Wywiad z Ireneuszem Mamrotem

Jakiś czas temu w „Słowie Sportowym” pojawił się ciekawy wywiad z trenerem Chrobrego Głogów, Ireneuszem Mamrotem. Trener odpowiadał w nim na pytania związane ze swoim stażem szkoleniowym w Enschede, nowymi nabytkami w pomarańczowo-czarnych barwach czy derbami w Lubinie oraz Legnicy. Poniżej prezentujemy cały wywiad z trenerem Mamrotem.

Życie beniaminka w I lidze piłkarskiej nie jest usłane różami. Przekonali się o tym piłkarze Chrobrego Głogów, którzy stoczyli wiele twardych bojów, ostatecznie na koniec roku meldując się na 12. miejscu w tabeli. Trener Ireneusz Mamrot wierzy w utrzymanie swojej drużyny, ale też przestrzega, żeby trzymać rękę na pulsie, bo konkurencja na pewno nie śpi.

Zacznijmy od grudniowej wyprawy trenera Ireneusza Mamrota do Enschede, gdzie była okazja podpatrzeć pracę grającego w holenderskiej Eredivisie Twente. Ciągle jest to – w zderzeniu z polskimi warunkami – inny piłkarski świat?
– Na pewno inny świat, jeśli chodzi o szkolenie młodzieży. Jest to mocno skoordynowany, narzucony plan, który trenerzy muszą wykonać, bądź się do tego dostosować. W każdej grupie jest powtarzalność. Nie ma mowy, że ktoś sobie pracuje na własną rękę. Bardzo mocno jest to pilnowane. W każdej grupie jest dwóch trenerów młodzieży, do tego jest trener przygotowania fizycznego, odpowiedzialny za swoją działkę i drugi z takimi samymi zadaniami, też współpracujący z młodymi. Do tego świetna baza: sześć boisk, dwa sztuczne, w tym jedno podgrzewane. Sprzęt i ubiór dzieciaków na takim samym poziomie, jak pierwszej drużyny. Własna stołówka, gdzie przestrzegane jest odpowiednie żywienie…

Brzmi poważnie. A na polu seniorskim?
– Ja skupiałem się głównie na działaniach w pierwszym zespole. Jadąc jednak na cały tydzień, szkoda było być tylko na zajęciach seniorskich. Pierwszy zespół? Myślę, że nie mamy się czego wstydzić w Polsce. Nie było bowiem tak, że zobaczyłem coś, czego jeszcze nie widziałem. Tam jest wpajana powtarzalność. Nie ma czegoś takiego, że piłkarz się nudzi i trzeba mu jakąś innowację treningową wprowadzić. Powtarzalność, nad tym ciężko pracują. Do tego profesjonalizm samych piłkarzy. Ci ludzie wiedzą, po co przychodzą na trening, po co grają w piłkę i co chcą osiągnąć.

Jak jednak rozumiem, licencji UEFA PRO trener jeszcze nie posiada.
– Mam warunkową licencję do czerwca. Jestem w szkole trenerów UEFA PRO i ten staż był jednym z etapów pozwalających myśleć o jej ukończeniu. Ta szkoła dużo daje, sporo można się nauczyć. Zagraniczny staż zrobiłem w dwóch celach. Z jednej strony dużo mi dał, z drugiej warunek ukończenia szkoły.

Wróćmy na ligowe boisko. W Chrobrym Głogów zadowolenie na koniec roku?
– Patrząc na miejsce, jesteśmy zadowoleni. Patrząc na liczbę punktów – mamy niedosyt. Każdy trener tak pewnie powie, ale nie chcę już wracać chociażby do meczu z Sandecją…

Pięć spotkań przegraliście różnicą jednej bramki. Choć i mecz meczowi nierówny…
– Zdecydowanie. Przegraliśmy z Arką w Gdyni 0:1, ale była to zasłużona porażka. A w Nowym Sączu, pomijając już błędy sędziów, z przebiegu gry nie mieliśmy prawa tego meczu nawet zremisować, a po prostu pewnie wygrać. Żal tych punktów, bo trzy więcej dałyby większy komfort. Liga pokazała, jak ważne są indywidualności. Czołowe zespoły nawet jak grały z nami wyrównane mecze, to poprzez indywidualne umiejętności jakiegoś piłkarza, wygrywały te spotkania. Dodatkowo przed sezonem wydawało mi się, że to nie będzie aż tak istotna rzecz, ale trzeba sobie powiedzieć, że piłkarskie cwaniactwo zdobywaliśmy dopiero podczas rundy. Później zespół już lepiej reagował, ale jak pokazała liga, w wielu momentach nam tego brakowało.

