27.04: Rybnik

Po dwóch wyjazdach na Opolszczyznę, wreszcie przyszedł czas na to, by zagościć na Górnym Śląsku. Kolejnym punktem na naszej wyjazdowej mapie był bowiem Rybnik. Mecz z ROW-em zapowiadał się interesująco pod względem kibicowskim i tak też było. Doping przez całe spotkanie i pirotechnika – tak w największym skrócie można opisać to, co działo się na trybunach rybnickiego stadionu w piątkowe popołudnie.

Piątkowy wyjazd do Rybnika był dla nas czymś nowym, ponieważ niezbyt często mieliśmy okazję jechać za swoją ukochaną drużyną w ten dzień tygodnia. Dodając do tego gorący kibicowski region i ciekawego rywala, wyprawa na Górny Śląsk cieszyła się niezłym zainteresowaniem. Pod halą widowiskowo-sportową zbieramy się w samo południe, dlatego spora część wyjazdowiczów musiała wcześniej wykombinować zwolnienie z pracy czy szkoły. Niecałą godzinę później wyruszyliśmy w kierunku Rybnika, gdzie zameldowaliśmy się kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem. Cała droga ze zbędnym balastem, a co za tym idzie, bez przygód.

Wchodząc na rybnicki obiekt, przekonaliśmy się na własnej skórze o zachowaniu słynnych Scorpionów, które swego czasu zniechęciły kibiców Lecha Poznań do wyjazdu na mecz z Ruchem Chorzów. Przy okazji zaliczamy z nimi małe spięcie o jedną z naszych flag, na której widnieje… czaszka! Zagrożono nam nawet, że jeśli flaga nie zniknie z sektora, to cała grupa zostanie ukarana zakazami stadionowymi. Ostatecznie jednak wykazaliśmy się sprytem, a fana na płocie się znalazła i wisiała na nim przez całe spotkanie. Oprócz zakazanej flagi „Ultras Chrobry”, wieszamy też cztery inne (w tym jedną Stilonu), co daje dobry efekt wizualny. W sektorze stawiamy się w 123 osoby (15 Stilon) i tradycyjnie rozpoczynamy od głośnego „Jesteśmy wszędzie tam…”. Ogółem nasz doping stał na niezłym poziomie i mimo niekorzystnego wyniku, dopingujemy do samego końca. Po zdobyciu wyrównującej bramki, odpalamy trochę pirotechniki. Chwilę po ostatnim gwizdku ładujemy się do autobusów i wracamy do Głogowa. Na jednym z postojów odpalamy resztę piro. W domu jesteśmy około godziny pierwszej.

Na koniec podziękowania dla zgodowiczów z Gorzowa za wsparcie oraz dla miejscowych za wodę.