Skromność, kapitańska opaska, trenerka i petardy

Mateusz Hałambiec jest piłkarzem, którego uznaliście za najlepszego w przeciągu całej jesieni. Przypomnijmy sobie, jak to z nim było, odkąd trafił do Chrobrego Głogów. Przychodził przecież jako zawodnik, którego nazwisko niewiele mówiło.

Mateusza Hałambca do Chrobrego ściągnął trener Janusz Kubot w połowie 2009 roku. Wówczas nowy szkoleniowiec dokonał rewolucji w kadrze trzecioligowej drużyny, która po raz pierwszy od lat miała poważnie powalczyć o awans. Kilku zawodników odeszło, kilku przyszło. Między innymi Hałambiec. 24 lata. Pomocnik. Poprzedni klub – Tęcza Krosno Odrzańskie. W zasadzie na tym wiedza o tym piłkarzu się kończyła.

Trafiając do Głogowa, bogatej kariery sportowej wcale bowiem nie miał. Z Kanią Gostyń co prawda awansował do drugiej ligi, ale pograł wtedy mało. Jagiellonia Białystok zaprosiła go na testy, jednak drugi raz nie zadzwoniła. Poza tym pogrywał w niższych ligach angielskich, dodatkowo na „Wyspach” pracując. A dokładniej w odwrotnej kolejności: w Anglii przede wszystkim pracował i dodatkowo grał.

W innych nowych zawodnikach miał silną konkurencję. Świetnie bronił Łukasz Zaremba, ostoją obrony był Krzysztof Kotlarski, a na lewej stronie rajdami zaskakiwał Mariusz Wolbaum. Uwaga koncentrowała się więc na grupie zawodników, a nie jednym konkretnym. Rundę zakończył bez bramek, ale nie był od ich zdobywania. Od początku miał zadania defensywne. Mając dobre warunki fizyczne, walczył. Sprawiał wrażenie solidnego. Z drugiej strony towarzyszył mu niebywały pech. Dał się poznać jako piłkarz potrafiący przysadzić z dystansu, tyle że wiele uderzonych w ten sposób piłek obijało słupki, poprzeczki bądź minimalnie mijało światło bramki.

Z czasem solidność zaczął coraz mocniej podkreślać. 8 maja 2010 roku zdobył swojego debiutanckiego gola. Wiadomo jak. Rzut wolny. Petarda. Bramkarz bez szans. Chrobry ograł wtedy Promienia Żary 6:0. Bardziej przysłużył się niespełna miesiąc później. Sytuacja w lidze była napięta. Liderował Górnik Wałbrzych, Chrobry gonił. A goniąc, absolutnie wszystko musiał wygrywać. Tymczasem w 84 minucie jednego z ostatnich spotkań grająca w Głogowie Ilanka Rzepin doprowadziła do remisu 2:2. Ulewa, mokro, goście zaczęli się bronić, Chrobry mocno atakować. Sytuacje były, ale niektórym piłkarzom jakoby brakowało w takich momentach spokoju. Do końca zachował go Hałambiec. W 88 minucie zapędził się pod pole karne, wygrał pojedynek jeden na jednego, dając drużynie komplet punktów.

Do końca sezonu trafił jeszcze raz, w rodzinnym Krośnie Odrzańskim, gdzie Chrobry ograł Tęczę 6:0. Rozgrywki zakończyły się jednak fiaskiem. Chrobry przegrał awans w ostatnich sekundach ostatniej kolejki. Podchodzący do kibiców Hałambiec nie ukrywał wzruszenia. Wtedy już nie mówiono o jakimś piłkarzu z Tęczy Krosno Odrzańskie, tylko pytano, jak taki zawodnik w tej Tęczy się uchował.

W swoim życiu zaczął zmieniać sporo. Najpierw narzeczona, później już żona. Oboje zamieszkali w Głogowie.
– Można powiedzieć, że Chrobry dał mi nowe życie. Jestem za to wdzięczny i chcę podziękować postawą na boisku. Spotkałem tu wielu świetnych ludzi, moje umiejętności też poszły w górę w porównaniu z tym, co było przed przygodą w Chrobrym, nawet jestem lżejszy o całe dziesięć kilo. W dodatku z żoną przeprowadziliśmy się do Głogowa i chciałbym tutaj zostać na dłużej. Zresztą, z Chrobrym mam kontrakt do 2013 roku i niczego nie mam zamiaru zmieniać – mówił wtedy.

