Dramat Chrobrego po dramatycznej końcówce

Trudno jest być kibicem Chrobrego. Ten przegrywa trzeci mecz z rzędu. Tym razem w stylu lepszym od meczu w Zielonej Górze, ale z drugiej strony piłkarze mają przecież za to płacone, by grać z pełnym zaangażowaniem. Nie za zwycięstwa, bo w sporcie nie da się wszystkiego wygrywać, a właśnie za ambicję. Ta dała o sobie znać zwłaszcza w końcówce, kiedy to nie mający już nic do stracenia Chrobry wracał z dalekiej podróży. Wszystko działo się już w doliczonym czasie gry. Przepiękna bramka Jarosława Gada dała jeszcze jako takie nadzieje, a po gwizdku sędziego orzekającego rzut karny dla głogowian na obiekcie cieszono się z wyrównującej bramki. Za wcześnie. Zapomniano, że to loteria. Więc gdy po strzale Piotra Błauciaka piłka odbijała się od słupka, i to jego wewnętrznej części, do wszystkich dotarło, że jak nie idzie, to wszystko.

Pierwsza połowa minęła pod dyktando gości. To oni częściej przedostawali się w obręb pola karnego rywali, ale aż tak bardzo postraszyć nie potrafili. Niepewnie interweniującą obronę Chrobrego wyręczał Michał Długosz, szybko przechwytując piłkę. W 15. minucie przed szansą stanął Kamil Szczęśniak, ale uderzył z ostrzejszego kąta obok słupka. Po drugiej stronie okazji szukał Jacek Fojna, a jego strzał z dystansu sprawił problemy naszemu bramkarzowi. Długo, długo nic… To „nic” tyczy się zwłaszcza poczynań pomarańczowo-czarnych, bowiem najcierpliwsi byli wytrącani z równowagi nie mogąc doczekać się obecności graczy Chrobrego pod bramką przeciwników. Dopiero w ostatnich minutach szczęścia dwukrotnie próbował Mariusz Smoliński, ale za każdym razem nie mógł się wstrzelić. Zwłaszcza za jedną z tych sytuacji może sobie pluć w brodę, bowiem przed sobą miał tylko golkipera Polonii, lecz pod naporem obrońcy świdniczan uderzył zbyt lekko, w efekcie czego futbolówka padła łupem Tomasza Kujawskiego. Z dalszej odległości uderzał jeszcze Mateusz Niedźwiedź, ale piłka poszybowała metr nad bramką. Z drugiej strony Tomasz Urban zagrał na 5. metr do Marcina Józefowicza, jednak ten strzelił obok słupka.

Początek drugiej części należał do przyjezdnych. Już w 48. minucie piłka zatrzepotała w siatce głogowian po tym, jak Jacek Fojna posłał z prawej strony płasko bitą gałę w pole karne, a w odpowiednim miejscu znalazł się Krzysztof Goździejewski. W 68. minucie z narożnika pola karnego mocno uderzał Grzegorz Kopernicki, a golkiper Polonii z najwyższym trudem wybił futbolówkę poza linię końcową. W 83. minucie po raz kolejny okazji szukał Mariusz Smoliński, ale nie przymierzył w światło bramki. 120 sekund później Mateusz Niedźwiedź sfaulował w polu karnym Konrada Hajdamowicza. Sędzia wskazał na wapno, a pewnym egzekutorem okazał się Dariusz Filipczak. Gdy wydawało się, że już jest po meczu, gdy kibice tłumnie zaczęli opuszczać obiekt przy Wita Stwosza, nawet tradycyjnie nie zatrzymując się za jedną z bramek, już w doliczonym czasie gry Jarosław Gad zdobył swojego drugiego gola dla MZKS-u. I to jakiego! Z ponad 20 metrów, z ostrzejszego kąta uderzył na tyle mocno, ze stojący między słupkami Tomasz Kujawski nie miał szans na obronę. Podopieczni Tomasza Trznadla powrócili do gry z pełnym animuszem. Już po kilku, może kilkunastu sekundach od wznowienia przez gości gry byli w ich polu karnym. Tam spore zamieszanie zakończyło kolejnym rzutem karnym. Piłkę na 11. metrze ustawił sobie Piotr Błauciak. Stanął przed szansą uradowania nielicznych, którzy pozostali do końca, a zarazem zdobycia swojego 15. gola w barwach głogowskiego klubu. Nabiegając, na chwilę jakby zwolnił, w tym momencie bramkarz już rzucał się w swoją lewą stronę, więc doświadczony obrońca miał w zasadzie połowę pustej bramki. Trafił w słupek…