Chrobry Głogów kontynuuje serię meczów bez porażki. Remis na wyjeździe z Bałtykiem Gdynia to już czwarte z rzędu takie spotkanie. Pomarańczowo-czarni mogli nawet pokusić się o trzecie z kolei zwycięstwo, ale „sety” nie wykorzystał Przemysław Stasiak. Remis jednak nie krzywdzi. Idealną okazję mieli też gospodarze.

Chrobry swoją najlepszą okazję stworzył w pierwszej połowie. Pod jej koniec piłkę w pole karne dośrodkował Konrad Kaczmarek a nabiegający na dalszy słupek Przemysław Stasiak głową skierował ją tuż obok bramki. Gol do szatni mógł rozstrzygnąć losy tego pojedynku, bo było widać, że Bałtyk rzeczywiście jest w dołku, z którego nie potrafi wyjść.
Ta część gry nie należała do efektownych. Poza wspomnianą okazją niewiele się działo. Zza pola karnego spróbował Zbigniew Grzybowski i choć broniący w Bałtyku Marcin Matysiak wypluł futbolówkę przed siebie, zaraz potem naprawił swój błąd tuż przed próbującym dobić Stasiakiem. Z kolei z rzutu wolnego huknął Mateusz Hałambiec, tyle że gała zmierzała bardziej w stronę goalkeepera gdynian, który ostatecznie zażegnał niebezpieczeństwo.
Gospodarze natomiast byli mniej precyzyjni w swoich próbach. Zazwyczaj piłka mijała światło bramki. Raz tylko Łukasz Zaremba popisał się skuteczną interwencją w pojedynku jeden na jednego.

Chrobry groźniej zaatakował w końcówce pierwszej, ale też na początku drugiej odsłony. Wówczas, po podaniu Macieja Sobonia, Grzybowski uderzył tuż obok słupka. Z czasem jednak inicjatywę przejęli miejscowi, częściej atakując, ale długo uderzali głową w mur. Parokrotnie na przeszkodzie stawał Zaremba, pewnymi wyjściami przechwytując dośrodkowywane piłki bądź zatrzymując sporadyczne strzały. Najgoręcej zrobiło się w ostatnich minutach. W pierwszym przypadku, mimo oddania bodajże trzech uderzeń w zamieszaniu w polu karnym głogowian, zawodnicy Bałtyku nie potrafili wepchnąć futbolówki do środka. W drugim, już w doliczonym czasie gry, świetnej szansy nie wykorzystał Mateusz Frankowski z kilkunastu metrów posyłajjąc piłkę ponad poprzeczką.