– Każdy trener ma swój warsztat pracy i wizję na skład. Kontynuowałem to, co uważałem za dobre, wprowadzając przy tym swoje rozwiązania. Każdy jest kowalem swojego losu i w inny sposób oddziałuje na zespół – mówi trener Jarosław Wielgus zapytany o swoje podejście do drużyny po dymisji Janusza Kubota, co dało Chrobremu pięć zwycięstw z rzędu i pozycję lidera. Głogowski szkoleniowiec może poszczycić się świetnym bilansem z pierwszym zespołem, bo dziesięcioma zwycięstwami na jedenaście spotkań (sześć w sezonie 2009/10), ale jeszcze niewiadomo czy dane mu będzie poprawić tę serię w rundzie wiosennej. Decyzji zarządu wciąż nie ma. Tymczasem J. Wielgus opowiada o minionej rundzie w wykonaniu trzecioligowców i coraz częściej obecnej w rezerwach młodzieży, co odbija się na wynikach.
Przy okazji rozmowy przeprowadzonej ponad rok temu stanowczo oznajmiałeś, że nie jesteś gotowy na samodzielne prowadzenie pierwszej drużyny i potrzebna jest osoba z zewnątrz. Coś się zmieniło?
Mówiąc to półtora roku temu wiedziałem, że trener z zewnątrz będzie mógł inaczej spojrzeć na drużynę, którą wtedy mieliśmy. Z perspektywy czasu uważam, że był to dobry ruch, bo jako klub mocno poszliśmy do przodu przez ten okres czasu. Teraz mamy zespół, który jest liderem rozgrywek. O tym, kto jest trenerem drużyny decyduje jednak zarząd klubu. Ja znam swoją wartość, ale uszanuję decyzję podjętą przez włodarzy klubu, zdając sobie sprawę z zadań przeze mnie rozpoczętych.
Sprostałbyś wyzwaniu, gdyby zarząd przedstawił Tobie opcję dalszego prowadzenia drużyny? Minione kilkanaście miesięcy u boku Janusza Kubota dało Ci coś jako trenerowi?
Myślę, że odpowiedzią na pierwszą cześć pytania są wyniki uzyskane przez zespół w ostatnich meczach. Nie chciałbym jednak oceniać swojego przygotowania merytorycznego. Od tego są osoby prowadzące klub. Za to chciałbym podziękować Januszowi Kubotowi za wspólne miesiące pracy i wiedzę, jaką mi przekazał. Były to miesiące ciężkiej pracy opartej na zaufaniu, dużych wymaganiach względem siebie i profesjonalizmie.
Trudno przejść obojętnie obok tego, co stało się w końcówce rundy. Zmiana na stanowisku trenerskim okazała się momentem przełomowym, bo od tej pory zespół wygrał wszystko, co było do wygrania. Skromnie powiesz, że to dzieło przypadku, że w końcu musiało to zatrybić czy jednak dałeś coś od siebie drużynie, wprowadzając do niej swoje metody?
Każdy trener ma swój warsztat pracy i wizję na skład. Kontynuowałem to, co uważałem za dobre, wprowadzając przy tym swoje rozwiązania. Każdy jest kowalem swojego losu i w inny sposób oddziałuje na zespół. Cieszę się, że praca którą wykonaliśmy przyniosła efekty.
To, co obserwowaliśmy w końcówce to już w całości wykorzystany drzemiący w drużynie potencjał czy jego zasoby cały czas są większe?
Nigdy nie można być zadowolonym z prezentowanego poziomu i cały czas trzeba doskonalić swoją grę. Uważam, że potencjał tego zespołu jest duży. My zawsze graliśmy dla kibiców, przez całe 90 minut próbując atakować przeciwnika. Bez względu na okoliczności, a te były różne. Dla przykładu, w czterech ostatnich meczach zmagaliśmy się z plagą kontuzji. Ciężar gry przejęli więc zawodnicy wcześniej grający mniej. Tym samym na boisku od pierwszych minut pojawili się Mateusz Niedźwiedź, Krzysztof Molka i Arkadiusz Waszkowiak, a Mateusz Herbuś przeszedł na prawą stronę obrony. Tą jedenastką zagraliśmy cztery spotkania w przeciągu dwóch tygodni. Mam wielki szacunek do piłkarzy za wyniki, które w tym czasie osiągnęli. Tylko my wiemy jakie wówczas były oczekiwania na zwycięstwa. Dlatego dziękuje im za wolę walki, a kibicom za doping w meczach domowych i wyjazdowych. Oczywiście wierzę, że jest to drużyna, która awansuje do drugiej ligi. Mamy przecież zespół, który w każdym meczu gra o zwycięstwo. Jeżeli wrócimy do meczów przegranych, to przegraliśmy je tylko przez brak skuteczności. Nikt nam nie może zarzucić, że obok któregoś z nich przeszliśmy zupełnie obok.
Skoro jesteśmy przy skuteczności… Jak mówimy, że drużyna ma z nią kłopot to przesadzamy, bo nie wszystkie sytuacje da się wykorzystać, czy problem rzeczywiście istnieje?
