Kibicowskie wspomnienia: Kościan

Do najbliższego meczu Chrobrego zostało jeszcze trochę czasu, dlatego aby umilić Wam wolny czas, publikujemy relacje ze starszych spotkań pomarańczowo-czarnych. Dzisiaj cofniemy się do sezonu 1998/1999 i wyjazdowego meczu z Obrą Kościan.

Obra Kościan – CHROBRY GŁOGÓW (29.08.1998)
Obra Kościan nie jest przeciwnikiem z którym mecze przemijają w jakiejś szczególnej atmosferze. Ot taka typowa wioska, która udaje wielkie miasto. Dlatego na spotkanie to nie wszyscy wybierali się z jakąś chęcią. Po prostu wyjazd ten trzeba było zaliczyć, jednak mimo to na dworcu w Głogowie zebrało się nas ponad 7 dych. Wyjazd w obstawie mundurowych mijał spokojnie. Dojeżdżając do Leszna (mieliśmy przesiadkę) przeżywamy szok. Unia w parę osób ustawiła się (!!!) i przed samym postojem rzucają nas kamieniami (było yo dla nas bardzo dziwne, dlatego iż przez Leszno przejeżdżamy bardzo wiele razy, zawsze zawiadamiamy Unię o naszym przejeździe, jednak jakoś nigdy się nie ustawiali, a tu nagle…). Oczywiście po zatrzymaniu się pociągu od razu na nich ruszamy, jednak nikogo nie udaje się dorwać. Dopiero przed samym odjazdem pociągu dwóch z nas leje jednego od nich, który w bardzo bezczelny sposób próbował skroić nam szal. Gość nieźle obrywa. Następnie spokojnie dojeżdżamy do Kościana. Tam na dworcu oczekują na nas miejscowe psy, które odprowadzają nas na stadion po czym odjeżdżają. Na obiekt wchodzimy za darmo i wykorzystując fakt, że na stadionie nie ma psów, rozchodzimy się po całym stadionie. Już kilkanaście minut później przed stadionem gonimy w ok. 5, 6 osób grupę ok. 15 osób z Kościana. Przed meczem dochodzą do nas kibice, którzy przyjechali późniejszymi pociągami oraz fani, których transportem były samochody. Razem było nas ok. 90-100 osób.

Na kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego dopadamy gostka w plecaku. Niestety, miał tylko w nim szalik, który oczywiście staje się naszą własnością. Od samego początku meczu, wykorzystując to, iż nie ma żadnej ochrony, dążymy do awantury. Było to nieco utrudnione, gdyż za bardzo nie wiedzieliśmy kogo mamy prowokować. Miejscowi kibice siedzieli między zgredami, którzy już pod sam koniec meczu stali się naszymi głównymi wrogami. Jak już wspomniałem, ciągle dążymy do awantury, jednak udaje nam się obić tylko kilku gości. Niestety żaden z nich nie posiada barw. Przed samym końcem meczu na stadion wjeżdżają psy, natomiast pół stadionu (dzieci, zgredzi, kobiety, miejscowi „szalikowcy”) stoi przed wyjściem i krzyczy „CHCEMY GŁOGÓW!” Wyglądało to bardzo zabawnie. Bardzo mocno krzyczeli, jednak nasze wyjście ze stadionu przebiegło w spokoju. Na pociąg poczekaliśmy jeszcze trochę i wyruszamy z Kościana.

Sądziliśmy jednak, że to nie koniec atrakcji, gdyż czeka nas jeszcze przesiadka w Lesznie. Mieliśmy nadzieję, że tym razem Unia ustawi się lepszą siłą. Niestety, kibiców Unii nie zanotowaliśmy. W Głogowie meldujemy się ok. godziny 21:30. Ogólnie wyjazd dość udany. Na pewno dużym plusem było to, iż na stadionie oraz w jego obrębie podczas całego meczu nie było psów, co dawało nam dużo swobody i uczucie jakbyśmy byli u siebie.

CHROBRY FANATYK nr 3/98-99

escort mersin