Sezon 1996/1997

CHROBRY GŁOGÓW – Zawisza Bydgoszcz (środa, 28.08.1996)
Jak spodziewano się wcześniej, w Głogowie pojawili się kibice Zawiszy Bydgoszcz. Trzeba przyznać, że jeżdżą oni za swoją drużyną wszędzie. Na naszym stadionie zjawiła się ok. 20-osobowa grupka szalikowców Zawiszy. Jednak jak każdy widział ich sektor zajmowała dużo większa liczba kibiców. Wraz z fanami z Bydgoszczy byli konfidenci z Lubina. Ich młyn to ok. 90 osób.
Tak więc kibiców Zagłębia była duża większość. Nasz młyn w tym dniu to ok. 170-200 osób, w tym 12 kibiców z Kalisza, 2 kibiców z Łodzi i 3 kibiców z Oławy. Jeszcze przed samym meczem pod kasami doszło do lekkiej zadymy między nami a Zagłębiem. Otóż Lubiniacy chcieli odbić swoją flagę, którą dał nam Widzew. Na samym początku nasi trochę spierdalali, jednak po chwili stanęli i wydawało się, że dojdzie do awantury, jednak we wszystko wplątała się psiarnia i wszystkich rozgoniła.
Na samym meczu głównie koncentrujemy się na dopingu. Na naszych płotach wywieszamy 3 flagi Miedzi, które skroiliśmy podczas ostatniego pobytu w Legnicy. Trzeba przyznać, że w tym dniu (mimo fatalnej pogody) nasz doping był nareszcie dość dobry, jednak wciąż musimy nad nim pracować. Podczas spotkania bardzo często śpiewamy przyśpiewki na policję, bardzo często obrażając ją z motywem przewodnim „ZAWSZE I WSZĘDZIE POLICJA JEBANA BĘDZIE”, na co sektor przyjezdnych zaczął śpiewać „co wy śpiewacie…”. Nie wiem co oni mieli na myśli, jednak wydaje mi się, że chcieli pokazać, że policja to ich przyjaciele i nie wolno na nich śpiewać. Naprawdę ich zachowanie nie było godne prawdziwego kibica. Oczywiście zachowanie wieśniaków z Lubina było normalne, jednak dziwi mnie reakcja Zawiszy, która będąc na swoim meczu pozwalała Zagłębiu tak pucować policji.
I tak po mału mecz zbliżał się do końca. Jednak zanim to nastąpiło, na stadionie mieliśmy jeszcze jedną atrakcję. Otóż jeden z naszych HOOLIGAN’S (miało biec dwóch, lecz jeden nie wiadomo czemu nie pobiegł) postanowił ruszyć po flagi Zawiszy, która chyba jako jedna z nielicznych ekip zawsze wywiesza flagi od zewnątrz. Mimo bardzo dużej ilości pał udało mu się przeskoczyć płot i pobiec w stronę sektora Zawiszy. Mimo, że udało mu się zerwać tylko jej kawałek, otrzymał brawa od dużej ilości kibiców. Po chwili ponowił swój atak, lecz tym razem pały wszystko zepsuły (prawdopodobnie za ten wyczyn dostanie kolegium).
Do końca meczu nic ciekawego się już nie działo. Po ostatnim gwizdku sędziego brawami dziękujemy piłkarzom za grę, a oni nam za doping. Po tym, jak zwykle, wszyscy zostajemy zamknięci w sektorze. Kibice Zawiszy i Zagłębia odprowadzeni zostają na pociąg. Po kilkunastu minutach zostajemy wypuszczeni i wszyscy rozchodzą się do domu. I w tym miejscu chciałbym napisać o karygodnym zachowaniu jednego z naszych kibiców (nie będę podawał ksywy).
Otóż po zakończeniu meczu każdy z nas wziął po kilku gości z innych miast, którzy przyjechali na ten mecz. Jeden od nas powiedział, że bierze gości z Oławy. Na początku wziął ich do knajpy, później jednak ich zostawił. I przyjaciele z Jelcza (zmarznięciu, ponieważ, jak każdy pamięta, przez cały mecz padał deszcz) zostali sami. I gdyby nie przypadek spotkania ich przez gościa z Głogowa (który się nimi zaopiekował i wielkie dzięki mu za to), kibice Moto mogliby spać na dworcu. Dzięki Bogu udało się dla nich zorganizować nocleg. Na drugi dzień kilku od nas dało im kasę na powrót. Wiemy dobrze jak kibice Jelcz goszczą nas, gdy jesteśmy w Oławie. Mamy tam wszystko. Wydaje mi się, że nasze zachowanie było godne pożałowania i miejmy nadzieję, że się nie powtórzy.
Natomiast kibice Widzewa wyjechali z Głogowa w piątek wieczorem i myślę, że pobyt w Głogowie będą wspominali bardzo dobrze. Na sam koniec chcielibyśmy podziękować kibicom z Widzewa (2), Kalisza (12) i Oławy (3) za pomoc w dopingu.

