Kilkanaście dni po wyjeździe do Kluczborka, po raz drugi ruszyliśmy za Chrobrym na Opolszczyznę. Tym razem celem naszej podróży były Zdzieszowice, gdzie w przeciwieństwie do Kluczborka, jeszcze nie byliśmy. O tym, że mecz zostanie rozegrany w środku tygodnia wiedzieliśmy od dawna, dlatego każdy miał wystarczająco dużo czasu, aby załatwić zwolnienie z pracy czy szkoły i wybrać się na jeden z najdalszych wyjazdów w tym sezonie. Na mecz z rewelacyjnie spisującym się w tej rundzie Ruchem wybraliśmy się pociągiem, a sama podróż miała charakter nieoficjalny.
Na dworcu PKP zbieramy się już kilkadziesiąt minut przed planowanym odjazdem. Po zakupieniu biletów (wiele osób zrobiło to wcześniej, by zaoszczędzić czas), udajemy się na peron i czekamy na pociąg, którym mieliśmy pokonać pierwszą część naszej trasy, z Głogowa do Grębocic. Po krótkiej, około 15-minutowej podróży, docieramy na miejsce, gdzie ładujemy się do podstawionego autobusu przegubowego i udajemy się w kierunku Ścinawy, skąd mieliśmy dotrzeć do Wrocławia. Całe zamieszanie spowodowane jest pracami remontowymi i tymczasowym brakiem pociągów na trasie Grębocice-Ścinawa. Po nieco dłuższej podróży niż poprzednio docieramy na dworzec Wrocław Główny, gdzie czeka nas kolejna już tego dnia przesiadka; tym razem pomarańczowo-czarna brać udała się w kierunku Opola. Trasa pomiędzy stolicami dwóch województw przebiega dość spokojnie, spędzamy ją głównie na rozmowach, odpoczynku czy integracji z wybranymi pasażerkami naszego pociągu 😉 W Opolu czeka nas ostatnia przesiadka w drodze do Zdzieszowic, gdzie meldujemy się jakieś czterdzieści minut przed rozpoczęciem spotkania. Zanim jednak opuściliśmy dworzec, każdy „miał swoje pięć minut” przed policyjną kamerą. Po filmowaniu i przedstawieniu się do kamery, udajemy się w kierunku stadionu. Po drodze Ruch zaopatruje nas w wodę, za co wielkie dzięki. Jak się jednak później okazało, woda na sektor wejść nie mogła, dlatego z wysoką temperaturą i świecącym słońcem musieliśmy sobie poradzić inaczej. Samo wejście na stadion do najsprawniejszych nie należało, dodatkowo przeszukiwanie (a raczej „przeszukiwanie”) powierzono panu, któremu dokładne obmacywanie mężczyzn najwyraźniej sprawiało wiele radości… W klatce dla przyjezdnych jesteśmy kilka minut przed rozpoczęciem meczu, a nasza liczba to 47 osób + 3, które zostały pod stadionem. Wieszamy jedną flagę i od początku ruszamy z dopingiem, który jak na naszą liczbę, stał na niezłym poziomie (korzystając z ładnej pogody, część spotkania dopingujemy bez koszulek). Na pewno wpływ na jego jakość miała dobra gra piłkarzy, którzy zagrali najlepsze spotkanie po zimowej przerwie i zremisowali na trudnym terenie 1:1, a także aktywny udział w dopingu miejscowych, którzy wspierali swój zespół przez całe spotkanie, a w drugiej połowie śpiewali w asyście bębna.
Od razu po końcowym gwizdku ładujemy się do autokaru, którym podróżowali zawodnicy (w tym miejscu wielkie podziękowania dla trenera Mamrota, który załatwił nam ten transport) i jedziemy na dworzec, by zdążyć na pociąg powrotny. Podróż do Głogowa przebiegała już o wiele sprawniej niż ta na Opolszczyznę, a jedyna przesiadka czekała nas we Wrocławiu. W Głogowie jesteśmy chwilę po godzinie 23.
Nasza liczba na tym wyjeździe to 50 osób. Jak na termin oraz charakter wyprawy tragedii może i nie było, ale spokojnie można było wybrać się do Zdzieszowic w większym gronie. Kolejny raz zawiedli jednak ci, którzy na tym wyjeździe pojawić się powinni, a z różnych powodów zostali w Głogowie. Może najwyższy czas poważnie się zastanowić nad tym, czy jest się prawdziwym kibicem Chrobrego i jeździ za ukochaną drużyną zawsze i wszędzie, czy może fanatyzm ujawnia się tylko od czasu do czasu, np. przy okazji wyjazdów do Legnicy czy Wałbrzycha…
Na koniec jeszcze mały kącik pozdrowień, które przesyłamy przede wszystkim konduktorowi pociągu relacji Ścinawa – Wrocław, miłej pasażerce podróżującej z Raciborza do Opola 🙂 oraz wszystkim tym, którzy zdecydowali się spędzić środę z Chrobrym! CHROBRY JEST WSZĘDZIE!