pod „Mechanikiem” zostawiliśmy plecak ze zdobywczymi flagami Varty Namysłów, który „skroiliśmy” rundę wcześniej, który nie udało się już odzyskać. Jak podróż do Polic, na którym, to pozbyliśmy się swojej flagi na rzecz kibiców Pogoni Szczecin. Nie zapomina się takich wyjazdów jak w 8 osób pociągiem do Myszkowa, jak w 2 pociągiem na Amice II Wronki. Wyjazdy na Szombierki Bytom, MK Katowice czy Naprzód Rydułtowy – drużyny, o których istnieniu młodsi kibice Chrobrego nawet chyba nie słyszeli. Oczywiście, nie sposób zapomnieć wyjazdu na Wisłę Kraków, Pogoń Szczecin, Lechię Gdańsk czy też Zawiszę Bydgoszcz i związanego z tym klimatu, jaki towarzyszy takiemu wyjazdowi. Adrenalina, podniecenie o ogromna dumna z bycia kibicem Chrobrego zasiadającym na sektorze gości, w miejscu gdzie nie wszyscy swego czasu odważyli się przyjechać.
Zarówno w Krakowie, Szczecinie na Lechii i Zawiszy było nas od kilku do kilkunastu osób. Zawsze jednak jechaliśmy bez obstawy, zawsze w barwach. Bywało różnie, ale każdy z tych wyjazdów wyrabiał charakter, pokazywał osobowość. Po wyjeździe do Gdańska wykruszyło się kilku wydawałoby się ważnych chłopaków, ale ci, którzy pozostali na „sektorze” udowodnili, że można na nich liczyć. Mecz na Lechii odbył się we wrześniu 1996 roku, a więc prawie 18 lat temu. Do dzisiaj większość z tych chłopaków, którzy w Gdańsku „zachowali się jak trzeba” możecie zobaczyć na naszym sektorze.
Wyjazd do Kluczborka już w najbliższą sobotę 8 marca. Zbiórka pod halą widowisko-sportową o godzinie 10:00. Cena wyjazdu 45 zł. Jeżeli nie wpisaliście się jeszcze na listę to możecie to zrobić jeszcze do jutra w sklepie Stokrotka naprzeciwko zielonego rynku w godzinach od 19 do 21. W Kluczborku oprócz zwycięstwa drużyny czeka nas tradycyjny miejscowy poczęstunek – bułeczka z serkiem i szyneczką:)
Za nami intensywny weekend. Prezentacja drużyn Chrobrego. Wypełniony Kibicami balkon hali widowiskowo-sportowej. Głośny doping w połączeniu z choreografią patriotyczną poświęconą Żołnierzom Wyklętym wypadł świetnie. Dla najmłodszych adeptów sztuki piłkarskiej w Chrobrym było to na pewno nie lada przeżycie.
W sobotę natomiast Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W Głogowie organizowany przez Stowarzyszeniem Sympatyków Chrobrego Głogów, Twórców Akcji Godzina dla Polski, wszystko pod patronatem Prezydenta Miasta Głogowa Pana Jana Zubowskiego.
Te dwa dni w klimacie patriotyczno-kibicowskim wykazały ogromny potencjał jaki drzemie w naszym mieście. Udowodniliśmy, że społeczność kibicowska to fantastyczni młodzi ludzie, dbający o historię swojego kraju, domagający się Prawdy i Pamięci. Po brzegi wypełniona hala widowiskowo-sportowa na prezentacji, grubo ponad 400 osób na Marszu Pamięci. Te liczby robią wrażenie. Dumni głogowianie w rękach trzymający portrety Bohaterów. Okrzyki w stylu „CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM”, „TU JEST POLSKA”… Niezapomniany, Wzruszający APEL POLEGŁYCH odczytany na rondzie im. „ŻOŁNIERZY WYKLETYCH”. Odśpiewany Hymn w otoczeniu 37 odpalonych rac. Myślę, że Głogów długo będzie wspominał ten dzień. Wyszło fantastycznie. Możemy być z siebie dumni!
Głogowskie obchody Pamięci Żołnierzy Wyklętych tradycyjnie uaktywniły towarzyszy z SLD. Oczywiście prym wiodła „czerwono włosa” radna SLD Milicz Anna. Panna Milicz, na każde słowo „POLSKA” dostaje napadu szału – bredzi na lewo i prawo o powrocie faszyzmu. Wszędzie widzi spisek bojówek nacjonalistycznych chcąc opanować Głogów. Myli pojęcia, zamienia daty. Jednym słowem według panny Ani grozi nam powrót faszyzmu w jego najstraszliwszej postaci. Ratuj się kto może, chciało by się rzeknąć. Chciałoby się, jeżeli wypowiadałby to ktoś godny uwagi i w miarę rozsądny.
Tak na marginesie Panna Milicz, może pochwaliłaby się mieszkańcom miasta co zrobiła dla nich przez całą kadencję bycia radną? Chętnie dowiedzielibyśmy się jak spożytkowana jest dieta radnej jaką otrzymuje z naszych podatków? Bo jej działalność mająca na celu tropienie głogowskich organizacji spod znaku „swastyki” jest już wszystkim dobrze znana. Efekty także. A co poza tym? Coś czuję, że nie byłoby się czym chwalić. Zatem, zamiast się kompromitować, proponujemy radnej Milicz wziąć się do solidnej roboty na rzecz miasta i jego mieszkańców! Podpisano: życzliwi WYBORCY!
