Jeszcze kilka miesięcy temu Konrad Węglarz strzelał bramki przy ponad trzytysięcznym tłumie. Wciąż zdobywa gole, ale dziś już tylko przy garstce widzów. Nie na stadionie, a w hali. Już na zawsze? Nie, bo myśli o powrocie.
– Wiem, że wiele straciłem nie trenując przez ostatnie miesiące, ale byłbym w stanie wrócić do dawnej dyspozycji. Myślę, że to miesiąc bardzo ciężkiej pracy – mówi.
Konrad Węglarz (25 l.) do niedawna był wiodącą postacią piłkarskiego Chrobrego. Zbliżał się do dwusetnego występu w pomarańczowo-czarnych barwach, strzelając przy tym coraz częściej. W sezonie 2008/2009 zdobył 13 goli, a w ubiegłym 15. Po jego zakończeniu zaskoczył swoją decyzją, bo oznajmił, że rezygnuje z futbolu.
– Ubiegły sezon był moją życiową porażką – mówi Węglarz. – Nie zdobyłem ani korony króla strzelców, a z drużyną awansu do drugiej ligi, choć w obu przypadkach zabrakło niewiele. Ponadto odniosłem poważniejszą kontuzję. Ciężko było powiedzieć nagle „nie”, ale czasami tak trzeba.
Blisko pięć miesięcy po tym fakcie nadal widywany jest z piłką przy nodze, lecz już w zgoła odmiennej scenerii. Przecież jeszcze w kwietniu, w meczu z Górnikiem Wałbrzych, który zgromadził na stadionie w Głogowie ponad trzytysięczną publiczność, dwukrotnie trafiał do bramki. Dziś też strzela, ale w Głogowskiej Amatorskiej Lidze Halowej. Gra w zespole Ko-Be Gwoździe. Ponadto skupia się na pracy zawodowej.
– Gram dla przyjemności. Całe moje życie związane jest z piłką i ciężko byłoby zupełnie odstawić ją na bok. Nie potrafię w ogóle nie grać. Po odejściu z Chrobrego podjąłem pracę w kopalni, gdzie mam zapewnione bardzo dobre warunki. Fajnie mi się wszystko poukładało, dzięki czemu nie żałuję odejścia od futbolu – dodaje były napastnik MZKS-u.
Konrad Węglarz zawsze wzbudzał skrajne opinie za swój styl bycia, ale zdawał sobie z tego sprawę. Był karany finansowo, odsuwany od składu, niekiedy usłyszał coś gorszego w swoim kierunku, co rzutowało na ostateczną decyzję.
– Wzorem nigdy nie byłem. Przepraszam za przeszłość, ale przez ostatnie dwa lata naprawdę dużo w sobie zmieniłem – mówił.
Dziś nie żywi jednak urazy za to, że nie udało się poukładać wszystkich spraw.
– W Chrobrym przeżyłem naprawdę piękne chwile i chętnie wracam do nich wspomnieniami. One pozostaną na zawsze. Nie mam do nikogo żalu, że pozostało mi jedynie wspominać. Cieszę się tylko, że wreszcie pożegnano się z trenerem Januszem Kubotem. Zawdzięczam mu jedno. Wyjaśnił mi wiele rzeczy w kwestii podejścia do futbolu. Nie postępuje się jednak z ludźmi w sposób, w który on to zrobił. Niedawno, obrażony mówił w mediach, że członek zarządu, pan Piechocki, nie potrafi z należytym szacunkiem traktować ludzi, a jak on sam mnie potraktował? Jeszcze gorzej. Uważam go za fałszywego człowieka. Przez cały sezon nigdy nie obarczał mnie winą za wyniki, za każdym razem chwaląc. A na koniec powiedział, że brakuje mi charakteru, zapominając że po kontuzji ciężko wrócić do życiowej formy. Działacze podjęli może trudną, ale na pewno słuszną decyzję – stanowczo oznajmia.
Co dalej z Konradem Węglarzem? To trudne pytanie także dla niego. Zdradził jednak, że pojawiło się jakieś światełko w tunelu i poważnie myśli nad powrotem. W końcu z pasji nie da się wyleczyć.
– Jestem po wstępnej rozmowie z klubem w sprawie powrotu do Chrobrego. Mam też ofertę ze Szczakowianki Jaworzno. Muszę się nad tym wszystkim zastanowić. To jest też kwestia dogadania. Jak to się mówi, góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem zawsze. Co prawda wielokrotnie rozmawialiśmy i jakoś nigdy nie udało nam się dogadać, ale poczekajmy. Wiem, że wiele straciłem nie trenując przez ostatnie miesiące, lecz byłbym w stanie wrócić do dawnej dyspozycji. To miesiąc bardzo ciężkiej pracy. Myślę, że jeszcze jestem w stanie pomóc. Najważniejsze jednak, że Chrobry wreszcie lideruje. Cieszy mnie ten widok. Nie ma możliwości, żeby i tym razem awans przeszedł obok nosa – kończy popularny w Chrobrym „Węgiel”.
źródło: Tygodnik Głogowski