A może to kwestia braku odpowiedniej koncentracji?
– Jeśli chodzi o koncentrację, problem był przy stałych fragmentach. Jesteśmy po analizie i 47% straconych bramek mamy właśnie po tych elementach gry. Wynik nie do przyjęcia. Zimą musi w tym kierunku pójść mocna praca. Chociaż to nie jest też tak, że nic nie robiliśmy w trakcie rundy, bo pracowaliśmy nad tymi elementami. Wiadomo jednak, że wymiernik pracy na treningu a rzeczywistości meczowej jest zupełnie inny, z różnych względów. Jako ciekawostkę powiem, że Twente straciło dwie bramki w poprzednim meczu po stałych fragmentach i trener na koniec treningu nie przećwiczył tego elementu w ofensywie, a kazał drużynie zrobić to w defensywie. Efekt? Pierwsza bramka w kolejnym meczu z PSV… została stracona po stałym fragmencie.

Największe odkrycie w zespole Chrobrego, to bez wątpienia Łukasz Bogusławski. Trener spodziewał się, że ten 21-letni obrońca aż tak dobrze wkomponuje się w zespół?
– Przyznam, że nie. Łukasz tydzień był obserwowany, zagrał sparing z Piastem Gliwice i wiedziałem, że to jest dobry materiał na zawodnika, bo widać było potencjał. Nie sądziłem jednak, że aż tak poprawi wszystkie parametry. Przede wszystkim motorycznie poszedł mocno do góry, praktycznie przez całą rundę nie przegrał pojedynku jeden na jeden z rywalem. To jest bardzo ważne na tej pozycji. Łukasz miał na początku pewne problemy taktyczne z asekuracją czy „przesuwaniem” i z tym wiązały się jeszcze jakieś kłopoty. Z każdym meczem było jednak coraz lepiej i tu jest u niego nadal rezerwa. Jeśli natomiast chodzi o elementy typowo piłkarskie, są na bardzo dobrym poziomie i Łukasz podniósł nam jakość. Jeśli dalej będzie tak pracował, nic w jego głowie się nie stanie – bo to jest największe ryzyko – to za jakiś czas trafi na ekstraklasowy poziom.

A co z resztą przedsezonowych „nowych twarzy”?
– Pozytywnie oceniam Dominika Kościelniaka, który wskoczył w 4-5 kolejce i grał do końca. Trzeba by to podzielić na etapy. Inaczej było z Damianem Ałdasiem, który dochodził do siebie po kontuzji…

W jego przypadku liczyliście raczej na coś więcej…
– Na pewno liczyliśmy na trochę więcej. Ostatecznie Damian nie dogadał się z klubem i to już jest decyzja samego piłkarza. Rozstajemy się i tyle…

Na plus jeszcze Damian Piotrowski.
– Bez wątpienia bardzo cenne pozyskanie, bo transfer to kwestia gotówkowa. Ta trójka: Bogusławski, Kościelniak, Piotrowski – bardzo na plus. W przypadku pozostałych u każdego była inna historia, że coś nie wypaliło. Nie chcę jednak tego oceniać, życzę im powodzenia. Nie można też zapomnieć o Krzyśku Ulatowskim. Nie zrezygnowalibyśmy z niego, to była jego decyzja. Żałujemy, bo to był dla nas ważny piłkarz, ale szanujemy też podjęty krok.

Zimą trudniej jest kogoś pozyskać czy zatrzymać w składzie Chrobrego?
– Jedno i drugie jest bardzo trudne. Wiadomo, że jak nasz zawodnik ma ofertę, to robi się problem, bo będzie ona lepsza finansowo i tego nie ma co ukrywać. W czasie naszej rozmowy dostałem zresztą telefon w sprawie pewnego piłkarza. Młody chłopak dostał od nas ofertę, byliśmy zainteresowani, ale pojawiła się propozycja od innego klubu z I ligi, która nawet nie była zbliżona do naszych warunków. Różnica była spora. I cóż, wybrał inną, korzystniejszą finansowo. Nie jest nam łatwo konkurować.

Czyli co, pozostaje droga testów?
– Nie jestem zwolennikiem testów. Mam jakąś swoją listę piłkarzy, których ja widzę w klubie. Póki co udało się dograć jednego z nich. Jest to zawodnik, którego chciałem już od dłuższego czasu mieć w Chrobrym. Jest jeszcze jeden taki. A reszta? Na zasadzie testów, a wiadomo jak z nimi jest. Tydzień na podjęcie decyzji, można kogoś skrzywdzić nie biorąc, albo pomylić się, decydując się na danego piłkarza. Jest nam trudno.