CHROBRY FANATYK 4/96

Naprzód Rydułtowy – CHROBRY GŁOGÓW (sobota, 31.08.1996)
Na pewno większość z nas zgodzi się ze stwierdzeniem, że w obecnym sezonie my kibice CHROBREGO GŁOGÓW należymy do jednych z najważniejszych. Nasza drużyna nie spisuje się najlepiej, jednak my pokazujemy wszystkim, że dla nas wygrywanie meczy nie jest najważniejsze, ale ważne jest to, by pokazać nasze wspaniałe barwy w całej Polsce. Pokazujemy także wszystkim, że w Głogowie są jeszcze prawdziwi kibice, którzy są ze swoją drużyną na zawsze na dobre i na złe.
W ostatnią sobotę nasza ukochana drużyna rozgrywała kolejny mecz na wyjeździe. Przeciwnikiem Chrobrego był Naprzód Rydułtowy. Klub z kolejnej rodziny hanysowskich wiosek.
Jak na razie nie mieliśmy zbyt częstego kontaktu z kibicami Naprzodu. Jednak teraz postanowiliśmy, że sobie to odbijemy. Na ten mecz mieliśmy wybrać się pociągiem w niedzielę rano. Okazało się jednak, że mecz jest o 11:00, więc wyjazd zaplanowanym wcześniej pociągiem odpada, gdyż nie zdążylibyśmy na czas. Postanowiono więc, że na ten mecz wybierzemy się pociągiem nocnym, który z Głogowa wyrusza o godz. 1:00 w nocy z sobotę na niedzielę.
Tak więc z Głogowa na podbój kolejnej wiochy wyruszyła 6-osobowa grupa najwierniejszych ULTRAS CHROBREGO. Podróż minęła na ciągłym spożywaniu alkoholu, zabawie i śpiewach. W czasie postojów, np. we Wrocławiu czy Katowicach, nasi kibice zaczęli uświadamiać wszystkim ludziom będącym na dworcu, że na wyjazd jedzie „SZLACHTA Z GŁOGOWA”. Przed dworcem w Katowicach nasi spotykają dwóch pacanów z Odry Wodzisław, którzy jednak byli tak scykani, że ze strachu nic nie mówili.
W Rydułtowach byliśmy na ok. 2 godziny przed meczem. Spokojnie w barwach chodzimy sobie po stadionie. Ze strony kibiców Naprzodu zero reakcji. Młyn Rydułtowian w czasie meczu to jakieś 20-25 osób. Nas było dużo mniej, jednak czasem było nas głośniej słychać. W czasie meczu spokój. „Dziewuchy” z Naprzodu nic nie burzyły. Chyba wiedziano co spotkało ich sąsiadów z Wodzisławia w tamtym sezonie, gdy próbowali nas zdenerwować.
I tak po mału mecz zbliżał się do końca. Po ostatnim gwizdku sędziego brawami dziękujemy naszym piłkarzom za grę, a oni (jednak tylko nieliczni) nam za doping.
Ogólnie wyjazd był spoko. Szkoda tylko wyniku, bo z przebiegu gry nasi piłkarze na pewno nie zasłużyli na tak sromotną porażkę. Do Głogowa wracamy wraz z piłkarzami. Na miejscu jesteśmy o godz. 19:00.

CHROBRY FANATYK 4/96

CHROBRY GŁOGÓW – Lechia Zielona Góra (sobota, 07.09.1996)
Trzeba przyznać, że trochę na ten mecz się szykowaliśmy. Przecież jakby nie było spotkanie z Lechią Zielona Góra to jakby „derby”, a derby zawsze przynoszą coś ciekawego.
Kibice Lechii, którzy ostatnim razem pofatygowali się i przyjechali do Głogowa na mecz, na pewno niechętnie wspominają ten wyjazd. Było ich kilku, stracili flagę, szale oraz flayersy, a także popływali sobie w Odrze. Nic więc dziwnego, że tym razem w Głogowie z Zielonej nie zjawił się nikt. Kilku z nas było na dworcu w razie ich przyjazdu, jednak przeliczyli się z odwagą „hools” Lechii. Trzeba jednak przyznać, że było to do przewidzenia. Tak więc podczas tego meczu w sektorze nie zauważyliśmy żadnej dziewczyny z Lechii.
Natomiast nasz młyn w tym dniu był godny pożałowania. Po pierwsze było nas mało (ok. 20-25), a po drugie niektórzy z nas dosłownie naśmiewali się z gry naszej drużyny. Nie wiem po co tacy frajerzy przychodzą do młyna. Nie wiem za kogo oni się uważają. Także parodią było to, że podczas tego meczu nikt nie zwrócił uwagi tym pacanom. Wszyscy bezczelnie stali z boku i przyglądali się co tych kilku gości robi. Mecz ten pokazał, że daleko nam jeszcze do wielkich hools. Trzeba po prostu przyznać, że z takimi frajerami w młynie nic nie osiągniemy. Miejmy tylko nadzieję, że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy.

