Chrobry-Miedź: nie na takie derby czekano

Przygotowania do derbowego meczu z Miedzią Legnica zaczęto właściwie zaraz po ogłoszeniu terminarza, a więc na ponad dwa tygodnie przed samym spotkaniem. I choć z czasem ulice miasta zaczęły zalewać plakaty i transparenty, mimo że z Miedzią nie graliśmy od 2008 roku, brakowało takiej przedmeczowej atmosfery, jaka towarzyszyła choćby pamiętnemu pojedynkowi z Górnikiem Wałbrzych. Wpływ na to miało pewnie stosunkowo mało czasu na przygotowanie się do rywalizacji, bo dowiedzieć się o niej na 16 dni przed faktem nie wymaga komentarza.

Na dobre mecz się zaczął nie o godzinie 17, a o 14.30, na którą wyznaczono zbiórkę na Skarbku. Stamtąd ponad 200-osobowa grupa wyruszyła w stronę stadionu. Oczywiście był to głośny przemarsz 😉

Fani Miedzi, którzy w swoim mieście zbierali się już o 14, do Głogowa spokojnie dotarli przed samym spotkaniem. Była to grupa licząca 325 osób, spośród której 12 to fani Śląska Wrocław. Nie wszystkim jednak było dane wejść do sektora. Tym, którzy nie zdołali zapisać się na listy imienne, nie sprzedano biletów na miejscu. Cała reszta uzmysłowiła, że coś jest nie tak poprzez hasła, że piłka nożna jest dla kibiców. Z czasem wszyscy zaczęli opuszczać główną część sektora. Atmosfera zrobiła się bardziej napięta, przez co próbowano niszczyć ogrodzenie oddzielające trybunę od przejścia na parking gości. Wszystko uspokoiła dopiero reakcja przedstawiciela legnickiej ekipy. Ostatecznie cała grupa jeszcze w pierwszej połowie wyszła na plac za sektorem, skąd już do końca prowadziła doping.

Młyn Chrobrego też szybko zareagował na wydarzenia. Po chwilowej konsternacji, zrezygnowano z przygotowanej na początek oprawy i parokrotnie poleciało donośne „wpuśćcie Miedziankę, hej k***y wpuście Miedziankę”, na co legniczanie reagowali brawami. Wspólnie też długo wrzucano na PZPN. W końcu, po okresie i tak nieśmiałego dopingu, z końcem pierwszej połowy wszyscy opuścili sektor, w którym pozostały tylko flagi. Akurat wtedy padł wyrównujący gol dla Chrobrego, po którym poleciało gromkie „jeszcze jeden”, ale już głównie ze strony pozostałej części publiki.

Na drugie 45 minut sytuacja wróciła do normalności. Do końca wspieraliśmy drużynę, prezentując też przygotowane oprawy. Najbardziej czasochłonna była ta pierwsza. To komiksowa oprawa uderzająca w rywala. Legniczanie, reklamując derbowe spotkanie, szykowali plakaty z wizerunkiem legnickiego lwa rozszarpującego maskotkę Chrobrego – tygryska. Nijak miało się to rzeczywistości i wydarzeń z ostatnich lat, więc przygotowaliśmy pasy materiału, które po obrocie ukazywały drugą scenkę. Pierwsza to tygrys z wyciągniętą w stronę lwa różdżką i hasło „sprowadzimy was szybko do parteru”, druga z kolei ukazywała naszego zwierzaka rozdeptującego powszechnie kojarzonego z herbem Miedzi ślimaka. Tu całości przyświecało hasło „jesteście wszak mięczakiem, jakich tu niewielu”. Całość nie do końca wyszła tak, jakbyśmy tego chcieli, ale generalnie kolejny krok do przodu i warto było ładować w to grube pieniądze i mnóstwo czasu wolnego. Niekiedy od rana do niemalże zachodu słońca.

Nas w sektorze ok. 550 osób. Więcej w pierwszej połowie, bo po opuszczeniu trybuny nie wszyscy na nią wrócili z powrotem. Z nami 28-osobowa grupa fanów Stilonu Gorzów ze swoją flagą. Swój układ parokrotnie pozdrawiamy. Obecność zaznaczyły też fan-cluby: z Żagania, Białołęki, Ostaszowa i Nowego Miasteczka i ogólnie sporo pojedynczych kibiców z innych okolicznych miejscowości. Sam doping był najsłabszą stroną, bo nie do końca wykorzystano liczbowy potencjał. Wpływ na to miało wyjście Miedzi, przez co derby straciły swój urok. Nie na takie czekano tyle lat. Nie zmieniły tego nawet ostatnie minuty, kiedy to wrócił derbowy klimat, a więc wzajemna wymiana uprzejmości 😉

Pora czekać na listopadowy rewanż w Legnicy. Nie musimy chyba dodawać, że musi nas być więcej, niż rywali w Głogowie.

Widzów: 2800.
Gospodarzy: 550, w tym 28 Stilon Gorzów.
Gości: 325, w tym 12 Śląsk Wrocław.

Przygotowania…



… i efekt końcowy