Gdyby to nie był dopiero drugi taki mecz Chrobrego z tym zespołem, moglibyśmy napisać o klątwie pod nazwą Jarota Jarocin. Pomarańczowo-czarni oba spotkania z Jarotą przegrali 0:1 i w obu nie pokazali tego, na co ich stać.
Nie było to porywające widowisko. Zwłaszcza w pierwszej połowie. Mało akcji, sporo walki w środku. W tej części gry ożywiło się tylko za sprawą zderzenia piłkarzy obu jedenastek. Po stronie gospodarzy ucierpiał Michał Michalec Krzysztof Suchecki, który długo leżał z rozbitą głową. Musiały interweniować służby medyczne. Wyglądało to groźnie, ale zawodnik po kilku minutach wrócił do gry, w której nie przeszkadzał nawet opatrunek.
Okazji pod bramkami jak na lekarstwo. W Chrobrym próbował starający się zaskoczyć Dariusza Brzostowskiego błyskawicznym i mocnym strzałem Przemysław Stasiak, lecz chybił. Dopiero w końcówce pomarańczowo-czarni, którzy długo nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze dysponowanego rywala, zaczęli działać. Szybkie podania i przerzuty z jednej strony na drugą poskutkowały gubieniem się przeciwnika, kilkoma zajściami pod jego bramkę, ale nie golami.
Po zmianie stron Chrobry starał się kontynuować to, co zaczął mniej więcej w 40 minucie. Posiadał więc optyczną przewagę, jednak bez recepty na rozmontowanie obrony Jaroty. Bliski tego był jedynie Konrad Kaczmarek, który po wrzutce Zbigniewa Grzybowskiego głową uderzył pod poprzeczkę. Wtedy instynktownie piłkę ponad nią przerzucił Brzostowski. Z ostrzejszego kąta próbował Bartosz Machaj, ale pomylił się o kilkanaście centymetrów. Po drugiej stronie dwa strzały przyjezdnych zostały zatrzymane przez Augustyna.
Nadeszła 85 minuta. Piłkarze Jaroty wykonywali rzut wolny sprzed pola karnego. Przy jego wykonaniu Adam Samiec interweniował na tyle niefortunnie, że głową skierował futbolówkę do własnej bramki, zaskakując tym Augustyna. Od tego momentu Chrobry już nie potrafił się podnieść. Jedyną okazję miał też po wolnym, jednak Grzybowski strzelił za wysoko.