Ireneusz Mamrot: rozmowy z kandydatami idą topornie

– Chrobry to jest marka, fajna otoczka, a piłkarze zamiast patrzeć na stabilizację klubu, poukładanie organizacyjne i zaplecze, co w Chrobrym jest na wysokim poziomie, rozmowy zaczynają od finansów. Dlatego ciężko z większością z nich się dogadać. Rozmowy idą wręcz topornie i te z pierwszymi kilkoma osobami kończyły się fiaskiem – mówi o problemach z pozyskaniem nowych zawodników trener Chrobrego Głogów Ireneusz Mamrot, w rozmowie z którym sumujemy rundę i pytamy o najbliższą, drugoligową przyszłość.

Po gwizdku kończącym mecz z Dozametem Nowa Sól ciężko było Panu ukryć wzruszenie…
Awans kosztował mnie bardzo dużo zdrowia. Było ciężko pod względem sportowym. Wiedzieliśmy, jak bardzo wszyscy oczekują tego awansu, przede wszystkim kibice, jak ogromne jest ciśnienie. Przeżywaliśmy przy tym trudne chwile, przede wszystkim po porażce z Promieniem Żary. Mimo tego udało się, dlatego emocje dały o sobie znać. Człowiek nie jest z kamienia, a ja należę do takich osób, które do tego, co robią nie podchodzą jak do zwykłej pracy. Angażuję się emocjonalnie i tak jest w przypadku pracy w Chrobrym. Muszę podkreślić świetne zachowanie moich zawodników i dobrą pracę zarządu.

Co prawda przed rundą ostrzegał Pan przed dopisywaniem sobie awansu z góry, ale tak szczerze: czy sam Pan nie myślał, że pójdzie łatwiej?
Byłem przekonany, że awansujemy wcześniej. Dlatego mam do siebie pretensje o mecz z Ilanką Rzepin. Wiem, że kibicom ciężko byłoby zaakceptować taktykę inną od ofensywnej, ale raz mogliśmy się cofnąć i grać z kontry. Zgubiła nas zachłanność, bo chcieliśmy mieć dziesięć punktów przewagi, tymczasem zrobiły się cztery, a walka rozpoczęła się na nowo. Wtedy nawet remisując bylibyśmy urządzeni. Zagraliśmy jednak bardzo ofensywnie, za wszelką cenę chcąc wygrać, podczas gdy mogliśmy podejść do tego meczu trochę inaczej. Biorę więc to na siebie.

Sumując rundę wiosenną, niech Pan powie o plusach i minusach, pozytywnych i negatywnych zaskoczeniach.
Udanie przeszliśmy na system 4-4-2. Graliśmy ofensywnie, zdobyliśmy najwięcej bramek w całej lidze, choć po jesieni pod tym względem byliśmy za innymi zespołami. Cieszy też to, że kilku zawodników było w wysokiej formie. Równo grali Krzysztof Kotlarski i Michał Bukraba, znakomitą rundę miał Mateusz Machaj, który w dwunastu meczach zdobył aż dziewięć bramek, do czego dochodzą jeszcze asysty przy innych. Pod koniec sezonu coraz lepszą formę prezentował Przemek Stasiak, choć jestem pewien, że może jeszcze więcej. Do tego w ostatnich trzech spotkaniach równy i dobry poziom prezentował Mateusz Hałambiec. Z drugiej strony kilku piłkarzy rywalizowało poniżej swojego poziomu, ale nie chcę rozmawiać o nazwiskach. Jeśli chodzi o postawę zespołu, to albo wygrywaliśmy bardzo wysoko, albo nie potrafiliśmy zrobić tego choćby śladowo. To spory mankament. Jest więc nad czym pracować. Przede wszystkim nad mentalnością i psychiką piłkarzy, bo w stykowych sytuacjach gra im się trudniej. Poza tym był też widoczny brak doświadczonego zawodnika, który w odpowiednich momentach potrafiłby przytrzymać piłkę, coś krzyknąć, podpowiedzieć. Żałuję też tego, że runda ułożyła się pechowo dla Bartka Machaja. Przez nie do końca zaleczoną z pozoru niegroźną kontuzję uciekło mu sporo czasu, a wiązałem z nim spore nadzieje, bo to utalentowany chłopak. Zresztą pokazała to końcówka. Wtedy, mimo że nie był w optymalnej formie, pomógł w ważnych momentach.

