– Wydaje mi się, że za bardzo chcieliśmy. Presja jest ogromna i chyba niektórzy jej nie wytrzymują – mówił na pomeczowej konferencji prasowej kapitan pomarańczowo-czarnych Piotr Błauciak, doszukując się przyczyn tak bardzo nieoczekiwanego i niechcianego obrotu sprawy. Sprawy, którą skomplikował nam beniaminek z Trzebnicy.
W środowe popołudnie sami na własne oczy mogliśmy przekonać się, na czym polega jego fenomen. Trzebniczanie przypadkiem wdarli się do trzeciej ligi, a od początku sezonu nie opuszczają czuba tabeli. Teraz są jej wiceliderem.
– Sportowo chcielibyśmy znaleźć się w drugiej lidze, jednak cała reszta nie jest zależna od nas. Na chwilę obecną Polonii nie stać nawet na trzecią ligę – mówił na konferencji prasowej trener Ireneusz Mamrot, który sam przyznał, że wśród swoich podopiecznych ma osoby pracujące fizycznie, choćby strażaków czy budowlańców.Janusz Kubot, trener Chrobrego: Fatalnie się to dla nas ułożyło. Dostaliśmy bramkę na samym początku. Do takiego czegoś nie powinno dojść, tym bardziej że byliśmy w przewadze liczebnej i mamy doświadczonych piłkarzy w środku pola. Myślę, że spotkały się ze sobą dwie najlepsze drużyny tej ligi. Polonia tworzy dobrą, poukładaną ekipę. Jej zawodnicy grają fajnie, rozumieją się i widać, że w drużynie panuje dobra atmosfera. Zależało im przecież, żeby utrzymać wynik do samego końca. Rzadko się zdarza, że na dwa strzały na bramkę, mamy dwa gole. Przez to musieliśmy się odkryć. Pierwsza połowa była słabsza w naszym wykonaniu. W drugiej zaczęliśmy grać całkiem przyzwoicie. Przy stanie 1:2 kluczową sytuacją miał Konrad Węglarz, który z pięciu metrów nie trafił w bramkę. To był decydujący moment. Gdyby trafił, mielibyśmy remis i jeszcze sporo czasu. Ogólnie stworzyliśmy sobie dużo sytuacji, zwłaszcza po stałych fragmentach, przy których należało tylko dostawić nogę bądź włożyć głowę. Trudno. Musimy ze sobą porozmawiać, omówić mecz, żeby na kolejny wyjść w pełni skoncentrowani. Będziemy grać do końca.
Ireneusz Mamrot, trener Polonii: Bramki w 20 sekundzie często się nie zdobywa. Praktycznie dwa strzały z naszej strony, choć ten drugi trudno nazwać uderzeniem, i 2:0. Gdybyśmy mieli tyle szczęścia w poprzednich spotkaniach… Do pewnego momentu dysponowaliśmy stuprocentową skutecznością, więc to szczęście zdecydowanie było przy nas. Do tego w pierwszych dwudziestu minutach bardzo nam pomógł Marek Siemiątkowski. Myślę, że on sam potwierdzi, że w początkach poprzednich meczów nie miał tyle pracy, co dzisiaj. Dostaliśmy bramkę na 2:1 i wówczas mogło być różnie. Odpowiedzieliśmy jednak tym samym i to był decydujący cios. Nie chcę słodzić, bo pewnie każdy mówi to samo, ale trzeba przyznać, że Chrobry jest najlepszym zespołem w tej lidze i co do tego nie ma się co oszukiwać. No ale niestety, piłka jest taka, że wygrywa ten, kto zdobywa tych bramek więcej. Chłopcy zostawili bardzo, bardzo dużo zdrowia, co było widać, a za co chciałbym im serdecznie podziękować. Sportowo chcielibyśmy znaleźć się w drugiej lidze, jednak cała reszta nie jest zależna od nas. Na chwilę obecną Polonii nie stać nawet na trzecią ligę. Takie są fakty, a my jesteśmy na górze tabeli. Organizacyjnie jest trudno, bo mecze są co trzy dni, a niektórzy z tych chłopców bardzo ciężko pracują. Mam ludzi w straży pożarnej, na budowie. Ciężko im się zregenerować. Dodatkowo nie wiem czy na Ząbkowice będę miał Marcina Mroza i Sławomira Kołodzieja, bo jeśli nie zakończy się stan podwyższonej gotowości, to nadal będą pracować przy wałach na zagrożonych zalaniem terenach. Będziemy jednak grali do końca, w każdym meczu walcząc o zwycięstwo. Cała reszta jest poza nami.
Piotr Błauciak, piłkarz Chrobrego: Wydaje mi się, że za bardzo chcieliśmy. Presja jest ogromna i chyba niektórzy jej nie wytrzymują. Zabrakło tylko skuteczności, bo mieliśmy fajne, dogodne sytuacje. Z kolei Trzebnica stworzyła sobie trzy okazje i trzy wykorzystała. Nie poddajemy się jednak. Na pewno będziemy walczyć do ostatniego meczu. Cały czas wierzę, że awansujemy. Na boisku zostawiliśmy dużo zdrowia. Nie wiem czy wcześniej zdarzył się taki mecz, któremu poświęciliśmy tyle samo sił.
Marek Siemiątkowski, bramkarz Polonii: Nie zgodzę się z tym, że byłem bohaterem meczu. Piłki leciały albo nade mną albo blisko mnie i te sytuacje nie były tak trudne, stuprocentowe, jak się je tu przedstawia. Bardzo się cieszę z osiągniętego rezultatu, bo przyznam, że do Głogowa jechaliśmy z obawami. Głogowskim kibicom jednak sprawiliśmy niemiłą niespodziankę, bo ci liczyli na awans, a tym meczem na pewno się do niego nie zbliżyli. W czerwcu kończę swoją przygodę z piłką, jestem z drużyną dłuższy czas i cieszy mnie to, że razem osiągamy takie wyniki.