W kolejny sezon wszedł jako zawodnik przeważnie grający od 1 do 90 minuty. Jesienią strzelił w Świebodzinie i później dwukrotnie w meczu z Polonią Świdnica. Gol na 4:0 z spotkaniu z Polonią w swoim stylu. Huknął z ok. 30 metrów. Część kolegów złapała się za głowy, jakby pytając „jak to mogło wpaść?!”, inni popędzili do „Matiego”, by symbolicznie „wyczyścić” mu buty.

Konkurencję jednak znów miał silną. Uwaga skupiała się przecież na Mateuszu Machaju. W dodatku wiosną często wchodził tylko z ławki. Wreszcie przyszedł upragniony awans, lecz sam wiedział, że czas ucieka, że ten ostatni dzwonek wkrótce zadzwoni.
– Awans mógł i powinien być w poprzednim sezonie i choć dla mnie osobiście cały czas tego szkoda, bo lata uciekają, a sam nie jestem najmłodszym zawodnikiem, to jednak nie był to do końca stracony czas. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – powiedział.

Ostatnie wypowiedziane zdanie jakby zaczynało się potwierdzać. W klubie zyskał tyle uznania, że mianowano go trenerem jednej z najmłodszych grup. Już nie tylko piłkarz, a, jak wołał jeden z jego podopiecznych”, także „tlenel Mateus”.
– Ten chłopak nadaje się do tego idealnie jako osoba z niesamowicie wewnętrznym spokojem – powiedział nam wtedy inny ze szkoleniowców.

Ponadto w drużynie otrzymał kapitańską opaskę, z którą wszedł w nowy, drugoligowy sezon.

Chrobry pierwsze zwycięstwo odniósł w Sosnowcu z Zagłębiem. Było 3:2, do czego przyczyniły się dwie bramki Hałambca.

Nieco przyćmiła je tylko ta samobójcza. Szybko jednak poszła w niepamięć, tym bardziej że tydzień później przebił samego siebie. Ponad 25 metrów, wolej, okienko, bramkarz bez cienia szansy. Jeden z najładniejszych goli na stadionie przy Wita Stwosza.

Jesienią łącznie tych bramek zdobył cztery. Dodatkowo przy trzech innych asystował, zwyciężając w klasyfikacji kanadyjskiej. Tygodnik „Piłka Nożna” zakwalifikował Hałambca do „11” dublerów drugiej ligi (tylko dublerów). Teraz w sondzie na naszej stronie uznano go za najlepszego. Za co? Za typ piłkarza na pewno. Za osobowość też, bo jest człowiekiem raczej skromnym. Na pytanie o szczególny talent do piekielnie mocnych strzałów odpowiedział swego czasu w taki sposób:
– Czy ja wiem, czy to jakaś zdolność… W sumie i tak zdobywam bramek mniej, aniżeli powinienem. Siła może i jest, pewnie została mi w genach po ojcu, ale precyzji to jednak często brakuje. Jeśli więc chodzi o to, co w bramce, to nie mogę być z siebie zadowolonym.

Skromnym i angażującym się. Kibice doceniają przecież nie tylko za grę. Doceniają, gdy widzą kontuzjowanego zawodnika na ławce przy kolegach. A kontuzjowany Hałambiec był przy drużynie w meczu z Jarotą Jarocin i tym późniejszym w Chojnicach. Wcale nie musiał.

– Nie lubię wystawiać cenzurek, ale gdybym miał wybierać najlepszego, to postawiłbym na Mateusza – przyznał nawet trener Ireneusz Mamrot. Nawet, bo od głogowskiego szkoleniowca zawsze ciężko było wyciągnąć opinię na temat wyróżniającego się, obojętnie czy negatywnie, czy pozytywnie, piłkarza.

Dobra, na koniec ciekawostka. Luźna rozmowa.

escort mersin