CHROBRY FANATYK 5/96

Lechia Gdańsk – CHROBRY GŁOGÓW (sobota, 14.09.1996)
Jeszcze przed samym sezonem mówiło się w Głogowie, że na wyjazdy do Gdańska i Szczecina przydałoby się wybrać ładną ekipą. Przyznać trzeba, że obecnie kibice Lechii i Pogoni Szczecin należą do jednych z najlepszych w naszej grupie. Także w Polsce te ekipy mają coś do powiedzenia. Z terminarza rozgrywek wynikało, że w I rundzie mamy te dwie drużyny na wyjeździe, a na początku jedziemy do Gdańska. Parę dni przed wyjazdem zastanawiano się czym pojedziemy. Na początku wszystko wskazywało na to, że wybierzemy się autokarem, jednak na dwa dni przed meczem okazało się, że niestety nie ma tylu chętnych. Tak więc postanowiliśmy, że do Gdańska wybierzemy się pociągiem. Wyjazd zaplanowany został na piątek na godz. 22:30. Na dworcu zebrało się 18 kibiców Chrobrego. Droga mijała w śpiewie i zabawie. W Lesznie podczas przesiadki dochodzi do lekkiego starcia z pałami.
W Gdańsku byliśmy ok. godz. 5 rano. Od razu na stacji Gdańsk Główny zauważamy kilkuosobowe grupki gości, którzy po kilkunastu minutach wchodzą do naszego pociągu.
Wiedzieliśmy, że za chwilę może być gorąco. Nie myliliśmy się – po chwili w naszym wagonie doszło do bijatyki z kibicami Lechii, w efekcie której tracimy niestety jeden szalik. Po tej akcji pociąg rusza dalej. Następną stacją jest Gdańsk-Wrzeszcz. Tam znowu dochodzi do walki. W wagonie zostaje zbitych kilka szyb od rzucanych w naszą stronę kamieni. Tym razem pociąg nie rusza. Po kilkunastu minutach po tej akcji przyjeżdżają gliniarze, którzy spisują kilku od nas. W trakcie spisywania zauważamy, że w pobliskich blokach chowają się kibice Lechii i czekają tylko na to, co zrobimy. Postanowiliśmy zatem, że poczekamy na następny pociąg i pojedziemy do Sopotu. Jednak gdy dojeżdżaliśmy do stacji w Sopocie, zauważamy, że tu także nie mamy dużych szans, gdyż i tutaj kibice Lechii byli przygotowani na nas.
Jedziemy więc dalej. Następną stacją jest Gdynia. Jak wszyscy doskonale wiemy Gdynia to oczywiście Arka. Kibice Arki na pewno niechętnie wspominają przejazdy przez Głogów do Lubina na mecze swoich ziomali z Zagłębia. Parę razy stracili szaliki. Więc gdyby wiedzieli, że jadąc na mecz do Gdańska wysiądziemy właśnie w Gdyni, na pewno by na nas czekali i wówczas mielibyśmy bardzo ciepło. Jednak na szczęście nic takiego nie miało miejsca i w Gdyni czuliśmy się nadspodziewanie bezpiecznie.
Tak więc postanowiliśmy, że czas jaki pozostał nam do rozpoczęcia meczu (ok. 6 godzin) spędzimy w Gdyni. Trzeba przyznać, że każdy z nas był nieźle wkurwiony na to, że jadąc na mecz do Lechii Gdańsk musieliśmy szwędać się po Gdyni. Ale niestety było nas zbyt mało, aby móc sobie swobodnie chodzić po Gdańsku czy Sopocie. Kibole Lechii wiedzieli, że jesteśmy i że jest nas mało.
Postanowiliśmy, że wszyscy rozchodzą się po mieście i o 12:00 spotykamy się wszyscy na dworcu głównym w Gdyni. Tam właśnie rozmyślaliśmy jak dojechać na mecz. Przecież wiadomym było, że kibole Lechii będą obstawiać każdą stację.
Uznaliśmy, że najlepiej będzie jeżeli rozbijemy się na grupy i po kilka osób dojedziemy na stadion. I w tym momencie okazało się, że 7 osób z naszej grupy postanowiło wracać do domu. Na początku wszyscy myśleli, że to żart, jednak okazało się, że mówili prawdę i o godz. 13:00 odjechali pociągiem do Zielonej Góry. Naprawdę czegoś takiego nikt się nie spodziewał. Nikt nie spodziewał się, że mamy wśród nas takich cykorów. Ich czyn był godny pożałowania. Zwiewając pokazali, że na wyjazdy to oni jeździć mogą tylko samochodami lub autokarami, bo na inny środek transportu brak im odwagi.
Na całe szczęście są wśród nas kibice, którzy mają swój honor. Kibice, którzy postanowili, że będą na każdym meczu swojej drużyny bez względu na wszystko i że takie zachowanie jak „cykorów” są dla nich obce. Tak więc w Gdyni zostało 11 najwierniejszych kibiców Chrobrego. Postanowiliśmy, że do Gdańska pojedziemy na grupy. Pierwsza grupa pojechała ok. godz. 15:00. Wysiadając na dworcu Gdańsk-Politechnika zauważamy bardzo dużą ilość pał. Idziemy jednak na stadion i tam wśród tłumu czekamy na przyjście następnej grupy (oczywiście w tym czasie mamy pochowane barwy). Następni kibice Chrobrego wyjechali z Gdyni ok. godz. 16:00. Wysiadając od razu zostają obstawieni przez policję i zaprowadzeni na sektor. Wprowadzeni są na stadion w 10 minucie spotkania. W tym czasie nie ma jeszcze młynu Lechii. Jednak gdy zobaczyli naszych, od razu zaczęli śpiewać. Oczywiście główną ich przyśpiewką było „jebać Głogów jebać”. Gdy nasi są już na sektorze, dołączają do nich kibice, którzy przyjechali wcześniej i już wszyscy w komplecie jesteśmy na sektorze.
Po paru minutach rozwieszamy flagę, po którą za chwilę biegnie kilku Lechistów. I tylko dzięki szybkiej reakcji jednego z naszych kibiców udało nam się uratować nasze barwy. Już w czasie meczu ogólny spokój. Kibice Lechii bardzo często próbowali uświadomić nam jak nas bardzo nienawidzą, raz po raz śpiewając „jebać Głogów jebać”. Jednak my to olaliśmy. Pokazaliśmy, że mamy ich wszystkich w dupie i głównie koncentrowaliśmy się na dopingu dla naszej drużyny. Natomiast kibice Lechii zamiast wspomagać swoją drużynę krzyczeli „Lechia grać kurwa jego mać”. Naprawdę, momentami doping z ich strony był godny pożałowania.
I tak po mału mecz zbliżał się do końca. Po ostatnim gwizdku sędziego dziękujemy piłkarzom za extra mecz, a oni nam za doping. Potem jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy z pacjentami z Gdańska, którzy odgrażali się, że nie wyjedziemy stąd żywi. Do Głogowa wraz z piłkarzami wracamy ok. godz. 4 rano. Ogólnie wyjazd był bardzo udany. Było w nim wszystko, począwszy na zadymie a skończywszy na pierwszym zwycięstwie naszej drużyny w tym sezonie. Nasi piłkarze zagrali naprawdę extra mecz. Pokazali, że jeszcze nie złożyli broni i będą walczyli do końca. A jak tak dalej pójdzie to może już niedługo opuścimy strefę spadkową.

