Nadal być numerem 1

Wrzesień 2007. Chrobry remisuje w Zielonej Górze z Lechią 0:0. W bramce MZKS-u stoi Michał Długosz, choć od lat związany z głogowskim klubem, to do tej pory jednak tylko rezerwowy. Broni jak w transie, wielokrotnie ratując naszą drużynę od utraty gola. Niekiedy w niesamowitych wręcz sytuacjach. Po spotkaniu otrzymuje nagrodę od jednego z sympatyków klubu, ale podbiega pod sektor z kibicami Chrobrego i przekazuje ją właśnie im. Od tamtego momentu z bramkarza tylko rezerwowego stał się numerem 1 głogowskiej bramki i bardzo mocnym punktem zespołu.
– Znam swoje możliwości i nie interesuje mnie nic innego jak utrzymanie tej pozycji. Na ławie swoje już przesiedziałem – mówi w rozmowie.

Jak nigdy dotąd macie za sobą cztery tygodnie dwóch treningów dziennie, więc chyba ciężko było przestawić się na mniejszą ilość czasu dla rodziny, samego siebie?
– Fakt, pochłaniało to sporo czasu. Treningi rano, zajęcia popołudniu, a w międzyczasie trzeba było się jakoś zakamuflować, coś sobie zorganizować. Zawsze tak intensywnie trenowaliśmy przez dwa tygodnie, więc był to znaczny przeskok. Dlatego też po upływie tego okresu większość z nas czuła się zmęczona.

Od momentu przejęcia stanowiska trenerskiego przez Janusza Kubota coś się zmieniło poza tym, że trenujecie częściej?
– Metody szkoleniowe trenera Kubota w sposób zdecydowany różnią się tych, których doświadczałem w przypadku innych szkoleniowców, co z kolei przekłada się na dyscyplinę w zespole.

Zarząd głośno mówi o awansie do II ligi, kibice – wiadomo – jeszcze głośniej, tylko wy jakoś tak skromnie…
– Zarząd oczekuje od nas zajęcia pierwszego miejsca. My, jako zawodnicy, zadeklarowaliśmy się do tego, że postaramy się temu podołać i w końcu wywalczyć tak bardzo upragniony awans. Nie ma jednak mowy o obiecywaniu, że się uda, bo to sport, w którym wszystko może się zdarzyć. Na pewno powalczymy i zapewniam, że każdy z nas zostawi na boisku wiele zdrowia, aby Głogów miał drugą ligę.

Przed wami ciężkie starcie w Oławie na inaugurację. Żebyście przypadkiem nie pożałowali tego, co zrobiliście z nimi w czerwcu w momencie gry o nic lepszego, aniżeli 6. miejsce.
– Wówczas wygraliśmy 4:0 i mam nadzieję, że będzie powtórka z rozrywki. Do Oławy jedziemy po trzy punkty i innego wariantu do siebie nie dopuszczamy. Skoro chcemy awansować, musimy kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa. Nie bez znaczenia jest też start w lidze, bo im lepszy początek, tym lepiej dla dalszego rozwoju sytuacji.

Cały czas jesteś w Chrobrym. Długo nie było wiadomo czy jednak na pewno zostaniesz w klubie, ale jednak podpisałeś kontrakt. Nie myślałeś nigdy wcześniej o spróbowaniu czegoś innego?
– Mieszkam w Głogowie, tutaj mam rodzinę, przyjaciół, pracę. Jeśli będzie taka możliwość, to w Chrobrym chciałbym być jak najdłużej.

Przybył ci konkurent. W dodatku Łukasz Stepokura jest młodszym bramkarzem. Liczysz się z tym, że już nie będziesz nr 1, takim monopolistą głogowskiej bramki?
– Nie ma mowy o siedzeniu na ławie. Nie po to ciężko przepracowałem cały okres przygotowawczy. W swojej karierze już nasiedziałem się w tym miejscu wystarczająco dużo. Mam nadzieję, że te lata szybko nie wrócą. Jeśli rzeczywiście przyjdzie mi grzać ławę, to zastanowię się nad klubem, w którym będę grał, ale nie zamierzam rezygnować z nr 1 w Chrobrym, bo znam swoje możliwości.

Piłka w twoim przypadku to także praca z dziećmi. Sprawia satysfakcję?
– Jak najbardziej. Jest to czasochłonne zajęcie, ale rekompensuje to zaangażowanie tych dzieciaków, ich frekwencja na zajęciach. To, że się coś dla nich robi, sprawia niebywałą frajdę. Dlatego w tym roku byliśmy nawet na obozie sportowym, podczas którego miałem okazję poznać ich z innej strony. Warto z nimi pracować. Jeśli nie zmieni się podejście tych dzieci, ich rodziców, to, zapewniam, w przyszłości będzie z nich wielki pożytek.

Czy właśnie trenerką zajmiesz się po zakończeniu kariery?
– Jeśli przyjdzie taki moment, w którym z tej piłki trzeba będzie zrezygnować, to podążę w tym kierunku.

W trakcie gry z trybun padają różne, czasami nieprzychylne epitety. Docierają do was?
– Wszystko słychać, ale staramy się nie zwracać na to uwagi. My jesteśmy od tego, aby robić swoje na boisku. Wiadomo, że na trybunach są osoby, które trafiają tam przez przypadek i nie wiedzą na czym to wszystko polega. Na szczęście jest ich na tyle mało, że nie ma sensu zaprzątać sobie nimi głowy. Skupiamy się na tych fanach, którzy są z nami cały czas i bez względu na wynik wspierają nas dopingiem, nie tylko w Głogowie.

Jesteś bramkarzem, więc muszę to zadać. Największy babol w mojej karierze to… Nie wierzę, że nie pamiętasz.
– Konkretnej sytuacji, szczerze, nie przypominam sobie. Każdemu bramkarzowi zdarzają się babole. W jednej rundzie zawsze wpuści się coś takiego, co nie miało prawa wpaść do siatki. Po powrocie do domu już na spokojnie analizuję to, jak padały bramki i staram się z tego wyciągnąć wnioski, odpowiedzieć sobie na pytanie czy w danej sytuacji mogłem zachować się inaczej.

A czym zajmujesz się poza piłką?
– Gra w Chrobrym, trenowanie kilkuletnich dzieci i jeszcze praca w charakterze nauczyciela wychowania fizycznego w szkole podstawowej sprawiają, że ważne w życiu rzeczy czasami się zaniedbuje. Dlatego wolny czas, którego nie mam wiele, w całości poświęcam rodzinie. Tym bardziej, że niedawno urodziło mi się dziecko i mam do kogo z entuzjazmem wracać.

Z racji tego, że jesteś przecież głogowianinem – plusy i minusy mieszkania tutaj.
– Lubię to miasto. Jesteśmy osobami publicznymi, będącymi gdzieś tam w centrum zainteresowania i przyjemnie wrócić po weekendzie do pracy, porozmawiać z dziećmi o meczu, otrzymać gratulacje za zwycięstwo. Jedno wiąże się z drugim, bo musimy się starać, aby zamiast tych pochwał nie zebrać słów krytyki.

escort mersin