Sezon 1995/1996

Ruch Chorzów – CHROBRY GŁOGÓW (niedziela, 30.07.1995)
Wyjazd na mecz do Chorzowa z tamtejszym Ruchem postanowiliśmy połączyć z wakacyjną wycieczką. Wyruszamy w 4(5) osób dwa dni przed terminem rozpoczęcia spotkania. Lecimy pociągiem do Oławy, jednak z racji błyskotliwego intelektu jednego z nas, przejeżdżamy to miasto i wysiadamy dopiero w Brzegu (o kogo chodzi pominę litościwie milczeniem;)).Chcąc, nie chcąc marszowym krokiem z uśmiechem i śpiewem na ustach ciśniemy w stronę miasta naszych ówczesnych przyjaciół. Po drodze, w celu uzupełnienia sil po 12km spacerku, kroimy chleb i mleko z pod jakiegoś wiejskiego sklepiku:) i w końcu docieramy do tablicy informującej o granicach miasta Oława. Tam po jakimś czasie przejmują nas Oławianie i dzień mija nam na ciekawych rozmowach i degustacji pewnych trunków, których nazwy pominę dyskretnym milczeniem:):). Jednak już tak to w życiu bywa , że wszystko co dobre szybko się kończy, a my nie chcąc nadużywać gościnności naszych ziomków z KS postanawiamy ruszyć w dalsza część podróży. Wieczorem wsiadamy w pociąg na Hanysowo, który dowozi nas spokojnie do Katowic. Tam spędzamy noc w rożnych uroczych miejscach (park, klatka schodowa:):)). Skoro świt rześcy i wypoczęci kierujemy się w stronę Chorzowa. Wysiadamy na stacji Chorzow Batory. Brakujące godziny do meczu spędzamy szwendając po mieście , gdzie spotykamy jednego fana Ruchu, z którym kilka godzin rozmawiamy. Dwie godziny przed meczem udajemy się na stadion, gdzie po jakimś czasie dołącza do nas 2(3) fanów MZKS-u. W sumie jest nas na sektorze gości 6(8) osób. Próbujemy prowadzić doping jednak, naturalnie ciężko nam przebić się z dopingiem HKS-u (ok. 300-400 w młynie). Mecz bez bluzg z obu stron. Powrót spokojny z piłkarzami.

Miedź Legnica – CHROBRY GŁOGÓW (sobota, 30.03.1996)
Pierwszy mecz wyjazdowy w tej rundzie odbywał się w Legnicy. Były to czwarte drugoligowe derby MIEDŹ-CHROBRY. Pomimo fatalnej postawy piłkarzy, na ten mecz wybrała się całkiem spora grupa kibiców. Na dworcu w Głogowie stawiło się ok. 300 szalikowców. Jednak policja, która szukała zaczepki skręciła kilku kolesi jeszcze na dworcu. Za co? – niewiadomo. Podróż – oczywiście bez biletów – minęła spokojnie. Na stadionie byliśmy parę minut po rozpoczęciu spotkania. Gliny już drugi raz tego dnia prowokowały nas, zabierając na izbę kilkunastu gości. Nie trzeba dodawać, że cały czas było spokojnie.
Ostatecznie na stadionie zasiadło ok. 270 szalikowców Chrobrego. Młyn Miedzi to w porywach 100 osób. Nie od dziś wiadomo, że główne zagrożenie w Legnicy dla nas nie pochodzi od nich, lecz od pojebanej legnickiej policji. Oczywiście podbiliśmy miejscowych dopingiem. A propos Miedzi – za każdym razem, gdy jesteśmy w Legnicy, jest ich coraz mniej. Być może na następnym meczu z nimi będziemy jedynymi szalikowcami? Mecz był przeciętnym widowiskiem, a wynik 0:0 należy uznać za korzystny. Po końcowym gwizdku piłkarze dziękują nam za doping, a my im za grę (mimo wszystko). Wydawało się, że już nic się nie wydarzy. Jednak legnicka prewencja pod „wodzą” WIESŁAWA PAŁASZEWSKIEGO postanowiła jeszcze raz dać dowód, że z normalnymi ludźmi nie ma wiele wspólnego. Podczas przemarszu na dworzec PKP chłopcy w mundurkach o zwierzęcych wyrazach twarzy bawili się w pałowanie. Ulubioną wersją tej „zabawy” było wyciągnięcie pojedynczej osoby z tłumu i bicie go w 4-5 pałami po twarzy. Jeden z naszych wrócił do nas ze złamaną ręką! Psy nie oszczędzały również dziewczyn. Jak większość widziała, wielu gliniarzy ledwo stała na nogach. Widocznie na trzeźwo są mniej odważni. Wartym odnotowania faktem było również zabranie chłopakowi przez gliniarza aparatu fotograficznego i prześwietlenie kliszy. Oczywiście bezprawnie.
Po odjeździe z Legnicy wiara była tak wkurzona, że zaczęto rozwalać pociąg. Nie popieramy demolowania pociągów (pociąg to nie jest przeciwnik), ale tę agresję można zawdzięczać jedynie postawie niebieskich kretynków z Legnicy.

