Piłkarze Chrobrego odnieśli trzecie z rzędu zwycięstwo bez straty gola. Tym razem odprawili z kwitkiem Dozamet Nowa Sól. I choć całkowicie zasłużenie, to nie obyło się bez nerwów. Po golu na 1:0 Mateusza Niedźwiedzia głogowianie zaprzepaścili mnóstwo sytuacji. W drugiej części nowosolanie bardziej naciskali i dopiero bramka z 83. minuty Konrada Węglarza uspokoiła sytuację. Licznie zgromadzona publika nie mogła więc żałować swojej obecności, bo mecz Chrobrego z Dozametem to zawsze twarda walka, w niedzielę ładna dla oka gra pomarańczowo-czarnych, jeszcze ładniejsze 3:0 i piękno futbolu zebrane w padających bramkach.
Zanim obie jedenastki ruszyły do walki, na płycie boiska miała miejsce wyjątkowa uroczystość. Przedstawiciele klubu, kibiców i starszych sympatyków poprzez okolicznościowe pamiątki i bukiety podziękowali Remigiuszowi Smolinowi za wcześniejsze kilka lat godnej gry dla Chrobrego. Niewielu na takie gesty sobie zasłużyło.
Do trzech razy sztuka? W 4. minucie Mateusz Niedźwiedź zdecydował się na strzał z dystansu, ale Jakub Miszczuk, choć na raty, to jednak obronił. W 13. minucie jeszcze jedna próba z podobnej odległości, a tym razem bramkarz nowosolan ratował sytuację wybiciem poza linię końcową. Skapitulował jednak 120 sekund później. Pomocnik Chrobrego przymierzył z ponad 20 metrów w samo okienko, w zasadzie nie do obrony.
A głogowianie tempa nie zwalniali. W 25. minucie z rzutu wolnego przymierzył Mariusz Wolbaum, ale na posterunku był Miszczuk, wybijając piłkę na rzut rożny. W 28. minucie bramkarzowi Dozametu ponownie we znaki dał się uderzający ze stałego fragmentu Niedźwiedź, lecz nowosolski golkiper tym razem pewnie chwycił futbolówkę. Kończył się drugi kwadrans, gdy gałę wzdłuż bramki posłał Mateusz Herbuś. Akcję zamykał uciekający obrońcom Igor Bikanov, jednak z woleja i kilku metrów strzelił mocno niecelnie. 60 sekund później uderzenie Konrada Węglarza z ostrzejszego kąta dało róg, a w 37. minucie po dośrodkowaniu, z najbliższej odległości w światło bramki nie trafił stojący przy dalszym słupku Piotr Błauciak. Jeszcze w 43. minucie po wrzutce Wolbauma głową starał się wstrzelić Krystian Kowalski, lecz piłka poszybowała ponad poprzeczką.
W jednej z sytuacji zawrzało w polu karnym głogowian. Przyjezdni głośno domagali się podyktowania rzutu karnego, ale gwizdek sędziny milczał, a pomarańczowo-czarni popędzili z kontrą, przy której końcu w polu karnym po starciu z obrońcą KSD przewrócił się Bikanov. Ale i w tym przypadku gra była kontynuowana.
W drugiej odsłonie goście śmielej atakowali bramkę Łukasza Zaremby, choć z drugiej strony nie stwarzali sobie aż tak klarownych okazji. W każdej głogowski bramkarz spisywał się bez zarzutu. W jednej tylko sytuacji wypluł przed siebie uderzoną futbolówkę, ale goście nie zdążyli do niej dobiec. Pomarańczowo-czarnych nadal prześladowała strzelecka niemoc. Kowalski uderzył ponad bramką, po kilku podaniach między Filbierem a Niedźwiedziem piłkę otrzymał wybiegający na czystą pozycję Węglarz, ale trafił tylko w boczną siatkę, ten sam zawodnik z trudnej pozycji efektownie szczupakiem przymierzył w Miszczuka, w światło bramki nie mógł wstrzelić się Błauciak. Robiło się coraz bardziej nerwowo. Na 10 minut przed końcem przyjezdni wiedzieli, że nie mają nic do stracenia i jeszcze bardziej naciskali, a zawodnicy Chrobrego zaczęli już grywać na czas. Ostatecznie całą sytuację uspokoili w 83. minucie Bukraba z Węglarzem. Pierwszy uderzył zza pola karnego, tor lotu piłki zmienił jeszcze napastnik MZKS i ta zatrzepotała w siatce, a cały zespół otrzymał bezcenną swobodę. Wobec tego w 88. minucie na uderzenie z dalszej odległości zdecydował się nawet Bikanov. Piszemy nawet, bo czasami zostawał na treningach, ustawiał sobie gałę na 20, 25 metrze i próbował. Nie wychodziło i doskonale o tym wiedział. W meczu miał do bramki ok. 30 metrów, ale podjął decyzję. Gdy piłka dotknęła wewnętrznej strony siatki, wpadła idealnie w samo okienko, przez moment chyba sam w to nie wierzył, na co wskazywał jego wyraz twarzy. Ten sam zawodnik mógł jeszcze podwyższyć na 4:0 w 90. minucie. Po dośrodkowaniu wzdłuż bramki Mikutela tylko dostawił nogę, jednak piłka odbiła się od jednego słupka, drugiego i wyszła w pole.