Wpisując w wikipedii hasło „igrzyska olimpijskie” przeczytać możemy – „najstarsza i zarazem największa międzynarodowa impreza sportowa organizowana co 4 lata w różnych krajach, pod hasłem szlachetnego współzawodnictwa i braterstwa wszystkich narodów”. Niezłe jaja, prawda. „braterstwa wszystkich narodów”. Ciekaw jestem jakimi więc kryteriami kierował się Międzynarodowy Komitet Olimpijski przydzielając Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Może takimi jak w roku 1936 przydzielając Letnie Igrzyska Berlinowi Hitlera. A może takimi samymi jak w 1980 firmując Moskwę Breżniewa. Nie oglądałem Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Nie bardzo uważam, że medale zdobyte przez naszych sportowców są warte cierpienia ludzi którzy muszą dostosować się do zachcianek oligarchów. Ilu ludzi przesiedlono, wywłaszczono i wyrzucono z domu w związku z szlachetnymi Igrzyskami w Soczi? Przyznawanie Igrzysk krajom totalitarnym i nie przestrzegającym najbardziej podstawowych praw człowieka uważam za skandal, a podpieranie się przy tym hasłami o „szlachetnym współzawodnictwie i braterstwie wszystkich narodów” uważam za kpinę. Berlin 1936, Moskwa 1980’, Pekin 2008’, Soczi 2014’ – co za różnica.
Na koniec nie sposób nie wspomnieć o Ukrainie. Od kilku tygodni „mądre” głowy radzą jak nie dopuścić do rozgniewania Putina. Bądźmy poważni, przecież nie o Ukrainę tutaj chodzi. Już słychać głosy poniektórych polityków, znawców historii, że wprawdzie Ukraina ma prawo do Niepodległości ale historycznie Krym zawsze był rosyjski.
Szkoda mi trochę Ukraińców, którzy bezgranicznie zaufali zachodowi. Z drugiej jednak strony powinni brać przykład z lekcji historii i nie ulegać wątpliwym sojusznikom. Cały ten „Majdan” już niedługo się skończy. Ukraińcy zmęczeni i pozostawieni samym sobą porozchodzą się po domach, biedniejsi już niestety o Krym. W tym samym czasie „zachód” świętował będzie rozwiązanie „ukraińsko-rosyjskiego” konfliktu a sam Putin okaże się wspaniałym i dobrodusznym Przywódcą – który przecież mógł zaatakować cała Ukrainę, a zobaczcie, nie zrobił tego. Mógł wziąć wszystko a wziął tylko Krym.
Najzabawniej sytuacja wygląda w Polsce. W mediach kilkanaście razy w ciągu dnia konferencje prasowe, premiera Tuska czy prezydenta Komorowskiego. Putin ma zapewne niezły ubaw oglądając groźne miny Tuska, pokrzykiwania i grożenie paluszkiem Komorowskiego. Panowie – nie bądźcie śmieszni – nie potraficie nawet sprowadzić do Polski wraku prezydenckiego Tupolewa a chcecie bronić Ukrainy? Cytując Sienkiewicza „kończ waść! wstydu oszczędź!”
W niedzielę w trybie pilnym, zorganizowano spotkanie u premiera w sprawie Ukrainy. Spoglądając na listę zaproszonych gości, można tylko złożyć Ukraińcom wyrazy współczucia, że ktoś taki o ich interes Narodowy będzie walczył. Ludzie, którzy tak naprawdę nienawidzą swojego kraju, chcą uczyć i bronić suwerenności obcego państwa? To już nawet nie jest śmieszne…
A oto lista gości na spotkaniu u premiera:
Aleksander Kwaśniewski – działacz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Założyciel Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej
Leszek Miller – członek Biura Politycznego KC PZPR, a także Związku Młodzieży Socjalistycznej, który Żołnierzy Wyklętych nazwał „sojusznikami Hitlera, pogromcami Żydów, orędownikami III Wojny Światowej”.
Tadeusz Iwiński – członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, który uważa, że upamiętnienie NSZ to nawiązanie do: „gloryfikacji tej faszyzującej, ksenofobicznej i antysemickiej formacji”.
Włodzimierz Cimoszewicz – członek Związku Młodzieży Socjalistycznej, oraz Zrzeszenia Studentów Polskich, należał do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Włodzimierz Cimoszewicz, po 1989 r. gwiazda “nowej” formacji, czyli po prostu środowiska postkomunistycznego. Jego ojciec, płk Marian Cimoszewicz, był m.in. szefem Informacji Wojskowej – najbardziej zbrodniczej i wrogiej Polsce organizacji działającej na terenie naszego kraju po II wojnie światowej.
Marek Siwiec – członek PZPR
Janusz Palikot – członek PZPR. Palikot przyznał, że jest za likwidacją państwa polskiego. – Tylko ten proces należy rozłożyć na etapy. Jego zdaniem, tylko w „zjednoczonej Europie” Polska mogłaby się czuć bezpiecznie. W Europie, o której marzy Palikot, językiem urzędowym byłby angielski, a polski miałby charakter języka lokalnego.
Jeśli do tej całej listy „zacnych” Polaków, „obrońców” wolności i demokracji o tak wspaniałej przeszłości dołożymy jeszcze obecnych na spotkaniu Kopaczową, Sikorskiego i Schetynę to… aż dziw bierze że nie zaprosili jeszcze Urbana, Kiszczaka i Jaruzelskiego.
Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę! Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów. Okazało się, że nie, że to błąd” mówił w sierpniu 2008 roku śp. Prezydent Lech Kaczyński, przemawiając na demonstracji w Tbilisi. Wówczas nazywali go szaleńcem, dzisiaj ci sami organizują spotkania Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Za późno panowie, za późno… Polskę sprzedaliście w Smoleńsku!
Z Kibicowskim Pozdrowieniem B.