Powiedział Pan, że od zawodników wymaga jednego: przeniesienia pracy z treningów na mecz. W Witnicy stały fragment gry rozegrano bodajże tak samo, jak ćwiczycie go podczas zajęć. Takich przykładów w tej rundzie było więcej czy zespół dopiero zaczyna nam ich dostarczać?
Myślałem, że te efekty przyjdą troszeczkę szybciej. To jeszcze nie jest to, więc w okresie przygotowawczym położymy większy nacisk na powtarzalność schematów. Część piłkarzy ma jeszcze problemy z taktyką. Uczymy ich przesuwania, różnych zachowań w defensywie i ofensywie, i choć jest postęp, to na wyższym poziomie musi to wyglądać dużo lepiej. Chyba właśnie w tym przypadku czeka nas najwięcej pracy. Przejmując zespół, ten wyglądał dobrze pod względem fizycznym. Ostatnio przeprowadzone badania dają dowód na to, że zespół w tym kierunku poszedł jeszcze mocniej w górę. Mankament stanowi jedynie wspomniana psychika, niedostateczna wiara w siebie i właśnie realizacja założeń taktycznych.

W trzeciej lidze Chrobry chcąc nie chcąc musiał atakować, bo taktyka rywali zazwyczaj sprowadzała się do głębokiej defensywy. Jak wygląda piłka w drugiej lidze i czy zespół zmieni swój styl gry, np. na bardziej stonowany?
Nie ma wyjścia. Widziałem dwa mecze w drugiej lidze. Poza tym wiele rozmawiałem z trenerami, którzy prowadzą swoje zespoły na tym poziomie. Górnik na początku próbował grać ofensywnie i się na tym spalił, bo przegrał pięć spotkań. Szybko więc się z tego wycofał. Druga liga to przede wszystkim obrona i taktyka. My też musimy zmienić swój styl, choć wiem, że to będzie mniej atrakcyjne dla kibiców. Nie możemy jednak porywać się na ataki, bo to już nie trzecia liga, w której mecz odbyłby się normalnie nawet wtedy, gdyby druga bramka stałby nie na końcu, a połowie boiska. Do tej pory przy straconych golach popełnialiśmy zbyt proste błędy. Na bieżąco wyciągaliśmy z tego wnioski i coś się ruszało, ale tak jak w meczu z Polonią Trzebnica straciliśmy gola z niegroźnej sytuacji, tak samo było w Witnicy. Takich przykładów jest więcej. W drugiej lidze już nie będzie tak wysokich zwycięstw, jak w trzeciej. Analizując ją pod kątem wyników, to 90 procent spotkań kończyło się jedną bramką. Decydował jakiś jeden błąd. Musimy więc mocno poprawić swoją postawę w defensywie, w przesuwaniu, w asekuracji, stąd kawał okresu przygotowawczego wypełni praca w tej kwestii. Z drugiej strony duży jest nasz potencjał ofensywny. Są napastnicy, Przemek Stasiak, Łukasz Ochmański, być może uda sprowadzić się kolejnego, jest Mateusz Machaj. Trzeba nasz styl stonować, ale muszą przy tym zostać zachowane jakieś proporcje pomiędzy atakiem, a obroną. Dlatego będziemy próbowali grać zarówno w wariancie z dwoma napastnikami, jak i z jednym.

W poprzednim sezonie poprzeczkę wyżej zawiesił Górnik Wałbrzych, bo do drugiej ligi wszedł poniekąd z marszu i osiągnął pewny środek tabeli. Co prawda wiele zależy od tego, co wydarzy się w lipcu, ale czego mamy prawo oczekiwać od tej drużyny?
Myślę, że bez zmian w składzie stać nas na środek tabeli. Wzmocnienia jednak są niezbędne. Górnik nie robił wielkich roszad i miał ciężki początek. Weźmy też pod uwagę to, że w tym sezonie druga liga będzie jeszcze mocniejsza. Już teraz kilka zespołów mocno się zbroi, choćby Miedź Legnica, GKS Tychy czy Chojniczanka Chojnice. Kolejka chętnych do awansu będzie spora, a co za tym idzie poziom ligi się podniesie.