Z prasy: Kolejarze szacują straty po sobotnich wybrykach kibiców Chrobrego Głogów, wracających z meczu z Miedzią Legnica. Do zamieszek doszło w pociągu relacji Legnica – Zielona Góra. Nie potrafiło im zapobiec sześciu policjantów, którzy konwojowali 150-osobową grupę młodzieży. Tuz pod Głogowem, w rejonie stacji PKP Krzepów, najprawdopodobniej jeden z kibiców zerwał hamulec bezpieczeństwa i zatrzymał pociąg. Wtedy ponad setka młodych chłopaków zaczęła wyskakiwać z pociągu i uciekać w pole. Wcześniej, jeszcze w trakcie jazdy, zdążyli zdemolować wnętrze części pociągu, w której siedzieli – powyrywać i pociąć fotele. Uciekając, kibice obrzucili skład kamieniami i powybijali szyby.

Chrobry Fanatyk nr 2

CHROBRY GŁOGÓW – Stilon Gorzów (sobota, 20.04.1996)
Jak większość się spodziewała, Stilon zjawił się w Głogowie. Ich siła to ok. 30 szala. Na kilka godzin przed meczem (ze wstydem musimy przyznać), Stilon pogonił kilku z nas, lecz chwilę później oni sami spierdalali (trzeba przyznać, że szybko biegają). Trzeba także zaznaczyć, że Stilon wjechał bardzo konkretną ekipą. Ale doping jaki kręcili był godny pożałowania (oni więcej siedzieli niż śpiewali). Tyle o nich. My natomiast zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami nie dopingowaliśmy. Jednak teraz sami musimy przyznać – jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Przecież nie możemy pozwolić, aby nasza drużyna rozgrywała swoje mecze u siebie bez dopingu, tym bardziej teraz (za tydzień przyjeżdża ZAWISZA). Z drugiej strony nie możemy poddać się „pałom”, które spisują nas prawie co mecz. Nasi piłkarze potrzebują dopingu, jednak od razu nasuwa się pytanie jak i gdzie go prowadzić. Może w klatce (ale tam policja będzie miała nad nami całkowitą władzę), a może na budynkach znajdujących się na szkole hutniczej (ale ilu się nas tam zmieści, góra 30 osób), czy też może pod dachem. Pamiętajmy jednak, że doping musi być, bez względu na wszystko, bez względu nawet na to, jak podchodzą do tego piłkarze.

Chrobry Fanatyk nr 4

KS Myszków – CHROBRY GŁOGÓW (środa, 24.04.1996)
Mecz w Myszkowie to dla nas jeden z najdalszych wyjazdów w tej rundzie. Dystans jaki dzieli nas od „hanysowskiej” wioski to jakieś 350 km. Jak sami widzicie jest to dosyć daleko. Jednak w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, gdzie byliśmy tylko na 4 wyjazdach naszej drużyny, teraz staramy się jeździć wszędzie i mecz w Myszkowie to potwierdził. Mimo, że wyjazd nie był tani a dzień niezbyt odpowiedni (środa), zdołaliśmy na ten mecz wybrać się w 12 osób. Z Głogowa wyjechaliśmy ok. 10:30 rano z pod stadionu. Droga do Myszkowa bardzo się dłużyła, ponieważ nic ciekawego się nie działo. I gdyby nie lekkie obrobienie jednego ze sklepów, podróż minęłaby bardzo spokojnie. W Myszkowie byliśmy na ok. 1 godzinę przed meczem. Jeszcze przed samą „wioską” użyliśmy spraya, aby wszyscy w około wiedzieli kto w Polsce rządzi. Na sam stadion wchodzimy ze śpiewem na ustach jakieś 40 minut przed spotkaniem (bilety cholernie drogie). Jak na razie nie widzimy żadnego z miejscowych HOOLS. Dopiero jakieś 10 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego zaczyna tworzyć się ich młyn, który w czasie meczu liczy jakieś 30-40 osób. Ich szale to w większości barwy Ruchu Chorzów, z którym maja układ. Trzeba jednak powiedzieć, że średnia wieku kibola z Myszkowa to jakieś 12-14 lat. Jeszcze przed samym meczem chcieliśmy z nimi trochę pogadać (kto u nich był, czy tu coś się działo itp.), lecz byli tak scykani, że nic nie można było się dowiedzieć. Podczas spotkania z naszej strony doping prawie przez cały mecz. Kibice KS-u parę razy prowokowali nas śpiewając „JEBAĆ GŁOGÓW JEBAĆ”, lecz gdy po chwili usłyszeli „DOMOWE PRZEDSZKOLE” z naszej strony, grzecznie siadali na swoje miejsce. Niestety na ten mecz nie przyjechali kibice Widzewa z Częstochowy, którzy mają do Myszkowa bardzo blisko. Ponoć w tamtym roku ktoś od nich był, w tym roku też ich się spodziewaliśmy, ale nikt się nie pojawił.
W drodze powrotnej nie zdarzyło się nic godnego uwagi. Podróż minęła spokojnie. W Głogowie byliśmy ok. godz. 22:30. Ogólnie wyjazd można zaliczyć do udanych, gdyby nie nasi ulubieńcy, którym po raz kolejny nie udało się strzelić gola, a którzy po raz kolejny tego gola stracili. Po ostatnim gwizdku sędziego jak zwykle najlepiej zachował się ANDRZEJ SŁOWAKIEWICZ, który pierwszy do nas podbiegł i podziękował za doping, zaraz za nim podbiegli następni piłkarze, którym my dziękujemy za grę. Jednak są też w CHROBRYM zawodnicy, którym wydaje się chyba, że tu oni są najważniejsi. Np. gra sobie w Chrobrym taki grajek jak Nowakowski. Futbolówkę kopie ostatnio na miernym poziomie, ale zachowuje się jakby był najlepszą gwiazdą. Po meczu w Myszkowie zamiast podbiec do nas i podziękować za doping (przecież Myszków nie jest tak blisko i trochę nas ten przyjazd kosztował), typuniek pobiegł sobie do szatni. Czy mu naprawdę zależy tylko na kasie? Jeśli jego postępowanie się powtórzy, trzeba będzie z nim poważnie porozmawiać.

