Przemysław Stasiak ostatnio strzelał dla Polonii Trzebnica. Teraz ma stanowić wsparcie dla osamotnionego wcześniej Łukasza Ochmańskiego. Ich znajomość pozwala mieć nadzieję, że razem stworzą duet, który dokona dzieła zniszczenia w trzeciej lidze.
– Od kilku ładnych lat z Łukaszem znamy się dobrze. Często dzwoniliśmy do siebie po meczach i pytaliśmy, jak tam idzie. Jeśli rzeczywiście zagramy dwójką napastników, to wierzę, że stworzymy ciekawy duet – mówi Stasiak.
W Głogowie raz po razie wściekaliśmy się na Was, że drużyna, która weszła do trzeciej ligi poniekąd z marszu i mająca mniejsze możliwości zawsze znajdowała sposób na Chrobrego. Jak to się działo?
Chrobry to zespół z aspiracjami, a na takie mobilizuje się najlepiej. Przeciwko tego typu drużynom zawsze gra się poniekąd łatwiej, bo nie ma problemów z motywacją. Przy okazji takich meczów można się pokazać z dobrej strony, co, a nóż, ktoś zauważy i zaprosi na testy. Chrobrego znaliśmy dość dobrze. Trener Ireneusz Mamrot był wystarczająco przygotowany pod kątem rywala i przedstawiał nam jego mocne i słabe punkty. Dzięki temu wiedzieliśmy, jak się zachować.
Okazywana po bramkach radość czy ten wspólny krąg z całą ławką przed meczami pokazywały, że silną stroną Polonii zdaje się być panująca wewnątrz atmosfera. To prawda?
Wydaje mi się, że w Polonii, odkąd pamiętam, atmosfera zawsze była inna, niż gdziekolwiek indziej. W Trzebnicy brakowało od strony finansowej, od tej sportowej też nie mieliśmy wszystkiego, ale za to bardzo dobrze było w szatni. Mobilizacja nas nie opuszczała, a kłótnie nie miały miejsca. Brakowało pieniędzy, bo równie dobrze tej trzeciej ligi w ogóle mogło nie być, ale każdy dawał z siebie maksimum, grając dla samych siebie, dla trenera, wyników. Klub zalegał z wypłatami. Nawet do tej pory nie mam wypłaconych wszystkich pieniędzy. Nie chcę rozwijać tego wątku, lecz przyznam, bywało ciężko. Najważniejsze jednak, że w trudniejszych warunkach stworzyliśmy taką paczkę z pełnym zaufaniem do każdego w drużynie. Cieszy mnie, że mogłem być z takim zespołem, jak ta Polonia. Sama atmosfera to duża zasługa trenera Mamrota. On potrafi ją stworzyć. Mam nadzieję, że w Chrobrym będzie podobnie.
Z Trzebnicy odszedł trener, za nim kilku zawodników. Polonia to okręt, który tonie?
Na dzień dzisiejszy odeszliśmy tylko my, czyli ja, Krzysiek Suchecki i trener Mamrot. Nie powiedziałbym jednak, że Polonia zbliża się do końca. Wiele zależy od tego, jak w Trzebnicy potoczy się sprawa z finansami. Reszta zawodników, z tego co wiem, jest na miejscu i się dogaduje, choć ciężko powiedzieć, czy rzeczywiście nie opuszczą klubu. Dodatkowo ma wrócić napastnik Marcin Bobik, więc jeśli na naszych odejściach się skończy, nie można powiedzieć, że Polonia będzie słabym zespołem.
O ile w poprzednim sezonie wyróżniałeś się ilością bramek, tak w minionej rundzie jesiennej było pod tym względem gorzej.
W tej rundzie miałem już inne zadania. Bardziej grałem z tyłu, można powiedzieć, że jako piąty pomocnik. Dlatego też w tej części sezonu od bramek miałem więcej asyst. Nieważne są jednak zdobywane gole. Najważniejsze, by wygrywać. Mam nadzieję, że i tutaj tak będzie. Nie muszę strzelać, ważne, byśmy wygrywali. Jeśli będę asystował, to myślę, że trener także będzie zadowolony.
W Trzebnicy tylko grałeś, czy także pracowałeś?
Z piłki nie żyłem. Czerpałem z niej jakąś korzyść finansową, ale utrzymywałem się głównie z pracy. Z wykształcenia jestem kucharzem i robiłem w zawodzie. W Trzebnicy wyglądało to w ten sposób, że znaczna część zawodników funkcjonowała podobnie. Najpierw praca, a dopiero po niej treningi. W moim przypadku od rana pracowałem w pubie, a po południu byłem już na zajęciach. To w zasadzie zero spędzania wolnego czasu w domu. Z rodziną widywaliśmy się tylko wieczorami. W Głogowie jest zupełnie inaczej, bo tu możemy skupić się tylko na treningach. Z pieniędzmi może do końca nie jest tak, jak myślałem, że będzie, ale i tak ogólnie dużo lepiej, niż w Trzebnicy.
Skoro porzuciłeś pracę, to Chrobry jest jakimś nowym etapem w życiu?
Hm… Może jeszcze nie teraz. Jeśli zagramy w drugiej lidze, to pewnie coś się zacznie. Zobaczymy.
A może to wynika z przekonania w środowisku, że Chrobry to kraina mlekiem i miodem płynąca podczas gdy klub boryka się z problemami, jak każdy inny?