CHROBRY FANATYK 5/96

Chemik Police – CHROBRY GŁOGÓW (sobota, 24.05.1997)
W sezonie 95/96 wyjazd kibiców Chrobrego na mecz do Polic nie zakończył się zbyt udanie, gdyż, jak pamiętamy, „Śledzie” ze Szczecina skroiły nam kilka szali oraz flagę. Wydarzenia ze wspomnianego sezonu spowodowały, że na mecz do Polic jechaliśmy w lekkiej obawie, gdyż nasza ilość – 9 osób – nie była zbyt duża. Jednak mimo to do Polic wyruszyliśmy ze świadomością, że trzeba będzie się napierdalać. Droga do Szczecina minęła spokojnie. W mieście „Śledzi” trochę się pogubiliśmy i pod stadion Chemika dojechaliśmy na ok. 15 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wychodząc z naszych pojazdów byliśmy bardzo czujni i przygotowani na ewentualną zadymę. Jednak w przeciwieństwie do meczu w Policach, podczas którego straciliśmy barwy, teraz zauważamy dość znaczną ilość psiarni i ochrony obiektu. W odróżnieniu od meczu sprzed dwóch lat była teraz zrobiona klatka dla gości, a kibiców Chemika nie było tym razem widać. Wówczas pojawiło się ich jakieś 50-60 osób.
Pierwsza połowa meczu minęła bardzo szybko, a doping z naszej strony był godny pożałowania. Jednak już w kolejnych 45 minutach daliśmy wszystkim popis wspaniałej zabawy – ta, mimo naszej ilości, była w naszym wykonaniu świetna. Gdy nasi piłkarze tracili bramkę za bramką, MY śpiewaliśmy „CHROBRY, CHROBRY nie martw się, w III lidze nie jest źle” oraz dalej szaleliśmy. Bardzo zabawne były twarze pałkarzy oraz ochrony, a także zgredów z Polic – CHROBRY przegrywa 0:4, a MY bawimy się, jakby wynik był całkiem odwrotny. Po zdobyciu przez nasz zespół honorowej bramki cieszyliśmy się, jakbyśmy zdobywali Mistrzostwo Polski. Ludzie z Polic patrzyli jak na głupków, a MY pokazaliśmy wszystkim, że mamy w dupie wynik, że jesteśmy z Chrobrym na dobre i na złe. To, że drużyna spada do III ligi, nie jest dla NAS tragedią i nikt z nas nie ma zamiaru z tego powodu płakać. Wręcz przeciwnie – pokażemy wszystkim naszą wierność. NA ZAWSZE!!! Po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze dziękują nam za extra doping, a MY dziękujemy im (mimo wszystko) za niezbyt dobrą grę.
Sami udajemy się do naszych pojazdów. Spodziewaliśmy się, że podczas dzisiejszego dnia coś ciekawego się jeszcze wydarzy… I wydarzyło się. Podczas drogi powrotnej na ok. 30 km przed Głogowem zauważamy jadące przed nami wesele. Stało się to dla nas okazją do zdobycia czegoś ostrego do picia. A więc nie zastanawiając się długo, podjeżdżamy pod dom weselny i ze zrobioną z szalików bramą oczekujemy Państwa Młodych. Cała akcja opłacała się – zdobyliśmy pół litra wódki. Niezbyt dużo, jednak zabawa przy zdobywaniu jej była bardzo fajna, a i cały ten wyjazd zakończył się miłym akcentem. W Głogowie byliśmy ok. godz. 18:00. Ogólnie wyjazd dość udany.
Poniżej zamieszczamy wycinek z „Gazety Lubuskiej” przedstawiający wypowiedź trenera Chemika na nasz temat:
Zaimponowała mi grupa dziesięciu głogowskich kibiców, która przez cały mecz, nie zrażona wynikiem, dopingowała żywiołowo i kulturalnie swój zespół.