Chrobry Fanatyk nr 4

CHROBRY GŁOGÓW – Zawisza Bydgoszcz (sobota, 11.05.1996)
Po dwóch zwycięstwach naszej drużyny z Wartą Poznań i Górnikiem Konin wydawało się, że dobra passa będzie podtrzymana i w meczu z Zawiszą Chrobry odniesie kolejne zwycięstwo. Początek meczu na to wskazywał. Chrobry uzyskał dużą przewagę, która jednak nie została udokumentowana bramką. I niestety, to co nie udało się głogowskiej jedenastce, udało się Zawiszy i po dwóch szybkich kontrach doprowadzili do stany 0:2 do przerwy. Po przerwie Chrobry może i grał dobrze (tak napisały gazety), ale skuteczność naszych napastników wróciła do stanu z początku sezonu i mecz zakończył się wynikiem 1:3. Sami popatrzmy, przecież Zawisza obecnie gra o „pietruszkę” (spadek im nie grozi, a awans sobie dawno odpuścili, ale w ich grze była ambicja, zaangażowanie i co najważniejsze chęć zwycięstwa. A nasi zawodnicy, owszem, grali do końca (bramka Tataja), jednak to wszystko to za mało, aby wygrywać z takimi drużynami jak Zawisza. To chyba tyle odnośnie tego, co działo się na boisku.

A teraz trochę o tym, co działo się poza nim. Jak wszyscy widzieli, do Głogowa przyjechała ok. 30-osobowa grupa kibiców Zawiszy. Przed meczem jeden z nich trochę się popłakał, gdy niechcąco natknął się na kilku HOOLIGANS z Głogowa. Stracił szalik, o który zwrot prosił się na kolanach. To było przed meczem, ale już podczas spotkania ogólnie spokój. Niestety nie popisali się nasi „koledzy” z Lubina, na których w Głogowie mocno się szykowaliśmy. Podobno chodziły słuchy, że Lubiniacy pokłócili się z Zawiszą, dlatego że Zawisza jeździ tylko do Łodzi na ŁKS. Jednak wydaje mi się, że to gówno prawda. Oni po prostu obawiali się potyczki z nami. Po raz kolejny pokazali jacy są wielcy. Jednak nie będę się na ich temat rozpisywał, bo szkoda słów. Teraz trochę o nas. „Nareszcie w Głogowie pokazali się szalikowcy”. Takie słowa można było usłyszeć na stadionie podczas meczu. To prawda, po kilku tygodniach milczenia nasi piłkarze usłyszeli doping z naszej strony w meczu u siebie. Niespodziewanie doping ten trwał całe 90 minut, i mimo niekorzystnego wyniku nasi piłkarze mogli liczyć na nasze wsparcie. Oby tak dalej.