Zmiany w składzie – większe czy kosmetyka?
Raczej nie więcej, niż cztery wzmocnienia. Przecież jeśli przychodzi czterech, nawet trzech piłkarzy i od razu wywalczają sobie miejsce w składzie, to jest już bardzo dużo. Co innego, jeśli pozyskani zawodnicy stanowią tylko uzupełnienie szerokiej kadry. Nie na takich nam zależy. Szukam więc wzmocnień, które podniosą jakość drużyny. Drużyny, która już teraz ma spory potencjał. Nie ukrywam jednak, że to trudne zadanie, a rozmowy są ciężkie. Chrobry to jest marka, fajna otoczka, a piłkarze zamiast patrzeć na stabilizację klubu, poukładanie organizacyjne i zaplecze, co w Chrobrym jest na wysokim poziomie, rozmowy zaczynają od finansów. Dlatego ciężko z większością z nich się dogadać. Rozmowy idą wręcz topornie i te z pierwszymi kilkoma osobami kończyły się fiaskiem.

Jak długa jest lista potencjalnych kandydatów do gry w Chrobrym?
Jeśli mam być szczery, to w tym momencie bardziej idę w kierunku listy zapasowej. Nie stać nas na tych, których chciałem pozyskać w pierwszej kolejności.

Na jakie pozycje przewiduje Pan wzmocnienia?
Pojawienie się obrońcy, który wypełni lukę po Krzyśku Kotlarskim, którego odejście jest dużym osłabieniem, bramkarza, dwóch pomocników i napastnika byłoby idealnym rozwiązaniem.

Jakich zawodników Pan poszukuje? Młodych, bardziej doświadczonych?
Jednych i drugich. Uważam, że priorytetem jest sprowadzenie dwóch doświadczonych piłkarzy. Mamy młody zespół, a tacy zawodnicy wnieśliby swoje ogranie na tym poziomie. Jak jednak wspomniałem, może być problem z dogadaniem się co do warunków finansowych.

Spodziewać się kolejnych odejść?
Odejdą od nas jeszcze z dwie, trzy osoby. Głównie ze względów sportowych. Skoro ktoś miał problemy z grą w trzeciej lidze, to trudno liczyć, że poradzi sobie poziom wyżej. Na razie jednak bez nazwisk.

Odchodzi Krzysztof Kotlarski, nie można wykluczyć odejścia Mateusza Machaja. Chciałoby się odpocząć po takiej rundzie, a tymczasem chyba nie da rady nie myśleć o kadrze pod kątem najbliższej przyszłości?
Powiem szczerze: jestem zmasakrowany po tych kilku dniach. Teoretycznie wolną miałem niedzielę, ale nie udało mi się poświęcić jej rodzinie. Cały czas rozmowy, więc w tym momencie nawet nie ma mowy o odpoczynku.

W stosunku do innych drugoligowców, przygotowania zaczniemy nieco później. Na co położy Pan nacisk podczas tych trzech tygodni?
Wrócę do ostatnich badań wydolnościowych, które pokazały bardzo dobrze wykonaną przez nas pracę. To na pewno nam pomoże. Piłkarze otrzymają tak naprawdę tydzień wolnego, bo w drugim muszą już pracować wedle indywidualnych rozpisek. Spotykając się na pierwszym treningu, nie będzie żadnego wprowadzania. Od razu zabieramy się do ciężkiej pracy i tak przez kolejne dwa i pół tygodnia. Już dzisiaj mogę więc powiedzieć, że w pierwszym meczu zespół na pewno nie znajdzie się w optymalnej dyspozycji. Wierzę jednak, że z każdą kolejką będziemy się prezentować coraz lepiej pod względem fizycznym.

escort mersin