CHROBRY FANATYK nr 8/97

CHROBRY GŁOGÓW – Szombierki Bytom (sobota, 17.05.1997)
O kibolach Szombierek Bytom wiedzieliśmy tyle, co NIC!. To znaczy słyszeliśmy trochę o tym, że na derby z Polonią robią sobie młyn, jednak o tym, że pojawią się na naszym stadionie, chyba nikt nawet nie śnił. A jednak – na kilka godzin przed meczem wraz z piłkarzami z Bytomia przyjechała 3-osobowa grupa kibiców tego zespołu. Oczywiście od razu podchodzimy do nich z pytaniem: „skąd żeście się tu wzięli?!” Jednak strach fanów bytomskiej drużyny był tak wielki, że bali się cokolwiek powiedzieć w obawie, że powiedzą chyba coś nie tak. Oczywiście nikt z NAS nie miał ich nawet zamiaru bić. Po pierwsze – małolaci. Po drugie – bez barw. Chcieliśmy się tylko dowiedzieć, kto do nich przyjeżdżał, czy oprócz wyjazdu do NAS byli gdzieś jeszcze. Jednak jak już wcześniej wspominałem, tego dnia od tych 3 młodzieńców nie można było uzyskać żadnych informacji.
Mimo wszystko na pochwałę zasługuje fakt, że na naszym stadionie pojawiło się 3 kibiców Szombierek Bytom. Dziwniejsze jest to, że liczba kibiców Polonii – lokalnego rywala fanów Szombierek – w Głogowie to 0. Czyżby Szombierki lepsze?!?!?! Jeśli chodzi o nas w tym dniu, to zaprezentowaliśmy się naprawdę chujowo. Na początku pierwszej połowy kręciliśmy jeszcze młyn, jednak ten zmalał później do zera. Było to po raz pierwszy w tym sezonie i miejmy nadzieję, że po raz ostatni.

CHROBRY FANATYK nr 8/97

POLSKA – Anglia (31.05.1997)
Na mecz Reprezentacji Polski z Anglią kibice Chrobrego wybrali się na dwie raty. Pierwsza grupa wyjechała pociągiem Berlin-Kraków (7 osób). Wydaje się, że grupa ta długo tego wyjazdu nie zapomni. Otóż na dworcu okazało się, że podciągiem tym jedzie ok. 200 kibiców z Anglii.
Początkowo podróż z Angolami upływała dość spokojnie, gdyż przewaga ilościowa Brytyjczyków nie pozwalała na żaden atak. Jednak im bliżej Wrocławia, tym więcej fanów Biało-Czerwonych. We Wrocławiu wsiadło kilkunastu kibiców Piasta, którzy, wraz z nami, próbowali sprowokować Angoli do zadymy. Choć szanse na zwycięstwo były prawie żadne, POLSCY HOOLS rozpoczęli konkretną zadymę, która trwała na całej długości pociągu. POLACY (chociaż było ich dużo mniej) przez pewien okres czasu toczyli równorzędną walkę, jednak przeważające siły Angoli zmusiły ich do ucieczki na jednej ze stacji.
Efekt walki to konkretnie rozwalony pociąg, kilku konkretnie zlanych Anglików, ale także kilka rozwalonych głów Polaków. Ci dojeżdżają do Chorzowa następnymi pociągami.
Druga grupa głogowskich kibiców wybierających się na mecz wyruszyła rannym pociągiem. Ogólnie na stadionie Narodowym w Chorzowie zameldowało się ok. 15 kibiców MZKS-u. Niestety, nie siedzieli oni razem, ale byli porozrzucani po całym obiekcie. Atmosfera na meczu ogólnie dobra, choć co do dopingu można mieć dużo zastrzeżeń.
Nasi HOOLS na meczu rozmawiali z Widzewiakmi, którzy zapowiedzieli chęć przyjazdu na nasze spotkanie z Pogonią. Rozmawialiśmy także z fanami Moto-Jelcza. Jak na razie wyjaśniła się sprawa gościa z Oławy, który był w Namysłowie. Kibice Jelcza obiecali, że się tym zajmą, tak więc wydaje się, że w naszych stosunkach jest wszystko o.k.
Kibice Chrobrego meldują się w Głogowie ok. godz. 7:00 rano.