Chrobry Fanatyk nr 6

Lechia Zielona Góra – CHROBRY GŁOGÓW (środa, 15.05.1996)
Jeszcze przed sezonem rozmyślaliśmy w ileż to osób uda nam się pojechać do Zielonej Góry. I gdy do Legnicy wybraliśmy się w prawie 300 osób, sądzono, że na Lechię pojechać nas może nawet jeszcze więcej. Niestety, jednak termin spotkania nie ułożył się po naszej myśli. Po pierwsze mecz wypadł w środę, a po drugie zbliża się koniec rundy i wielu z nas musiało zrezygnować z wyjazdu na korzyść szkoły. Jednak i tak w dniu wyjazdu na dworcu PKP o godz. 14:00 zebrało się prawie 100 kibiców Chrobrego + 2 przyjaciół z Oławy. I tu muszę wspomnieć o wyjeździe Moto Jelcza do Zielonej jeszcze w sezonie 94/95. Otóż, Jelcz wybrał się na mecz III ligi z Lechią Zielona Góra w 7 osób. Przed samym meczem kibice Lechici zaprosili Moto na picie, jednak już po chwili, gdy było ich ok. 30 osób, zaczęli kroić im szaliki i flagi. Moto początkowo próbował walczyć, ale przewaga liczebna Lechii rosła i kibice z Oławy zmuszeni byli się wycofać. Teraz jednak wraz z nami chcieli to sobie odbić. Sama droga do Zielonej minęła w spokoju, tylko w Nowej Soli kilku miejscowych chuliganów (same dzieci) próbowało obrzucić pociąg, lecz nic im z tego nie wyszło, bo żaden z nich nawet nie dorzucił. Na miejscu byliśmy na ok. 1,5 godziny przed meczem. Gdy wychodzimy z pociągu dziwi wszystkich ogromna ilość psiarni. Jednak muszę przyznać, że policja zachowywała się w porządku. Droga na stadion minęła w śpiewie. Przed samą bramą spotykamy głogowskich HOOLS, którzy wybrali się na ten mecz samochodem. Potem okazało się, że samochodami przyjechało więcej osób, a także kilka osób późniejszym pociągiem. Tak więc na sektorze było nas jakieś 150 osób. Ci, co przyjechali samochodami byli na dwie godziny przed meczem i postanowili trochę poganiać Lechistów. Bez problemu skroili kilka szali Zielonej oraz Sulechowa (mają sztamę z Lechią), a ze strony Lechii zero obrony. Już dawno minęły te lata, kiedy z Lechią robiło się niezłe dymy. Tylko ciekaw jestem kto skroił Stilon, który wracał z meczu z Chrobrym. Gazety napisały, że został zaatakowany przez kibiców miejscowej Lechii. Bardzo mnie to dziwi. Już w czasie meczu spokój. Oprócz policji pilnowali nas także ochroniarze, z którymi rozkręciliśmy podczas spotkania lekki dym. Jeden z ochrony nieźle oberwał. Po tej akcji psy zawijają dwóch od nas. Kibice Lechii przez cały czas siedzieli cicho, ale gdy piłkarze Zielonej zaczęli wygrywać, zaraz zrobili „śmieszny” młyn. Początkowo coś do nas burzyli, ale kilku od nas ruszyło w ich stronę i po chwili nie słyszeliśmy już żadnego obraźliwego słowa. Przypomnę tylko, że średnia wieku kibica Lechii to 12-14 lat. Obecnie rywalizować mogą tylko z kibicami Miedzi, Dozametu itp. Tak więc z Lechią nic nie można było skręcić i po mału mecz zbliżał się do końca. Po nim gliny trzymają nas jeszcze godzinę na sektorze, po czym wyprowadzają na dworzec. Wraz ze sobą do Głogowa zabieramy kolesiów z Jelcza, którzy do Oławy jadą dopiero następnego dnia. Gdy wchodzimy na dworzec, spotykamy kibiców Chrobrego, których na meczu zwinęła policja. Nasi ULTRAS uciekli im z radiowozu. Na koniec chcielibyśmy podziękować kibicom MOTO-JELCZA za pomoc w dopingu podczas tego meczu. Jeszcze raz wielkie dzięki.
Ogólnie wyjazd można by zaliczyć do udanych, gdyby nie nasi piłkarze, którzy po raz kolejny przegrali praktycznie bez walki. To prawda, że sędzia, który prowadził ten mecz był sprzedany, ale i to nie usprawiedliwia postawy naszej jedenastki. Nasi grali bez ambicji, bez wiary w zwycięstwo. Myślę, że piłkarze Chrobrego pogodzili się już z myślą spadku do III ligi. Ale i tak mimo tego wszystkiego musimy prowadzić doping na każdym meczu. Tak jak w Zielonej Górze, gdzie nasz doping trwał przez całe 90 minut, za co piłkarze podziękowali nam brawami. Musimy pokazać wszystkim, że szalikowcy Chrobrego są ze swoją drużyną NA DOBRE I NA ZŁE. Na razie przychodzą te złe dni, lecz miejmy nadzieję, że nastąpią także te dobre.

Chrobry Fanatyk nr 6

escort mersin