Na kolejny odstrzał kibicowskich wspomnień sprzed lat idzie trzeci w III-ligowym sezonie 1997/98 wyjazd do Dzierżoniowa. Na Lechii pojawiło się wówczas 30 fanów Chrobrego Głogów. I choć liczba została uznana za porażkę, to na pewno nie było nią to, co działo się w przeciągu całej eskapady. Cała grupa do Głogowa nie wracała bowiem z pustymi rękoma…
Lechia Dzierżoniów – Chrobry Głogów
20.08.1997
Mecz z Lechią Dzierżoniów zaplanowany został trzy dni po Kościanie. Na Obrze było nas prawie 100, więc tu spodziewaliśmy się przynajmniej autokaru. Niestety, zawiedliśmy się. W dniu meczu w miejscu odjazdu zebrało się tylko 30 fanów Chrobrego Głogów. Bardzo mało!
I mimo, że było nas mało, a ekipa była dość młoda, do Dzierżoniowa jechaliśmy z zamiarem zadymy.
Podróż autokarem minęła dość spokojnie. W Dzierżoniowie byliśmy na ok. godzinę przed meczem. Podjeżdżając pod stadion, zauważamy siedzącą przy kasach grupkę ok. 25-30 osób w szalikach. Nie zdążyliśmy nawet wysiąść z autokaru, gdy już ich nie było. Wyglądało to naprawdę zabawnie. Po podejściu pod kasy, postanawiamy, że nie będziemy płacić za bilety, a że nie chcieli nas normalnie wpuścić, weszliśmy sobie przez płot.
Jak na razie nie było żadnego gliniarza i kibica Lechii (nieźle musieli się pochować).
Po kilkunastu minutach naszego pobytu na stadionie przyjeżdżają pały. Coś tam do nas pierdolą i odjeżdżają. W tym momencie zaczyna się formować młyn Lechii. Zaczynają wieszać swoje „flagi”, w tym dużą Górnika Wałbrzych (mają z nimi zgodę).
Gdy jest ich ok. 25, zaczynają na nas bluzgać. W pewnym momencie śpiewają „chodźcie do nas”. Oczywiście my nie mogliśmy odmówić takiego zaproszenia, przeskakujemy mały płotek i przez boisko ruszamy na nich. W ich młynie konsternacja. Nie wiedzieli co zrobić. Widząc nabiegających naszych hools, bardzo szybko zaczęli ściągać flagę Górnika i spierdalać pozostawiając swoje flagi, które oczywiście stały się naszym łupem. Ogólnie skroiliśmy 4 flagi, w tym jedną Polonii Świdnica. Niestety, „hools Lechii” ładnie przypucowali policji i jedną flagę odzyskali, właśnie Polonii. Naprawdę, konfidenctwo kibiców z Dzierżoniowa nie miało granic. Dosłownie przyszli z policją pod nasz sektor i płacząc, błagali o oddanie flagi. Na szczęście gliny w tym mieście nie są zbyt kumate i cały nasz pozostały łup przywieźliśmy do Głogowa.
Po naszym ataku sytuacja trochę się uspokoiła. Oczywiście Lechici odgrażali się, że jak przyjadą do Głogowa, to… (naprawdę byli bardzo zabawni). Prawdę mówiąc tylko cud mógłby sprawić, aby ktokolwiek zjawił się z Dzierżoniowa w Głogowie. Po prostu nie było tam osoby, która by coś prezentowała. Ot, takie typowe wieśniactwo.
To chyba tyle, co można powiedzieć o tym wyjeździe. Ogólnie było dość fajnie. Skroiliśmy 4 flagi (jedną zabrała nam policja), poganialiśmy ich trochę przed meczem.
Jak zwykle zawiedli piłkarze, którzy znowu przegrali. Każdego z nas zastanawia fakt, kiedy nasi piłkarze dostosują się do nas i tak jak my poza boiskiem, tak i oni będą wygrywać swoje mecze.
Chrobry Fanatyk
nr 2/97-98