Patrzę na to bardzo obiektywnie i dostrzegam problem. W zasadzie przez całą rundę graliśmy tylko jednym Łukaszem Ochmańskim. Łukasz przyszedł do nas z Oławy, gdzie wywalczył tytuł króla strzelców. U nas zdobył siedem goli, a powinien mieć dwa razy więcej. Wszyscy byśmy chcieli, żeby strzelał jak najwięcej, ale przychodząc do Chrobrego pierwszy raz zmienił otoczenie i potrzebuję trochę czasu, aby zrozumieć czego od niego wymagamy. W drugiej rundzie będzie skuteczniejszy, jestem tego pewien. Problemem jest, że nie mamy drugiego napastnika. Przyszedł do nas co prawda Artur Węska, ale na odbudowanie swojej formy z takim założeniem, że będzie potrzebował pół roku na dojście do siebie. Brakuje więc napastników i całe szczęście, że Łukasza omijały kontuzje. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, mam tu na myśli klasyczną dziewiątkę, tego najbardziej wysuniętego napastnika. Prawdą jest, że zawodnicy po bokach mają obowiązek wykańczać akcje, ale przy tym nie brak im zadań defensywnych. Poza tym na tych pozycjach rywalizują młodzieżowcy, u których zawsze będą występowały wahania formy.
Udało Wam się z wprowadzeniem Konrada Kaczmarka. Śladowo próbowaliście z Damianem Żmijowskim, Sebastianem Szalą i Bartoszem Machajem. Odpowiedz jako trener rezerw i koordynator grup młodzieżowych. Czy wśród młodszych piłkarzy rzeczywiście nie ma osoby, która w tym momencie byłaby może nie lepsza od ściąganych młodzieżowców, ale funkcjonująca przynajmniej na zbliżonym poziomie?
Konrad to bardzo dobry zawodnik. Przewyższa wszystkich naszych młodzieżowców charakterem i podejściem do piłki. Jeżeli tylko nadal będzie pracował tak mocno, to przed nim duża kariera. Popatrzmy jednak na drugi zespół. Nie chciałbym, aby zostało to odebrane w formie krytyki, jednak jeśli zobaczymy, jakie błędy popełniają niektórzy z grających tam piłkarzy, to mamy odpowiedź. W tym momencie chłopakiem, który najbardziej zasługuje na grę w pierwszej drużynie, jest Sebastian Szala. I to nie dlatego, że jego umiejętności bardzo wzrosły. On zmienił podejście do piłki, bo gdy cofniemy się o półtora roku, jego światopogląd w ogóle nie był nastawiony na futbol. W ciągu tej rundy zagrał najwięcej spotkań w czwartej lidze i tym samym szybko wydoroślał w piłce seniorskiej. Aż miło popatrzeć, jak się stara. Dlatego też w końcówce, poniekąd w ramach nagrody, był tuż przy czołowej ekipie aż w końcu zadebiutował. Pod kątem trzecioligowców ściągano Konrada Kosmalę, jednak bardzo szybko wypadł z tego poziomu. I to nie ze względów sportowych, a bardziej dyscyplinarnych. choć imponuje mi to, w jaki sposób próbuje odzyskać utracone zaufanie. Zadebiutował też Bartek Machaj z rocznika 1993. To chłopak, który bardzo dojrzał psychicznie, zrozumiał że sam musi pracować na swoje nazwisko. Ponadto bardzo mocno do przodu poszedł Jan Wojciechowski z klasy sportowej. I z niego nasz klub będzie miał duży pożytek. Żałuję tylko, że Bartosz, Jacek Ratajewski czy Mateusz Tetłak grają w drużynie juniorów, a nie w rezerwach. Na takich chłopców trzeba bardzo mocno postawić bez względu na wyniki. Oni muszą mieć czas na popełnianie błędów, muszą dojrzewać piłkarsko w seniorach. Ważne jest więc to, że mamy rezerwy i one zaczęły przygotowywać do gry na wyższym szczeblu. Często bierzemy bardzo młodych graczy do drugiego zespołu i później przegrywamy po 0:6 czy 0:7, wiedząc jednak, że dla nich to jest najlepsze. Nie można ich jednak obciążać takimi rezultatami, dlatego też wszystkie wysokie porażki młodych chłopców w rezerwach biorę na siebie. Niech krytyka kibiców spływa w moją stronę, a nie bije w młodzież. Tylko takie podejście i myślenie da nam w krótkim czasie przygotowanie młodzieżowca z Głogowa do gry w piłce seniorskiej.
Czy coś z tego będzie? – zapytano przed rokiem. Stanowczo odpowiedziałeś, że musi. Przez ten okres czasu wiele się jednak wydarzyło. Nieudany sezon, jakieś wewnętrzne perturbacje, wreszcie zmiana trenera. Jak teraz brzmiałaby Twoja odpowiedź na to samo pytanie?
Każdy, kto żyje blisko tego klubu, kto jest jego prawdziwym kibicem, doskonale wie, że w Chrobrym zaszły duże zmiany. Począwszy od grup młodzieżowych, a na pierwszej drużynie skończywszy. Zapanował profesjonalizm, co na poziomie trzeciej ligi raczej się nie zdarza. Każdy dzień wykonywanej przez nas pracy to dzień przepracowany bardzo solidnie i sumiennie. Jako trenerzy, jesteśmy do dyspozycji praktycznie od rana do wieczora. Wiem, że ten zespół stać na wiele i ten już to udowodnił. Teraz tylko nie można mu przeszkodzić w osiągnięciu pewnego celu, a będzie dobrze.