Skopali leżącego

Po raz kolejny piłkarze Chrobrego Głogów łatwo oddali punkty rywalowi. Po Jarocie Jarocin, skorzystał z tego MKS Kluczbork, tylko że o wiele brutalniej. 0:4 to najwyższa porażka głogowian od czerwca 2004 roku, kiedy to Rozwój Katowice wracał do siebie z 5:1 w garści. Co ciekawe, nie tak wysokie, ale równie przytłaczające klęski odnosiliśmy w sezonie 2007/08. Wówczas dostawaliśmy 0:3 i 1:4, tak się składa, że za każdym razem od… MKS-u Kluczbork.

Wyższość MKS-u w meczu 7 kolejki nie podlegała dyskusji. Jako pierwsi groźniej zaatakowali jednak gospodarze, lecz Łukasz Ochmański z kilkunastu metrów przestrzelił. Później groźnie było już tylko ze strony podopiecznych Zbigniewa Smółki. Kanonandę rozpoczęli w 20 minucie. Po wrzutce z prawej strony, głową z pięciu metrów Łukasza Zarembę pokonał Patryk Tuszyński. Dziesięć minut później ten sam zawodnik podwyższył na 2:0, a okoliczności, w których pozwolili na to pomarańczowo-czarni nie wymagają komentarza. Strata Michała Michalca, gorsze wybicie piłki z własnego pola karnego przez Krzysztofa Sucheckiego, i Kamil Nitkiewicz, który mimo asysty Adama Filbiera i Michała Bukraby zdołał oddać strzał z ostrego kąta. Toru lotu piłki nie przeciął Łukasz Zaremba, więc Tuszyński zrobił to, co miał zrobić.
Jeszcze w tej części gry bliski szczęścia był Łukasz Ganowicz, po którego główce futbolówka zatrzymała się na poprzeczce. Chrobry niczym konkretnym nie postraszył, choć akcje wykańczał efektownie. Po odegraniu klatą przez Ochmańskiego, Zbigniew Grzybowski z półwoleja chybił. W światło bramki nie trafił też z przewrotki, gdy głową podawał mu Konrad Kaczmarek.

Druga połowa to już kopanie leżącego, bo miejscowi jakby nie wierzyli, że mogą nawiązać walkę. Za dobijanie już wcześniej pokazującego białą flagę przeciwnika wziął się Tuszyński. 22-letni napastnik pokonywał Zarembę jeszcze w 49 i 62 minucie. Najpierw, po dograniu z boku, znalazł się z nim oko w oko. W drugim przypadku, po wykonaniu rzutu rożnego, początkowo jego główka została zablokowana, ale przy dobitce, już nogą, dał małe szanse na cokolwiek. W tym momencie na trybunach pozostali tylko najbardziej wytrwali. Blisko połowa widzów opuściła stadion już przy 0:3.
A mogło być gorzej. Gałę po mocnym strzale zza pola karnego z trudem ponad bramką przerzucił głogowski goalkeeper, który później zatrzymał jeszcze próbę Paschala Ekwueme z bliskiej odległości.
Pomarańczowo-czarni wiedzieli, że z akcji niczego nie stworzą. Szczęścia szukali więc poprzez stałe fragmenty gry i uderzenia zza „16-stki”. Bez efektu. Jedynie Mateusz Hałambiec był bliski zdobycia choćby honorowego gola. Piłka szybowała pod poprzeczkę i w ostatniej chwili koniuszkami palców na rzut rożny skierował ją Mateusz Abramowicz, choć w tej sytuacji sędzia mylnie nie dopatrzył się dotknięcia bramkarza MKS-u.

Porażki się zdarzały i jeszcze będą przytrafiać. Chodzi jednak o coś ważniejszego. O styl. Tego zabrakło już w drugim w tym sezonie spotkaniu.

escort mersin