Być może część zawodników tak uważa. Moja wiedza na temat Chrobrego ograniczała się do bazy treningowej. Wiedziałem, że pod względem sportowym wszystko jest zapewnione. Finansowa nie mogłem wiedzieć, jak jest. Co prawda mógłbym wyciągnąć te informacje od Łukasza Ochmańskiego, z którym się znam, ale jednak nie rozmawialiśmy na te tematy. To nie moja sprawa, kto i ile zarabia. Z drugiej strony to jest tylko trzecia liga i nie można stawiać sobie nie wiadomo jak wygórowanych warunków. Teraz jednak liczy się tylko awans. Jego wywalczenie powinno przynieść dodatkowe korzyści dla nas samych.
Twoja kariera opiera się na pobytach w niewielu klubach.
Wychowałem się w Polonii Wrocław, gdzie grałem przede wszystkim w juniorach i troszeczkę w seniorach. Później, z braku czasu, piłkę odstawiłem na bok. Bardziej musiałem poświęcić się nauce, na co naciskali rodzice. Po przerwie zacząłem od klasy B, przez trzy lata grając w Księginicach obok Trzebnicy. Stamtąd trafiłem do trenera Mamrota pracującego w Polonii Wrocław. Później był Wulkan Wrocław, Polonia Trzebnica i teraz Chrobry, a więc każdy z tych klubów wiązał się z pracą z tym samym szkoleniowcem. Dobrze było też w Wulkanie. Tam przeszedłem, gdy ten był już w czwartej lidze. Razem awansowaliśmy do trzeciej. Na wyższym poziomie pograliśmy pół roku, mając tylko punkt straty do liderującego wtedy Górnika Polkowice. Szkoda, że to wszystko się rozwaliło.
Jesteś więc typem osoby, która, nie wiem, nie lubi radykalnych zmian otoczenia, przywiązuje się do danego miejsca i potem trudno je opuścić?
Zawsze najlepiej gra się blisko własnego otoczenia. Wyjeżdżając, traci się kontakt z najbliższymi, co nie oznacza, że nie trzeba spróbować, gdy pojawia się szansa przeprowadzki w dalsze rejony. We Wrocławiu mamy Śląska, ale żeby tam się dostać to, nie wiem, trzeba mieć jakiegoś menadżera albo nie wiadomo jak grać.
Twoje nazwisko łączono z klubem już w połowie roku. Nie wiem, jak zaawansowane były wtedy rozmowy, ale czego nie miał wówczas Chrobry, że jednak odmówiłeś?
Zadzwonił do mnie Radek Kałużny i były rozmowy, choć wstępne, to z dogranymi wieloma szczegółami. Miałem nawet przyjechać do Głogowa, jednak nagle poważniej zachorowałem. Przez miesiąc musiałem pauzować. Ciężko byłoby załapać się do składu po takiej przerwie i przez raptem pół roku mógłbym stracić wszystko to, co osiągnąłem do tej pory. Może w ogóle bym nie grał, choć nie chodzi o to, że boję się rywalizacji. Przedstawiłem więc sprawę jasno, Radek to uszanował i powiedział, że jeśli przydarzy się taka możliwość za pół roku, to zadzwoni.
Teraz jesteś w Głogowie ze względu na trenera Ireneusza Mamrota?
Na pewno jego obecność też miała wpływ. W końcu pracowałem z nim grając w Polonii Wrocław, Wulkanie Wrocław i ostatnio w Trzebnicy. Cenię go. Według mnie zasługuje na to, by prowadzić klub grający nawet wyżej. Z Wulkanem Wrocław, rok po roku, zaszedł przecież z klasy B aż do trzeciej ligi i myślę, że gdyby nie problemy finansowe, to znaleźlibyśmy się w drugiej. Jest bardzo dobrym trenerem. Nie mogę powiedzieć na niego nic złego. Potrafi wkomponować się w drużynę, ma swoje zasady i można mu ufać. Jeśli ktoś wobec niego jest szczery, to on działa tak samo, nie odwraca się plecami i w razie potrzeby pomoże, powie coś w taki sposób, że druga osoba to zrozumie i zarazem uszanuje. Nigdy nie zostawi nikogo na lodzie. Przede wszystkim jednak piłkarz dąży do tego, żeby grać o jak najwyższe cele. Sam Chrobry ciekawił mnie, chciałem zobaczyć, jak jest w takim klubie od strony sportowej i finansowej.
Może się mylę, ale wydaje mi się, że dość swobodnie zaznajomiłeś się z chłopakami. Jesteś osobą, która łatwo nawiązuje nowe kontakty?
Raczej nie mam z tym problemów. Myślę, że mam dobre relacje z resztą chłopaków i jest pozytywnie.
Zakładając, że Chrobry będzie grał dwójką napastników i żaden do nas już nie dojdzie, duet będziesz tworzył z Łukaszem Ochmańskim. Z komunikacją między Wami nie powinno być problemów.
Od kilku ładnych lat znamy się dobrze. Często dzwoniliśmy do siebie po meczach i pytaliśmy, jak tam idzie. Już kiedyś byliśmy razem w jednym klubie, w Oławie, choć akurat wtedy nie grałem przez kontuzję. Jak wspomniałeś, zależy od systemu, którym zagramy, 4-5-1 czy 4-4-2. Jeśli ten drugi, to wierzę, że stworzymy ciekawy duet.