Wzmocnienia będą głównie w drugiej linii, czy należy się spodziewać zmian także na innych pozycjach?
– Na pewno zasada jest prosta: odszedł środkowy obrońca, chcemy środkowego obrońcę. Do tego szukamy bramkarza, pomocników i być może jednego młodzieżowca. Czterech-pięciu ludzi. Jeśli trzech z nich wywalczyłoby miejsce w składzie i podniosło jakość, byłoby dobrze. Mam nadzieję, że tak będzie, ale tradycyjnie wszystko zweryfikuje liga.

Pod względem kibicowskim niezmiernie ważne były pojedynki derbowe z Zagłębiem i Miedzią. Zacznijmy od wyjazdu do Lubina…
– Z meczu w Lubinie jestem zadowolony pod względem gry zespołu. Wszyscy się spodziewali, że zagramy tam mocno defensywnie, a my zagraliśmy wysokim pressingiem, z ofensywnym podejściem. Mieliśmy swoje sytuacje, Zagłębie też oczywiście miało. Najbardziej szkoda straconej bramki, bo była zmiana u rywala i w tym momencie nie złapaliśmy krycia w polu karnym. Gol na kwadrans przed końce, szkoda tego, bo Zagłębie przy 0:0 mogłoby się mocno odkryć i byłaby szansa na skontrowanie. Atmosfera była świetna, bardzo dużo naszych kibiców i żal tego 0:1, bo mogliśmy im sprawić sporą radość. Aczkolwiek wiem, że byli zadowoleni z naszej postawy.

Punkt zdobyliście za to w Legnicy.
– W Legnicy nie zagraliśmy naszej piłki. Borykaliśmy się z problemami kadrowymi. Zagraliśmy defensywnie i nie ukrywałem tego. Gdyby ten mecz był z dwa tygodnie wcześniej, zagralibyśmy otwartą piłkę. Jednak boisko, problemy kadrowe i znowu stały fragment gry zadecydował, że zakończyło się 1:1. Z przebiegu gry wynik zasłużony.

Niedawno pojawiła się informacja, że Chrobry przedłużył kontrakt z trenerem Mamrotem do czerwca 2016 roku. Czy taka wiadomość dużo zmienia w pracy?
– Jest to na pewno miłe docenienie ze strony klubu, nie ma co do tego wątpliwości. Chociaż to też dla mnie duża motywacja. Przeważnie w Polsce jest tak, że to trener ma ciężko i przy pierwszym niepowodzeniu jest zwalniany.

Nie znasz dnia ani godziny.
– Niestety, tak właśnie jest. Nie mówię jednak, że mam komfort, bo nikt nie ma takiego komfortu. Jak nie będzie wyników, to wiadomo… Jest sygnał, że klub mocno inwestuje i wierzy w pracę trenera. Zawodnicy muszą dostosować się do tego, czego ja wymaga. Filozofia, którą wyznaje póki co się sprawdza i mam nadzieję, że nadal tak będzie. Wspólna praca idzie w dobrą stronę. Skoro pozyskujemy piłkarzy za darmo, a dzisiaj jest zainteresowanie ze strony innych klubów i jest możliwość sprzedaży, to też o czymś świadczy. Czasu zatem nie marnujemy, zespół się rozwija, kiedyś był w III, a dzisiaj jest w I lidze.

Cel na sezon 2014/15 jednak się nie zmienia. Osiągnąć 12. miejsce w tabeli, które… na koniec roku właśnie okupujecie
– Głównym celem jest utrzymanie. Faktycznie zabawnie to wyszło z tym dwunastym miejscem na koniec roku (śmiech) Proszę jednak zobaczyć, co się dzieje. Widzew zatrudnił trenera Stawowego i ma być inwestycja w transfery. Taka sama, jak w Tychach, gdzie pojawił się trener Hajto. Nikt nie chce spaść. Dlatego tutaj apel o rzeczywiste wzmocnienia do klubu. Nie możemy się zdrzemnąć nawet odrobinę w tym gorącym okresie. Łatwo nie będzie, bo mamy ciężki początek, a punktować trzeba, żeby później nie grać spotkań „o życie”. Wierzę jednak bardzo w to, że się utrzymamy.

Rozmawiał
MACIEJ PIASECKI

escort mersin