Zadyszki doznali mający walczyć o II ligę głogowianie. Najpierw zwycięstwo wyrwane z garści przez gol w doliczonym czasie gry w Oleśnicy, a teraz jak najbardziej zasłużona porażka z Motobi, które ostatnio przy każdej sposobności nas upokarza. Wyższa liga co prawda jeszcze nie uciekła na tyle daleko, by z niepokojem spoglądać w przyszłość, jednak skomplikowanie sytuacji już na samym wstępie przesiąkniętym zapowiedziami o awans może niepokoić. I właśnie dlatego, że balon z napisem „II liga dla Chrobrego” został mocno napompowany, nie mogą dziwić słowa krytyki w stronę piłkarzy.
Po takich spotkaniach właściwie to nie chce się pisać, ale z kronikarskiego obowiązku zacznijmy. Od 4. minuty, bowiem wówczas rzut wolny egzekwował Kamil Szczęśniak, a do dośrodkowanej piłki najwyżej wyskoczył Krzysztof Kotlarski, który wespół z Piotrem Błauciakiem często włączali się do akcji ofensywnych przy okazji stałych fragmentów, jednak z kilku metrów nie trafił w światło bramki. W 26. minucie golkipera Motobi, chyba jednego z pewniejszych punktów wśród gości, próbował zaskoczyć Mariusz Wolbaum. Niby szukał gdzieś tam w okolicy partnera z ekipy, ale jednak strzelił z wolnego, szkoda tylko, że nieco niecelnie. W 32. minucie przed wyśmienitą szansą stanął ponownie Kotlarski. Znów po wrzutce Szczęśniaka miał przed sobą tylko bramkarza gości, tym razem musiał przymierzać nogą, lecz i w taki sposób przeniósł futbolówkę ponad bramką. Mogło więc być przynajmniej 1:0 dla Chrobrego, ale przecież w futbolu nic nie jest aż takie przejrzyste, bo w 38. minucie z prowadzenia cieszyli się przyjezdni. Wcześniej z dystansu szczęścia szukał Adam Samiec, a przy tej próbie górą, choć nie bez problemów, był Michał Długosz. Po kilku minutach skapitulował, gdy Sławomir Rosiecki uderzał płasko w długi róg.
Pomarańczowo-czarni za wszelką cenę starali się doprowadzić do wyrównania jeszcze przed zejściem do szatni, jednak nic z tego. Kilka prób uderzeń z dalszych odległości kończyło się fiaskiem. Tak jak w 42. minucie, gdy wstrzelić się próbował Mateusz Niedźwiedź.
Po przerwie swoje okazje miały obie strony. Skuteczność była jednak tylko atutem Motobi. W 51. minucie Konrad Węglarz przegrał pojedynek z Marcinem Foltynem, bo w dogodnej sytuacji trafił wprost w niego. Kilkadziesiąt sekund później głogowian ratuje słupek po strzale Marka Kowalczyka. Cios za cios. I tak było nadal, bo po kolejnych kilku chwilach wzdłuż bramki futbolówkę posyła Węglarz, a Igorowi Bikanovi centymetrów brakuje, by skierować ją do siatki. Co się nie udaje miejscowym, pewnie robią zawodnicy spod Wrocławia. W 58. minucie ich dwójkowa akcja, piłka trafia na pole karne do Damiana Celucha a ten nie kalkuluje i uderza mocno tuż pod poprzeczkę. 7 minut później Szczęśniakowi w oddaniu strzału nie przeszkodził biegnący z nim ramię w ramię piłkarz Motobi, ale swój zespół i tak ratuje Foltyn. Starania podopiecznych Janusza Kubota seryjnie pełzły na niczym, za co jeszcze bardziej mogli skarcić goście. W pierwszym przypadku jeden z przyjezdnych uderza wysoko ponad bramką, choć ma przed sobą jedynie bramkarza Chrobrego, zaś w drugim Michał Długosz wybija piłkę wprost do rywala, ten jednak fatalnie pudłuje. Kontaktowy gol padł dopiero w doliczonym czasie gry. W polu karnym faulowany był Szczęśniak, a jedenastkę wykorzystał Piotr Błauciak. Było już jednak o wiele za późno, gdyż równo z tym sędzia zakończył spotkanie.
Przed meczem prezes MZKS-u Przemysław Bożek wraz z prezydentem miasta Janem Zubowskim wręczyli Januszowi Kubotowi m.in. koszulkę Chrobrego z numerem 50, bo właśnie tyle lat od 22 sierpnia 2009 ma głogowski szkoleniowiec.