CHROBRY FANATYK nr 8/97

Dozamet Nowa Sól – CHROBRY II GŁOGÓW (środa, 15.06.1997)
Przed tym meczem dowiedzieliśmy się, że w Nowej Soli powywieszane są ulotki informujące wszystkich „hools” Dozametu, że 15 czerwca rozegrany zostanie mecz DOZAMET – CHROBRY II i że oni – kibice z Nowej Soli – muszą pokazać nam gdzie jest nasze miejsce. Czyli mecz zapowiadał się bardzo ciekawie.
Postanowiliśmy więc, że pojedziemy do Soli, zrobimy z wieśniakami co trzeba i wracamy do Głogowa. Na ten mecz wybrało się ok. 70 kiboli MZKS-u. Podróż do Soli (oczywiście bez biletów) minęła bardzo spokojnie. Byliśmy bardzo szczęśliwi, gdyż nie jechały z nami pały, jednak ta radość zmalała w momencie przyjazdu na miejscowy dworzec. Jako że zauważamy tam dużą ilość pał, już wtedy wiemy, że zadymić będzie bardzo ciężko.
Od samego początku drogi na stadion co chwilę pokazują się nam grupki fanów miejscowej drużyny i, mimo obstawy policji, za każdym razem ruszamy na nich, jednak w tym dniu tubylcy mieli dobrze wyćwiczone bieganie. Im bliżej byliśmy stadionu, tym stwierdzamy większą ilość pał. Obawialiśmy się więc, że w tym dniu nic już nie da się skręcić i zaraz trzeba będzie wracać do Głogowa. Pod kasami dowiadujemy się, że jeżeli chcemy wejść na stadion, musimy zapłacić za bilety, które, jak na IV ligę, były cholernie drogie. Oczywiście nikt nawet nie myślał o kupieniu wejściówki – przecież do Soli nie przyjechaliśmy na mecz tylko na jakąś zadymę. Stojąc tak pod obiektem zauważamy tworzący się młyn Dozametu, który liczył ok. 100 osób. Z minuty na minutę byliśmy coraz bardziej wkurwieni takim bezczynnym staniem i postanowiliśmy, że jeżeli w ciągu najbliższych kilku minut nic się nie wydarzy, wracamy do Głogowa na mecz Chrobrego. Kibice Dozametu oprócz tego, że było ich trochę, nic nie pokazali (ot, tacy wieśniacy), choć stali bez glin.
W pewnym momencie, chuj wie za co, gliniarze próbują wyciągnąć z naszej grupy jednego z naszych hools. Dochodzi do szarpaniny, a później do krótkiej zadymy z pałami. Ci zaczęli wyganiać nas spod kas, więc postawiliśmy się. Niektórzy od nas nieźle oberwali, jednak i niektóre niebieskie kutasy odczuły urazy na swoim ciele. Po kilkunastu minutach postanawiamy uciec mędziarni i, próbując obiec pobliskie bloki, ruszyć z drugiej strony boiska. Zabrakło nam jednak zdecydowania. Po całej tej zabawie wracamy na dworzec.
Niestety, nie popisali się miejscowi „chuligani”, którzy w czasie gdy NAS policja napierdalała, zamiast ruszyć na nich, stali jak dupy. Ale chuj im za to w dupę.
Niektórzy z naszych hools złapani przez policję, prawdopodobnie będą mieli sprawę za pobicie mundurowego.
Wycinek z prasy: Na mecz (o godz. 15:00) do Nowej Soli przyjechała duża grupa pseudokibiców Chrobrego. Ponieważ do rozróby z szalikowcami Arki nie dopuściła policja, młodzi głogowianie udali się na dworzec PKP i odjechali pociągiem oglądać spotkanie II ligi z Ruchem Radzionków.

