Horror w Świdnicy dramatem Chrobrego

W tym meczu było niemal wszystko, co w piłce najlepsze: grad bramek, zmieniający się jak w kalejdoskopie wynik, dramatyczna końcówka. 10 żółtych kartek, w tym dwie składające się na czerwoną, 3 rzuty karne, utarczki słowne i przepychanki świadczą o zaciętości tego pojedynku, który jednak skończył się dramatycznie dla Chrobrego. Feralna 94. minuta, w której Dariusz Filipczak pewnie z jedenastu metrów pokonał Łukasza Zarembę sprawiła, że przegrywamy w Świdnicy z Polonią 2:3, a do premiowanej awansem pierwszej pozycji tracimy znów 8 punktów… Małym pocieszeniem jest to, że w następnej kolejce prowadzący Górnik Wałbrzych podejmie Polonię Świdnica, więc być może ta strata zostanie zniwelowana, ale tak czy siak po raz kolejny tego długiego okresu przerwy między rundami nie przeczekamy w spokoju.
Obiektywnie trzeba przyznać, że Polonia zasłużyła sobie na to zwycięstwo, ale piłka przecież nie musi być sprawiedliwa, więc mamy czego żałować. Przejście ze stanu 0:2 do 2:2, i to w 180 sekund, na tyle uskrzydliło pomarańczowo-czarnych, że ci zupełnie zamotali gospodarzy. I chyba nie przesadzimy pisząc, że gdyby nie czerwona kartka Krystiana Kowalskiego, cieszylibyśmy się nie tyle z jednego oczka, co… ze zwycięstwa 3:2. Ale to już tylko gdybanie.

Pierwsza część gry upłynęła pod dyktando miejscowych, którzy dwukrotnie udokumentowali to bramką. W 19. minucie płaski strzał z kilkunastu metrów oddał Marcin Józefowicz, a piłka, zanim zatrzepotała w siatce, odbiła się najpierw od słupka, a następnie od pleców Łukasza Zaremby. Niemrawo prezentujący się Chrobry i tak mógł ukłuć rywala. Futbolówka po uderzeniu zza pola karnego Adama Filbiera jeszcze nie sprawiła problemów stojącemu między słupkami Damianowi Wójcikowi, ale już późniejsze próby Krystiana Kowalskiego i Pawła Woźniaka powinny zakończyć się bramkami. Pierwszy wyszedł na czystą pozycję, ale fatalnie spudłował, przez co dłuższą chwilę nawet nie podnosił się z murawy. Z kolei Woźniaka wypatrzył zbiegający do środka Konrad Węglarz, oddając mu gałę, którą pomocnik Chrobrego zdążył jeszcze przyjąć, jednak w tym przypadku widowiskową i skuteczną paradą popisał się Wójcik. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i zemściły się w 36. minucie, kiedy to gracze Polonii egzekwowali rzut rożny. Do dośrodkowanej piłki najwyżej wyskoczył Józefowicz, zdobywając swojego drugiego w tym pojedynku gola.

W kolejnych 45 minutach osłabiony brakiem czterech kluczowych zawodników Chrobry nie miał już wyjścia – musiał rzucić się do ataku. Co prawda pomarańczowo-czarni zaczęli przeważać, być aktywniejszymi w ofensywnych poczynaniach, ale długo jakoś nie zanosiło się na zmianę rezultatu. Aż do 74. minuty. W polu karnym faulowany był Węglarz, sędzia wskazał na wapno, a skutecznym egzekutorem okazał się Piotr Błauciak. Podobnie jak przed kilkoma miesiącami w rozgrywanym w Głogowie meczu z Polonią (1:2), jeszcze przed oddaniem strzału zwolnił na moment, lecz tym razem gała pewnie znalazła drogę w światło bramki. W zasadzie to jeszcze na dobre nie dotarło do nas, że głogowianie po tym kontaktowym golu mają szansę wrócić z dalekiej podróży, a już było 2:2. 180 sekund później tym razem w polu karnym faulowano Krystiana Kowalskiego, arbiter główny również nie zawahał się użyć gwizdka, a Wójcika mocnym strzałem pokonał Węglarz. Podopieczni Janusza Kubota mieli świdniczan w garści. Ci kompletnie się pogubili i aż prosiło się o gola na 3:2. Jednak zamiast tego, doczekaliśmy się czerwonej kartki dla Kowalskiego w 81. minucie. Ten kopnął piłkę już po gwizdku, za co ujrzał drugie żółtko. Sam nie zgadzał się z takim postawieniem sprawy.
– Gdybym słyszał gwizdek, to przecież zatrzymałbym się – mówił.
Piłkarze MZKS-u nie mieli w tym momencie wyboru. Cofnęli się do rozpaczliwej defensywy. Gospodarze co chwilę nacierali na bramkę głogowian, ci z kolei rewanżowali się sporadycznymi kontrami, jednak dość szybko tłumionymi. W tych trudnych chwilach wielkim oparciem był Łukasz Zaremba. Próbował Jacek Fojna – głogowski golkiper troszeczkę szczęśliwie na róg, w innej sytuacji świetnie zatrzymał trudną piłkę, która po uderzeniu głową opadała na murawę, do tego bardzo pewnie zachowywał się przy wszelkich stałych fragmentach gry. Ostatecznie skapitulował w czwartej minucie doliczonego czasu gry (a doliczono łącznie pięć). Rzut karny podyktowano po faulu na Dariuszu Filipczaku i on sam pewnie pokonał Zarembę, wprowadzając miejscowych kibiców oraz całą drużynę w olbrzymią euforię.

W tym meczu sporo kontrowersji wzbudziły decyzje sędziego o podyktowaniu lub niepodyktowaniu rzutu karnego w danej sytuacji. Miejscowi zdają się mieć uwagi o te dwa dla Chrobrego, ale już nie o ten z 94. minuty… Do tego uważają, że arbiter powinien już zareagować przy stanie 2:0, gdy w polu karnym padał Krzysztof Goździejewski, za co otrzymał żółtą kartkę. W naszej opinii z kolei otrzymał to napomnienie jak najbardziej zasłużenie, bo w tej wywrotce zdawało się być więcej cwaniactwa, ale, jak widać, punkt widzenia zależy od punkt siedzenia. Klub nagrywał cały mecz i chętnie przejrzymy powtórki z kluczowych sytuacji, dzieląc się swoimi uwagami za pośrednictwem strony. Niczego to nie zmieni, ale przynajmniej wyjaśni sporne kwestie.

Mimo wyniku i znacznym pogorszeniu się sytuacji w lidze piłkarzy nagradzamy po meczu brawami.

escort mersin