W normalnych warunkach mecz z Widzewem mógł być prawdziwym świętem na głogowskim stadionie. W normalnych, czyli przy odpowiednim zaangażowaniu klubu i budowaniu mody na Chrobrego. Co z tego, że są wyniki i drużyna sportowo dobija się do czołówki 1 ligi, skoro jeden z najważniejszych meczów sezonu ogląda ledwo ponad 1000 osób? Na dodatek za przyzwoleniem miejskich decydentów oraz władz klubu milicja na stadionie czuje jak się na własnym komisariacie. W ten sposób nie da się zbudować solidnej atmosfery na meczach i niestety widać to w Głogowie od dawna.
W dużym stopniu za reklamę meczu wzięli się przede wszystkim kibice. I choć nie dała ona rewelacyjnego efektu, to strach pomyśleć ile osób obejrzałoby mecz z RTS-em gdyby nie jakiekolwiek starania fanatyków. Dodatkowo w klatce pojawiła się solidna liczbowo grupa Widzewiaków, co też podniosło i tak żenującą liczbę na trybunach, a także przyczyniło się do rozpoczęcia festiwalu obustronnej uprzejmości.
Biorąc pod uwagę te wszystkie fakty, hasło z oprawy, czyli „Nieliczni, którzy przetrwali” idealnie wpasowało się w klimat, jaki panuje wokół Chrobrego i domowych spotkań. Całość dopełniły pomarańczowo-czarne flagi na kijach oraz pirotechnika, która sprawiła, że lokalni stróżowie bezprawia spięli się jak przysłowiowa plandeka na Żuku. Mimo mizernej frekwencji każdy przejaw działalności ultras cieszy oko kibica i tak też było tym razem. Ruch kibicowski z roku na rok upada coraz niżej, co niestety nie omija również Głogowa. Tym bardziej cieszy każda, nawet pojedyncza, odpalona raca, stroboskopy czy OW.
Na boisku piłkarze postawili twarde warunki Widzewowi i zremisowali 0:0. Sportowo była to udana runda, kibicowsko natomiast wszystkie współczesne problemy zostały obnażone podczas 90 minut meczu i pomeczowej dogrywce zaserwowanej przez psy. CHWDP!