CHROBRY FANATYK nr 9/97

KS Myszków – CHROBRY GŁOGÓW (sobota, 18.06.1997)
Trzeba przyznać, że na takie wyjazdy jak do Myszkowa nie chce się za bardzo jechać. Po pierwsze – jest to cholernie daleko, po drugie KS nie ma za wielu kibiców i wiadomo, że żadnych atrakcji podczas meczu nie będzie. Jednak na ten mecz oczywiście musieliśmy się wybrać. Postanowiliśmy jechać pociągiem.
Tak więc na dworcu głównym w Głogowie zameldowało się 8 fanów Chrobrego (liczyliśmy na więcej). Droga to Katowic minęła spokojnie. W Katowicach meldujemy się ok. godz. 11:00, więc czas jaki pozostał nam do odjazdu pociągu do Myszkowa (4 godziny) wykorzystaliśmy na zwiedzanie miasta (byliśmy m.in. na stadionie Śląskim w Chorzowie).
Podróż z Katowic do Myszkowa minęła także bardzo spokojnie. Na dworcu czekały na nas pały, jednak MY postanowiliśmy, że na stadion udamy się sami.
Od początku meczu koncentrujemy się na dopingu, który podczas całego spotkania był dość głośny. Około 15 minuty meczu spotkała nas miła niespodzianka. Otóż na nasz mecz przyjechała 15-osobowa grupa kibiców Widzewa z Częstochowy i 2 fanów Włókniarza Częstochowa. Razem z nami dopingowali Chrobrego. Cały czas dowiadywaliśmy się jak tam wynik w Warszawie w meczu o Mistrzostwo Polski Legia – Widzew. Jednak informacje, jakie do nas docierały, nie były zbyt dobre. Widzew przegrywał 0:1, ale mimo to każdy z nas wierzył w końcowy sukces Łodzian. Tymczasem nasi piłkarze rozgrywali mecz, który nazwać można jednym słowem – „OBRONA CZĘSTOCHOWY”, jednak bronili się tak, że ostatecznie nie stracili bramki, a to najważniejsze. Po mału mecz zbliżał się do końca. Na około 15 minut przed jego końcem Widzewiacy muszą iść już na swój pociąg. Śpiewem dziękujemy im za przybycie i pomoc w dopingu. Ci jednak byli trochę załamani, gdyż dowiedzieliśmy się, że Legia prowadzi już 2:0. Za to nasi piłkarze sprawili nam miłą niespodziankę i wygrali 1:0 po bramce Henia Cackowskiego. Po ostatnim gwizdku sędziego dziękujemy im za grę, a oni nam za doping. Byliśmy bardzo zadowoleni, a radość NASZA zwiększyła się, gdy już dotarła wiadomość, że WIDZEW wygrał z Legią 3:2, strzelając wszystkie bramki w ostatnich 5 minutach.
Do Głogowa wracamy wraz z piłkarzami, którym po zwycięstwie humor bardzo dopisywał. W Głogowie meldujemy się ok. godz. 2 w nocy. Wyjazd dosyć udany. Na koniec dziękujemy kibicom Widzewa z Częstochowy oraz kibicom Włókniarza Częstochowa za wsparcie podczas meczu.

CHROBRY FANATYK nr 9/97

CHROBRY GŁOGÓW – Pogoń Szczecin (niedziela, 22.06.1997)
Mecz z Pogonią Szczecin był ostatnim pojedynkiem Chrobrego w II lidze sezonu 96/97 przy ul. Wita Stwosza. Przyznać trzeba, że na to spotkanie szykowaliśmy się od dawna, gdyż chcieliśmy pokazać wszystkim (piłkarzom, działaczom), że to, że spadamy nie jest dla nas najważniejsze. Dla niektórych z nas mecz z Portowcami rozpoczął się już od wczesnych godzin rannych, gdyż rannym pociągiem zjawili się w Głogowie fani Widzewa, KKS-u Kalisz oraz Petrochemii. Na mecz ten przygotowany mieliśmy duży zestaw pirotechniczny, wobec czego na pojedynek udaliśmy się już kilka godzin przed jego rozpoczęciem, próbując ominąć obszukiwanie policji. Jednak nasze obawy były niepotrzebne, gdyż mędownia w tym dniu zachowywała się nad wyraz spokojnie. Pierwsi fani Pogoni zjawili się na naszym stadionie już kilka godzin przed meczem (ok. 20 osób). Jednak MY spodziewaliśmy się, że to nie wszystko i na pewno ktoś jeszcze ze Szczecina przyjedzie (przecież mecz w Głogowie był dla Pogoni ostatnim wyjazdem w II lidze). Jednak to, co zobaczyliśmy na sektorze gości w czasie meczu zdziwiło nas totalnie. Pogoń zjawiła się w sile 24 osób z dwoma flagami (jedna Legii), które bardziej nadawałyby się jako szmaty do podłogi niż jako fany ekipy, która wchodzi do I ligi. To tyle na temat Pogoni. My natomiast (ok. 250 osób) już od pierwszego gwizdka sędziego zachowywaliśmy się bardziej tak, jakby ten mecz był o awans do ekstraklasy, a nie jako spotkanie praktycznie o pietruszkę (spadek mieliśmy zagwarantowany już dawno). Na początku baloniada (ok. 200 balonów), świece dymne (5 świec), kilka petard (7, 8), serpentyny, a na końcu 10 na raz odpalonych rac – to wszystko dało taki efekt, którego długo chyba nie zapomnimy. Myślę, że w tym ostatnim meczu II-ligowym zaprezentowaliśmy się naprawdę extra i jako kibice na pewno nie zasługujemy na to, by występować w III lidze. Ale niestety takie jest życie. Na koniec dziękujemy kibicom Widzewa Łódź (ok. 30 osób), KKS-u Kalisz (3 osoby), Moto Jelcza Oława (2 osoby), Petrochemii (2 osoby) oraz FAN-CLUBOWI Chrobrego z Krościenka (1 osoba) za pomoc w dopingu podczas meczu.

