Zgodnie z zapowiedzią, raz jeszcze wracamy do niedzielnego meczu z Arką Gdynia. Meczu, który miał być jednym z kibicowskich hitów jesieni przy Wita Stwosza, a był spotkaniem, które rozegrano bez udziału publiczności. Decyzję taką podjął Wojewoda Dolnośląski, który przystał na wniosek głogowskiej policji. Historia lubi się powtarzać, bo w maju Chrobry również grał u siebie z Arką i tamten mecz również rozegrano przy pustych trybunach…

O tym, że spotkanie z Arką Gdynia może się odbyć bez udziału publiczności mówiło się już po meczu z GieKSą. Komendant głogowskiej policji postawił sobie zamknięcie obiektu przy Wita Stwosza za priorytet i cel ten udało mu się zrealizować. Konkretny powód takiej decyzji wojewody? Nie do końca wiadomo. Jasne, można podejrzewać, że chodzi o pirotechnikę, która pojawiła się podczas meczu z katowiczanami czy – a może przede wszystkim – hasło przewodnie zaprezentowanej oprawy. Pojawiły się też głosy, że dzielni panowie policjanci wnioskowali za taką decyzją, gdyż do Głogowa wybierała się kolejna liczna grupa kibiców gości. Arkowcy to zgoda Zagłębia Lubin i być może to również wystraszyło pana komendanta i jego ludzi. Ciężko stwierdzić, jaki był OFICJALNY powód zamknięcia stadionu. Pewne jest, że taka decyzja była niektórym na rękę, ale pokazała też nieudolność służb w naszym kraju. Skoro mecz piłkarski na mogącym pomieścić niecałe 3 tysiące widzów obiekcie jest tak wielkim wyzwaniem dla policji, to dobrze mieć takich stróżów prawa. Obywatele mogą spać spokojnie, włos im z głowy nie spadnie…

Mecz z Arką miał być hitem. Niestety, wyszło jak wyszło. Decyzja o zamknięciu stadionu dziwiła nie tylko sympatyków i kibiców pomarańczowo-czarnych, ale też zawodników czy trenerów. Do decyzji wojewody odniósł się zresztą trener Ireneusz Mamrot, który słusznie zauważył, że w ostatnich pięciu latach (odkąd pracuje w klubie) na głogowskim stadionie nie wydarzyło się nic, co wymagałoby nałożenia takiej kary. Niby nic się nie wydarzyło, a w ostatnich miesiącach zrobiono to dwukrotnie. Taka decyzja była z pewnością nie na rękę naszym pierwszoligowcom. Chrobry grał ważny mecz z drużyną z czołówki ligowej tabeli i nie mógł liczyć na wsparcie swoich kibiców…

Mimo zamkniętego stadionu, mecz pomarańczowo-czarnych oglądaliśmy będąc w okolicy. Kilkudziesięciu kibiców i sympatyków ChG pojawiło się w jednym z barów, gdzie obserwowano boiskowe wydarzenia w telewizji. Mecz, piwko, rozmowy – jasne, to jest fajne, ale nie w tym przypadku. Z pewnością każdy z nas wolałby być w SEKTORZE Y i stamtąd wspierać nasz zespół. Pod koniec spotkania udaliśmy się pod stadion i kilkukrotnie zaznaczyliśmy swoją obecność, zagrzewając przy tym naszych zawodników do walki. Natychmiast pojawili się smutni panowie, którzy zaczęli kamerować i grozili, że dalsze przebywanie w tym miejscu może się dla nas źle skończyć. Widać w ten dzień pomarańczowo-czarni mieli grać bez dopingu i panowie policjanci robili wszystko, by tak się stało. Może źle życzą naszym pierwszoligowcom? Może ich postępowanie miało uderzyć nie tylko w kibiców, ale też piłkarzy?

Na koniec mały dodatek. Archiwalny materiał TV Master, w którym ówczesny prezes Chrobrego Głogów komentuje podobną decyzję, także o zamknięciu stadionu przy Wita Stwosza. Lata mijają, ludzie się zmieniają, a decyzje cały czas takie same…

Kliknij, aby obejrzeć.