Derby, derby i po derbach. Drugi rok z rzędu w rundzie wstępnej Pucharu Polski przyszło nam grać z legnicką Miedzią. Spotkania z tym rywalem zawsze obfitują w sporą ilość emocji i podobnie było tym razem. Ciekawie było zarówno na murawie, jak i trybunach. Mecz zakończył się wielkim sukcesem naszpikowanej „gwiazdami” pierwszoligowej Miedzi, której wreszcie udało się ograć nasz zespół.
Zacznijmy jednak od początku. O tym, że ponownie w rundzie wstępnej PP możemy się zmierzyć z legnickim zespołem wiadomo było nieco wcześniej. Warunkiem było jednak ogranie Lechii Zielona Góra, a także wygrana Miedzi z Czarnymi Żagań. Oba te warunki zostały spełnione, choć nasi rywale wyeliminowali Czarnych bez konieczności wychodzenia na murawę. Równy tydzień temu wszyscy więc wiedzieli, że za siedem dni dojdzie do kolejnego derbowego pojedynku. Tych w ostatnim czasie było naprawdę sporo, jednak derby to derby i podczas tych spotkań zawsze emocje są gwarantowane. Podobnie było tym razem, zwłaszcza, że kibice Miedzi mając w pamięci ostatni najazd na Głogów (było ich prawie tyle samo, ile kilometrów dzieli oba miasta) zmobilizowali się i przyjechali w dobrej jak na nich i środek tygodnia liczbie (ocenili się na 203 osoby). Mobilizacja w ich szeregach nie powinna jednak nikogo dziwić, bowiem niewykluczone, że był to ich pierwszy i ostatni wyjazd, na który wybrali się w liczbie trzycyfrowej. W najbliższym czasie czekają ich wyprawy m.in. na mecze z Kolejarzem Stróże czy podróż do Niecieczy, a tam, patrząc na eskapady Miedzianki w ostatnim sezonie, nawet liczba dwucyfrowa może się okazać barierą nie do przeskoczenia. Zresztą, takich wyjazdów w pierwszej lidze może być o wiele więcej, bo najbliższy, czyli Poznań będzie i tak dalszy niż Zdzieszowice, gdzie legniccy fani pojawili się w 6 osób. Niczego z góry jednak nie przesądzamy, a o tym czy tak ochoczo przemierzają kraj za swoją ukochaną drużyną, przekonamy się po rundzie jesiennej.
Jak to zwykle bywa podczas derbów, nie obyło się bez obustronnych wyzwisk. Przyjezdni pytali czemu jest nas tak mało, na co im odpowiadaliśmy, że na nich i tak wystarczy. I w sumie wystarczyło. Kilkukrotnie zaznaczali także, że są u siebie, jednak chyba nie zorientowali się, że w naszym mieście pomników wdzięczności dla Armii Radzieckiej nie ma, co dobitnie świadczyło o tym, że u siebie nie byli. Festiwal bluzgania na dobre rozkręcił się w drugiej połowie spotkania, jednak po kilku wrzutach w ich kierunku, odpuścili.
Teraz słów kilka o nas. W sektorze „Y” stawiło się 200 osób, a więc jak na derby liczba przeciętna i nie ma co się oszukiwać. Znacznie lepiej wyglądał nasz doping, zdecydowana większość przyłożyła się do śpiewania i były momenty, kiedy wychodziło to naprawdę bardzo dobrze. Wszystko powinno wyglądać jednak lepiej. Jak zwykle zabrakło tych, którzy udają wielkich kibiców na mieście czy lansują się na portalach społecznościowych wrzucając zdjęcia w barwach, a jak przyjdzie mecz u siebie czy wyjazd to ich oczywiście brak. Najwyższa pora, by się poważnie zastanowili nad tym, czy są kibicami czy tylko ich udają, bo bycie fanatykiem nie polega na wrzucaniu zdjęć w koszulce czy szaliku, a na dopingowaniu swojej drużyny u siebie i na wyjeździe. Mimo wszystko jak na naszą liczbę doping stał na dobrym poziomie. W drugiej połowie wyrzucamy z sektora konfetti i serpentyny i to by było tyle z akcentów ultras z naszej strony. Razem z nami 12 Stilonowców, dzięki za wsparcie!
Mimo porażki i odpadnięcia z Pucharu Polski, piłkarze zostali pożegnani brawami, bo na to zasłużyli. Zagrali dobre spotkanie, zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy zdominowali pierwszoligowca i zdobyli kontaktową bramkę. Szkoda jedynie sytuacji z pierwszej połowy. Niewykorzystane sytuacje się mszczą, Miedź wykorzystała dwa błędy w defensywie i do przerwy przegrywaliśmy 0:2. Puchar Polski więc mamy już za sobą, teraz czas na inaugurację ligi. Wczorajszy mecz od strony sportowej powinien być raczej dobrą prognozą przed spotkaniem z Rakowem Częstochowa i miejmy nadzieję, że 4 sierpnia pomarańczowo-czarni rozpoczną rozgrywki ligowe od mocnego uderzenia.