CHROBRY FANATYK nr 1/97-98

Dyskobolia Grodzisk – CHROBRY GŁOGÓW (środa, 25.06.1997)
Mecz w Grodzisku był ostatnim występem pomarańczowo-czarnych w II lidze sezonu 96/97. Na ten mecz postanowiliśmy wybrać się autokarem. Ogólnie z Głogowa wyjechało 66 osób, co jak na ekipę, która już w tym czasie była o klasę niżej, jest dosyć dobrym wynikiem.
Droga na mecz upływała w zabawie i alkoholizacji. W Grodzisku meldujemy się na ok. 45 minut przed meczem. Wszyscy wysiadamy w mieście i całą grupą bez pał udajemy się w stronę stadionu.
Pod kasami dowiadujemy się, że trzeba kupić bilety. Oczywiście nikt z nas nie miał zamiaru tego robić, a więc wszyscy przeskakujemy przez płot. Od razu podbiegają do nas ochroniarze stadionu i zaczynają coś burzyć. Jeszcze wtedy nie zauważamy żadnego gliniarza, a wspomniana wcześniej ochrona była tak przestraszona, że mogliśmy robić sobie co chcieliśmy. Początkowo próbowali wepchać nas do klatki, jednak My postanowiliśmy usiąść na trybunie głównej.
Nagle na stadion zaczyna wchodzić grupka kibiców z Grodziska (ok. 10-15 osób) ze śpiewem na ustach „jebać Głogów…”. My nie namyślając się długo ruszamy na nich, jednak pogoń za nimi zakończyła się niepowodzeniem, gdyż ci spierdolili ze stadionu. Potem na swój obiekt wchodzili pojedynczo i bardzo cicho. Gdy pomału ich młyn zaczął się formować (ok. 20 osób), kilku naszych hools (4 osoby) postanowiło przejść się w ich stronę. Fani Chrobrego z barwami przechodzą sobie przez cały stadion i wchodzą pomiędzy kibiców z Grodziska. Wieśniaki zero reakcji, za to nasi zareagowali i kilku tubylców dostaje wpierdol. Gdy Grodziska jest coraz więcej, wszyscy próbujemy dostać się w ich stronę, wtedy właśnie dochodzi do szarpaniny z ochroną. Po tym wydarzeniu podbiega do nas piłkarz Jurek Machaj i prosi o spokój. Przed samym meczem przechodzimy wszyscy do swojego sektora. Od pierwszego gwizdka sędziego kręcimy extra doping. Co chwilę w naszej klatce dochodzi do lekkich starć z ochroniarzami. Przy jednym z takich starć szef ochrony użył w stosunku do jednego z naszych hools gazu łzawiącego, a ten, nie namyślając się długo, wziął kamień i z ok. 1 metra rzucił nim centralnie w mordę gościa. W tym momencie zadyma rozgrzała się. Kilkanaście minut później zjawili się gliniarze z Poznania i wraz z ochroną zaczęli wyciągać z sektora najbardziej zagorzałych w walce fanatyków Chrobrego. Dochodzi wtedy do kolejnego starcia. Tym razem ochrona wraz z pałami są górą. Gliny zwijają na dołki dwóch z NAS.
Po ostatnim gwizdku sępiego piłkarze podbiegają do nas i dziękują NAM za doping w całym sezonie, a MY brawami i śpiewem dziękujemy im za wynik (wygrali 3:2). Ogólnie wyjazd bardzo udany. Na stadionie górą byliśmy MY, na boisku NASI piłkarze. Jedyną startą jaką ponieśliśmy to dwóch NASZYCH HOOLS zwiniętych na dołki. Czeka ich za to sprawa.
Myślę, że te dwa ostatnie mecze z Pogonią u siebie i ten wyżej opisany w Grodzisku dobitnie świadczą o tym, że MY jako kibice na pewno nie zasłużyliśmy na to, by spadać. Jest wiele innych drużyn, które nie mają swoich kibiców, na ich mecze przychodzi po 100 osób, i właśnie takie drużyny jakoś się trzymają, a my spadliśmy i to w rocznicę 50-lecia klubu.

CHROBRY FANATYK nr 1/97-98

escort mersin